Gotham. Rok pierwszy - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 11 września 2024Nie oszukujmy się, konwencja kryminału noir jest oparta na bardzo określonych kliszach. Nie bardzo jest przestrzeń, by się poza nie wyrwać. Jeśli jednak jest się scenarzystą pokroju Toma Kinga, to można ową kliszę przepracować na swój sposób. I stworzyć historię znakomitą.
Nie oszukujmy się, konwencja kryminału noir jest oparta na bardzo określonych kliszach. Nie bardzo jest przestrzeń, by się poza nie wyrwać. Jeśli jednak jest się scenarzystą pokroju Toma Kinga, to można ową kliszę przepracować na swój sposób. I stworzyć historię znakomitą.
Tom King z każdym kolejnym komiksem coraz mocniej pnie się w górę w mojej osobistej hierarchii komiksowych scenarzystów. Może jeszcze nie przegonił Eda Brubakera w zakresie kryminału noir, ale z pewnością depcze mu po piętach. Tutaj zaś dokonuje rzeczy niezwykłej – pisze komiks o Batmanie… bez Batmana. Gacek pojawia się ledwie zarysowany w tle, ale głównym bohaterem opowieści jest Gotham. I to dwa pokolenia przed Brucem Wayne’em.
To Gotham jest jeszcze inne. Znacząco odmienne od tego, jakie znamy. Mniej zepsute, mniej tragiczne. Mocniej przesycone nadzieją, wiarą. Mające na siebie jakiś plan, jakąś wizję… W dużej mierze zresztą realizowaną za sprawą rodziny Wayne.
Kiedy znika maleńka dziedziczka fortuny, niedawno narodzona „księżniczka Gotham”, zlecenie jej odnalezienia otrzymuje od jej matki podrzędny prywatny detektyw Slam Bradley. I kiedy trafia w sam środek intrygi związanej z „porwaniem stulecia”, jednego możemy być pewni. Jak przystało na klasyczny kryminał noir, nic nie może tutaj pójść dobrze…
Opowieść Kinga to z jednej strony swoiste podwaliny pod mit o Gotham, ale takie, jakie już znamy. Takie, w jakim Batman musiał się narodzić. To komiks o mieście, w którego trzewiach rodzi się zło, przemoc i zbrodnia. Ale też opowieść o tym, jak ikony zyskują skazy. To historia oparta na klasycznym elementarzu przyjętej konwencji, a więc mamy podrzędnego prywatnego łapsa, który nie odpuszcza, mimo że rozsądek (a także kolejne siniaki i trupy wokół) podpowiadają mu, że zdecydowanie powinien. Mamy kobiety w ujęciu klasycznych femme fatale i ponure zbrodnie, w jakie uwikłane są wielkie rody, za którymi stoją równie wielkie pieniądze. Jest tutaj żądza, jest chciwość, jest desperacja. Tragedia, cierpienie i strach. Brak też zwyczajnego happy endu, bo w kryminale noir nie ma na niego miejsca. I tych zasad King się trzyma.
Jednocześnie fascynujące jest, jak doskonale udaje mu się przetransformować popkulturową ikonę Batmana i Gotham w zupełnie nową, nieszablonową (przynajmniej w ujęciu komiksu superbohaterskiego; w obrębie noir to – jak wspominałem – klisza) opowieść. Scenarzysta wyraźnie bawi się naruszaniem monumentu rodziny Wayne’ów jako podwalin istnienia samego Gotham. A raczej stara się z typową dla siebie bezczelną swadą pokazać, dlaczego Gotham jest, jakie jest. Bo ma takich Ojców Założycieli!
Znakomita opowieść, napisana z wyczuciem i osadzona w mocno standardowym, ale wspaniale rozegranym schemacie charakterystycznym dla przyjętej konwencji – takie jest Gotham. Rok pierwszy. Słowem, cały Tom King. Kto czytał już wcześniejsze jego prace, wie, jak wprawny to jest autor, jak umiejętnie potrafi budować opowieść na kruchości i słabościach ludzkiej natury. Tym razem robi to ponownie, akurat w świecie Batmana, w jego mieście.
Za rysunki odpowiada bardzo utalentowany amerykański grafik Phil Hester, który ma pokaźne doświadczenie w pracy nad komiksem superbohaterskim, ale tym razem udowadnia, że i w kryminalnej estetyce radzi sobie świetnie. Bardzo dobrze wypada jego nieregularne kadrowanie, rezygnacja z klasycznego układu plansz na rzecz uwypuklania określonych elementów czy postaci. No i oczywiście przepyszne, pełnoplanszowe arty, tak udatnie wpisujące się w charakter noir jako takiego – odsłony tych ulic zlewanych rzęsistym deszczem i ukrytych w mroku rozpraszanym za sprawą wątłych latarni, tych trenczowych płaszczy i kapeluszy skrywających oblicza i tych dopasowanych sukni i kostiumów charakterystycznych dla mody lat 30.
Jeśli podobała się Wam kreska i kolorystyka w Good Asian. Dobrym Azjacie, to przypadnie Wam do gustu także i ta z Gotham. Roku pierwszego. Hester serwuje coś pomiędzy pracami Alexandre'a Tefengkiego a mistrza Franka Millera. Zdecydowanie jest na czym oko zawiesić.
Uwielbiam takie komiksy. Pisane w konwencji, która niby nie może za bardzo zaskoczyć, ale która wciąż porywa charakterystyczną szorstkością własnej opowieści. Jeśli historia ujęta jest w kadry za sprawą tak zdolnego rysownika, to nie można chcieć więcej. Bardzo polecam!
Poznaj recenzenta
Mariusz WojteczekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat