Ghost of Yotei - recenzja gry
Na PlayStation trafił właśnie nowy tytuł – Ghost of Yotei. Czy jest to gra warta naszej uwagi i godzin spędzonych przed konsolą? Sprawdzamy.

Na początku należy zaznaczyć, że Ghost of Yōtei opiera się na sprawdzonych rozwiązaniach z Ghost of Tsushima, ale nie jest bezpośrednią kontynuacją opowieści o Jinie Sakaim. W nowej produkcji PlayStation przenosimy się ponownie do feudalnej Japonii, tyle że akcja dzieje się w XVII wieku – czyli jakieś trzysta lat po wydarzeniach z poprzedniej gry. Główną postacią jest Atsu, wojowniczka, która całe życie poświęciła treningom i walce. A wszystko to, by dokonać zemsty. Jej dom został zaatakowany przez Szóstkę z Yotei, a jej bliscy brutalnie wymordowani. Ta tragedia ją ukształtowała. Zaczęło się od walki o przetrwanie, potem o siłę, aż wreszcie o pogodzenie się z przeszłością. Naszym celem stało się pokonanie Szóstki. Wtedy odzyskamy upragniony spokój. Tym samym trzeba z tym tytułem spędzić około 28 godzin.
Bardzo fajnym zabiegiem scenarzystów tego tytułu jest pokazanie nam głównego wydarzenia z różnych perspektyw. Im bardziej poznajemy fabułę, tym wyraźniej dostrzegamy motywacje przeciwników i sens ich postępowania. A co ważniejsze, dowiadujemy się, co pchnęło ich do ataku na dom Atsu. Poznajemy także poszczególne historie członków Szóstki. Scenariusz, choć momentami przewidywalny, bardzo szybko wciąga. Wszystko dzięki świetnie zrealizowanym retrospekcjom. Opowieść ukazuje, że zemsta nie jest czarno-biała. Decyzje bywają skomplikowane – czasem trzeba spojrzeć na sytuację z różnych stron.
Struktura gry nie przypomina typowego odkrywania mapy z nudnymi misjami pobocznymi: wybór kolejnego przeciwnika należy do gracza, a mimo to całość pozostaje spójna. Gdy Atsu powraca na swoje ziemie, staje się legendą. Ludzie mówią o niej jako o Onryō, duchu mszczącym się na samurajach Szóstki. Zaczynają nawet składać jej ofiary. Ma też wielu wrogów, dlatego rośnie nagroda za jej głowę. Gra daje sporo swobody. Można podjąć misje poboczne, uwalniać więźniów, pomagać mieszkańcom, co przynosi zarówno nagrody, jak i ryzyko. Często lepiej pozwolić przeciwnikom żyć trochę dłużej, bo mogą dostarczyć ważnych informacji. Ten brak jednoznacznego prowadzenia fabuły czasem spowalnia tempo, ale czyni świat bardziej żywym i wiarygodnym. Wyjdę trochę przed szereg i powiem wprost, że zakończenie robi ogromne wrażenie. I choć bardzo byłem nim poruszony, to mój apetyt nie został w pełni zaspokojony. Finał idzie w kierunku, który Atsu wcale nie zakładała, a całość niekoniecznie jest tym, czego się spodziewałem.
Mechanika walki to jedna z najmocniejszych stron Ghost of Yotei. Początkowo dostępna jest dla nas tylko katana, a potem wraz z rozwojem naszej postaci stopniowo pojawiają się kolejne bronie: kusarigama, yari, odachi, druga katana. Bronie wymagają treningów. Musimy się przygotować na każdego przeciwnika i dobrać oręż. Do tego dochodzą pancerze powiązane z dodatkowymi zadaniami i możliwość ulepszania broni. Same walki są dynamiczne i wymagające uników, parowania, kontrataków, a nawet zmiany broni w czasie walki. Solo pojedynki bywają stylizowane, ale serce zabawy leży w większych starciach, gdy wokół pojawia się tłum przeciwników i nie ma tu miejsca na błędy. A jeśli takie się pojawią, to mogą słono kosztować. Są też walki z bosami – członkami Szóstki, które podsumowują całe fragmenty fabularne. Eksploracja i styl rozgrywki pozwalają na skradanie, wspinaczkę, ciche eliminacje lub brutalne starcia zależnie od tego, jak gracz chce podejść do zadania. Bitwy oferują sceny widowiskowe, wprowadzające epickość. Świat jest pełen smaczków, takich jak ukryte lokacje, ogniska do odpoczynku, zagadki, mapy do odkrywania.
I tak dochodzimy do strony wizualnej Ghost of Yotei, która jest po prostu fenomenalna. Już od pierwszych minut można zachwycić się krajobrazami – wystarczy spojrzeć na wulkan, który góruje nad horyzontem. Dbałość o detale otoczenia mnie zachwyciła. Lubię, gdy gry przesuwają pewne granice. Kamera podkreśla emocje, pokazując twarze, spojrzenia, stroje i każdą walkę w filmowym stylu. Ścieżka dźwiękowa to natomiast mistrzostwo. Muzyka idealnie akcentuje napięcie, podróże, potyczki. Japońskie utwory (z tłumaczonymi napisami) w kluczowych momentach potęgują immersję.
Nie znaczy to, że nowa gra PlayStation jest pozbawiona wad. To, że ten tytuł tak wspaniale wygląda, niekiedy się na nim mści. Sprzęt po prostu tego nie wytrzymuje i czasami się przycina – nawet na PlayStation Pro. Do tego dochodzą takie błędy jak postać lewitująca nad ziemią, choć twórcy nie mieli tego w zamiarze. Poza tym dochodzi do blokowania się przeciwników w randomowych miejscach. Widać też drobny pośpiech podczas projektowania trzecioplanowych postaci, bo znacznie odbiegają one swoim wyglądem od tych pierwszoplanowych – są po prostu dużo prościej wykonane.
Jaki jest finałowy werdykt? Ghost of Yotei to produkcja piękna, dobrze napisana i wciągająca. Nie jest może rewolucyjna. Jest to pozycja bezpieczna, odhaczająca wszystkie boxy typowe dla gier PlayStation. Nie uważam, że to problem. Potrzebowałem tytułu, który nie pozostawi mnie obojętnym. I taki właśnie dostałem.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1942, kończy 83 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 55 lat

