„Hawaii 5.0”: sezon 5, odcinek 16 – recenzja
16. odcinek "Hawaii 5.0" oferuje przyjemną rozrywkę, ale ma też dość wyraźną skazę - rozczarowujące zakończenie.

"Hawaii 5.0" ("Hawaii Five-0") oferuje nam dwie sprawy odcinka nadal odcięte od jakichkolwiek przewodnich historii. Wciąż nad tym ubolewam, bo początek 5. sezonu zapowiadał ciekawsze podejście z równowagą pomiędzy proceduralem a serialem z ciągłymi historiami rozpisanymi na całą serię. Twórcom kreatywności wystarczyło tylko na 7 odcinków, bo potem dostaliśmy tylko sprawy tygodnia, często nie za dobre.
Najlepiej wypada historia Danno i Amber. Po seansie "Banshee" fajnie zobaczyć Lili Simmons w trochę innej, łagodniejszej odsłonie. Relacja tych postaci jest na pewno sympatyczna, a przygotowany wątek - banalny, ale działający. Choć było wiadomo, jak to wszystko się potoczy, czyli ostatecznie Danno w szarmancki sposób jej wybaczy i będą żyć długo i szczęśliwe, ale nie obyło się bez kilku fajnych niespodzianek. Przede wszystkim walka Danno z oprawcą - dawno nie widziałem w tym serialu, by któryś z głównych bohaterów został tak pokiereszowany. Dobrze, że twórcy jednak pamiętają o ważnym fakcie: to tylko ludzie. Drugi to moment ucieczki autem - w tej jednej scenie nie widziałem Amber, tylko Rebekę z "Banshee". Bezwzględne i satysfakcjonujące.
[video-browser playlist="667502" suggest=""]
Kryminalna sprawa tygodnia jest poprawnie prowadzona. Potrafi zaciekawić, zawiera solidne zwroty akcji i dobre pomysły. Jednak tutaj twórcy szybko się gubią - weźmy za przykład sceny z agentką z ATF, która najpierw tłumaczy, że psychopata oglądał przez kamerę, jak jego ofiary płonęły się żywcem, by chwilę później zmienić kompletnie wersję i okazało się, że jednak on tam sobie stał i patrzył. Brak mi w tym aspekcie odrobiny konsekwencji. Nie było żadnej wzmianki, że on to nagrywa i potem ogląda drugi raz, więc jak inaczej to traktować? Najgorszy jednak jest w tym brak wykorzystania po raz kolejny już potencjału gościnnego występu. Po co zatrudniać Randy'ego Couture'a do takiej roli i nie dać mu jakiejś porządnej walki z McGarrettem? Gdy Steve wpadł do pokoju hotelowego, miałem nadzieję, że to ten moment, ale nie - twórcy rozczarowują, a moją jedyną reakcją w tym momencie było "To już koniec?". Zbyt szybko i za banalnie zakończono ten wątek.
Twórcy po raz kolejny udowodnili, że duet McGarrett-Lou jest doskonały. Aktorzy mają fajną chemię i idealnie zazębiają się pod względem humorystycznym. Ich wątek w tym odcinku bawi i sprawia wielką frajdę. Nie jest to pierwszy raz, gdy panowie świetnie się sprawdzają w duecie, więc pozostaje jedynie mieć nadzieję na więcej.
Czytaj również: Bezprecedensowe osiągnięcie „Imperium” i kolejny rekord w środę – wyniki oglądalności
Pomimo kilku wyraźnych wad 16. odcinek "Hawaii 5.0" można zaliczyć do udanych. Dobrze się go ogląda, historia jest prowadzona odpowiednio i na nudę nie można narzekać.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/



naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1947, kończy 78 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1960, kończy 65 lat

