Hi-Fi Rush - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 25 stycznia 2023Nowe dzieło Tango Gameworks to dowód na to, że potrafią oni nie tylko w horrory. Rytmiczna gra akcji to tegoroczna niespodzianka, która szybko podbiła serca graczy.
Nowe dzieło Tango Gameworks to dowód na to, że potrafią oni nie tylko w horrory. Rytmiczna gra akcji to tegoroczna niespodzianka, która szybko podbiła serca graczy.
"Kiedyś to były gry. Dziś już takich nie robią" – nie raz zasłyszałem od niegdysiejszych graczy zbliżających się do 40. urodzin. Wtem na scenę wpada Microsoft i zrzuca prawdziwą bombę! Hi-Fi Rush jest właśnie tym, w co grało się ponad 20 lat temu. Nowa gra studia Tango Gameworks w znakomity sposób oddaje hołd tamtej złotej erze rytmicznych gier konsolowych.
Gra od pierwszych minut bawi i cieszy, a także uświadamia graczom, że tutaj liczy się wyłącznie rytm. To on nadaje ton wszystkiemu, co się w Hi-Fi Rush dzieje. Poczucie rytmu z pewnością ma Chai, sympatyczny chłopak, w którego wcielamy się w najnowszej produkcji autorów The Evil Within. Dzieciak ma obsesje na punkcie muzyki, w zasadzie nie rozstaje się ze swoim iPodem – biega po okolicy i udaje, że jest gwiazdą rocka. Wszyscy mają go za dziwaka, ale on się tym nie przejmuje, bo... czuje rytm!
Bo rytm ma znaczenie!
Chai udaje się do Vandelay Technologies skuszony obietnicą robotycznych wszczepów. Wpychając się w kolejkę, trafia do laboratorium, gdzie w wyniku wypadku odtwarzacz łączy się z jego ciałem i synchronizuje z playlistą. A ta jest mieszkanką oryginalnej ścieżki dźwiękowej połączonej z licencjonowanymi utworami grup Nine Inch Nails, The Prodigy czy The Black Keys. Soundtrack naprawdę wymiata, a świat dosłownie porusza się w rytm uderzeń basu. Sposób, w jaki to się dzieje, jest niezwykle dobrze zaprojektowany i przy tym czarujący.
Włodarze Vandelay Technologies, gdy tylko zorientowali się w sytuacji (co nastąpiło bardzo szybko), wysłali przeciwko chłopakowi armię robotów, która ma jeden cel – zlikwidować defekt. I tutaj przechodzimy do clou całej gry – czyli rytmicznej nawalanki w dziesiątki zakutych w metal przeciwników. W tej walce, która momentami przypomina serię Devil May Cry, nie jesteśmy osamotnieni, bo wraz z biegiem fabuły Chai zyskuje sojuszników. Nie są wprawdzie dostępni cały czas podczas rozgrywki, ale mają przydatne umiejętności, które znacznie ułatwiają osiągnięcie oceny A lub nawet S w nocie podsumowującej refren, a może i nawet cały utwór. Każda z tych postaci ma inne umiejętności. Peppermint posiada broń palną, którą rozbija pola ochronne niektórych przeciwników, Macaron z kolei jest osiłkiem, z którym najmniejszych szans nie mają tarczownicy Vandelay, a Korsica ogłusza wrogów. Tyle w walce, bo jeszcze ich umiejętności można wykorzystać poza walką, w trakcie przemieszczania się po utworach, ale tylko w miejscach do tego przystosowanych.
Tak, w grze nie ma zwykłych poziomów. Wszystko kręci się wokół muzyki, a więc poziom nazwany jest utworem, a potyczka na arenie to refren. Taki przykładowy poziom może nawet składać się z 10 refrenów, a na jego ukończenie potrzeba minimum godziny. Lokacji jest aż 12, więc łatwo sobie można przemnożyć, ile czasu potrzeba, by rytmicznym krokiem dotrzeć do finału tej ciekawej i zaskakującej pozytywnie opowieści.
To nie jest tylko opowieść o muzyce
Na pozór mogłoby się wydawać, że Hi-Fi Rush to przede wszystkim historia o muzyce, ale tak naprawdę to smutna opowieść, która może być Wam dobrze znana. Przedstawiona tu fabuła to odzwierciedlenie dzisiejszych czasów, w których bogaci jeszcze bardziej się bogacą, a biedni stają się coraz bardziej ubodzy. To fantastyczna opowieść o walce ze złą korporacją, której szefostwo nie dba o swoich pracowników. Pomiata nimi i nieustannie wykorzystuje. W samej grze znajdziemy na to wiele dowodów: wystarczy wdać się w dyskusje z robotycznymi NPC, którzy narzekają na przepracowanie albo padają z wysiłku. Fakt, to przerysowane, bo to w końcu roboty tylko, ale przekaz jest jednoznaczny. Gra stara się podtrzymać nadzieję, że korporacje zmienią swoje podejście do pracownika, którego traktują nie jak istotę ludzką, ale jak każdy zużywalny zasób.
Bo piękno nie musi być fotorealistyczne
Piękno ma wiele definicji i trudno je przypisać do konkretnej jakości. Ile osób, tyle gustów. To jak z kawą: jeden lubi białą, innemu smakuje wyłącznie czarna. Tak samo jest z oprawą graficzną. Raptem kilka dni temu rozpływałem się nad jakością Dead Space Remake, a dziś podobne zdanie mam na temat grafiki w Hi-Fi Rush, przy czym obie diametralnie różnią się od siebie.
Styl graficzny przemawia do mnie w 100 procentach! Gdyby zdecydowano się na coś innego, to byłoby to połączenie jak w związku frazeologicznym o pięści i nosie. Komiksowa oprawa jest jedynym i słusznym rozwiązaniem.
Nowe dzieło Tango Gameworks to dla mnie jedno z największych zaskoczeń tego roku! Wspaniała gra rytmiczna, z doskonałą grafiką, ciekawą historią do przedstawienia i wyjątkowymi, nietuzinkowymi postaciami. Oby więcej takich niespodzianek!
Plusy:
+ artystyczny styl i prezentacja;
+ długość gry;
+ oprawa muzyczna;
+ rozgrywka;
+ ułatwienia dla osób nieczujących rytmu;
+ przezabawna;
+ ukłon w kierunku chwalebnych gier akcji ery 2000.
Minusy:
- nieco rozczarowująca konstrukcja poziomów;
- elementy platformowe potrafią być naprawdę trudne.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat