Gwiezdne Wojny: Załoga rozbitków: sezon 1, odcinek 6 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 1 stycznia 2025Nowy rok, nowa Załoga rozbitków? Jak wypada 6. odcinek serialu ze świata Gwiezdnych Wojen?
Nowy rok, nowa Załoga rozbitków? Jak wypada 6. odcinek serialu ze świata Gwiezdnych Wojen?
Mówi się, że jeśli w nowy rok wkroczy się w pozytywny sposób, to jest to dobry prognostyk dla kolejnych dwunastu miesięcy. Jeśli to prawda, to szykuje się fantastyczny czas dla fanów odległej galaktyki i Disneya, ponieważ produkcja Gwiezdne Wojny: Załoga rozbitków zaliczyła bardzo udany epizod.
Załoga rozbitków miewała wzloty i upadki. Dobre odcinki przeplatała z takimi, w których tempo "siadało", a decyzje postaci czy ich zachowania trudno było tłumaczyć tym, że to serial przede wszystkim dla dzieci. Za szósty epizod odpowiedzialna jest tym razem Bryce Dallas Howard, dla której nie jest to pierwsze kosmiczne rodeo. W przeszłości reżyserowała odcinki seriali z uniwersum Gwiezdnych Wojen, co widać od samego początku. Howard rozumie ten świat i dokładnie wie, co jego fani kochają najbardziej. W tym epizodzie na pochwałę zasługują reżyserski kunszt, dobre oko do strony wizualnej, a także satysfakcjonujące (w końcu!) rozwinięcie postaci.
Cieszy mnie, że pozostaliśmy na planecie, na którą bohaterowie zawitali w poprzednim odcinku. Przygoda z włamaniem do luksusowego SPA była angażująca, a teraz poznaliśmy okoliczne tereny, które okazały się bardzo różnorodne (również wizualnie). W końcu wprowadzono do grupy realny konflikt. Wcześniejsze przekomarzanie się dzieciaków było w duchu rówieśniczych relacji, ale brakowało autentycznych konsekwencji. Tym razem nastąpił rozłam. Świetnym zabiegiem było nieoczywiste podzielenie bohaterów na dwie grupki. W ten sposób Neel współpracował z Fern, a KB zdecydowała się na dołączenie do Wima. Niestety epizody są krótkie, więc ta przygoda nie trwała zbyt długo. Szkoda, bo chciałoby się więcej.
Najciekawszy był wątek KB i Wima. Dziewczyna mogła zginąć, co sama przyznała. Obyło się przy tym bez patosu, co w zasadzie sprawiło, że sytuacja była jeszcze bardziej emocjonująca. Wim w końcu mógł udowodnić, że jest nie tylko głośnym, nierozważnym dzieciakiem, ale też dobrym człowiekiem, który potrafi stanąć na wysokości zadania. A chyba nie ma trudniejszego zadania od uratowania czyjegoś życia. Muszę pochwalić grę Kyrian Kratter – widać było, jak jej bohaterka słabnie. Do tej pory aktorka nie miała zbyt wiele do grania. To była jej chwila na zabłyśnięcie, którą w pełni wykorzystała.
Gorzej, choć wcale nie źle, prezentował się wątek Fern i Neela. Był zbyt prosty. Brakowało w nim napięcia, które towarzyszyło oglądaniu Wima walczącego o życie swojej przyszłej przyjaciółki. Mimo tego w krótkim czasie rozwinięto Fern, która przestała widzieć jedynie czubek własnego nosa, a dostrzegła innych. Dzięki ograniczeniom fizycznym Neela zrozumiała, że KB również takie ma. To przy okazji cenna lekcja dla oglądających serial dzieciaków. Ograniczenia nie oznaczają tego, że ktoś jest słabszy lub gorszy. Nie trzeba na siłę z nimi walczyć.
Jude Law kradł wszystkie sceny, w których się pojawiał. Niezmiennie uważam, że jego postać jest najciekawsza z powodu nieprzewidywalnego zachowania i nieustannego zmieniania stron konfliktu. Tym razem jednak nacisk położono na dzieciaki – i była to znakomita decyzja! Bohaterowie nauczyli się, że są o wiele silniejsi razem, a końcowa scena, w której współpracowali, aby uratować statek, była tego świetnym dowodem. Fern zaczęła słuchać innych i polegać na nich, Wim mężnie zasiadł za działkiem. KB i Neel też mieli coś do roboty. Udowodnili, że nie potrzebują pomocy Joda. To dobra konkluzja dla wszystkich poprzednich lekcji i prób, na które wystawiono młodocianych bohaterów.
Wizualnie cała scena prezentowała się znakomicie. Od początku uważałem, że Załoga rozbitków stoi o poziom wyżej od większości serialowych produkcji Disneya czy Marvela, a w tym odcinku było to jeszcze lepiej widoczne. Myślę, że duża w tym zasługa Bryce Dallas Howard. Ujęcia były świetne, a efekty specjalne wykorzystane do maksimum budżetu. Wszystko to przełożyło się na prawdziwą ucztę dla oka i zapewniło nam iście kinowe doświadczenie. Załoga rozbitków znów udowodniła, że dobrze wykorzystuje efekty specjalne. Ujrzeliśmy też wielkiego, mechanicznego pająka, na którego natknęli się bohaterowie. To czysta przyjemność zobaczyć na ekranie coś stworzonego metodami praktycznymi. Wyszło fantastycznie i pasowało do tego świata. W końcu tym charakteryzowały się Gwiezdne Wojny.
Ciekawi mnie, dokąd nas zaprowadzi wątek Joda. Uważam, że jego nagła zmiana w poprzednim odcinku była zbyt szybka i nierozsądna, czego efekty zobaczyliśmy w tym epizodzie. Oczywiście złotousty łotr potrafił wyjść z opresji i uciec przed śmiercią, ale nadal znajduje się w potrzasku piratów. Podoba mi się, że to właśnie ten bohater jako ostatni musi wyciągnąć lekcję ze swojego zachowania i przeszłości. Pytanie brzmi – czy będzie w stanie to zrobić, czy może blask kredytów całkowicie go oślepi?
Bardzo się cieszę, że Załoga rozbitków rozpoczęła nowy rok w takim stylu. Do końca pozostały dwa odcinki. I sobie, i Wam życzę, aby zakończenie było równie udane. Chociaż mam problemy z tą produkcją, to nie mogę odmówić jej uroku, szczerości i wiarygodności. Nie jest bezbłędna, ale czuć w niej ducha Gwiezdnych Wojen, który wydawał się zatracony.
Zobacz także:
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1955, kończy 70 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1977, kończy 48 lat