Hillbilly. Tom 2 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 lipca 2024Będę to powtarzał do znudzenia – Eric Powell zawsze już będzie „tym gościem od Goona”. Co nie zmienia faktu, że po jego nowy autorski tytuł sięgnąłem z ciekawością. Tom drugi serii Hillbilly umocnił mnie w przekonaniu, że to był słuszny ruch.
Będę to powtarzał do znudzenia – Eric Powell zawsze już będzie „tym gościem od Goona”. Co nie zmienia faktu, że po jego nowy autorski tytuł sięgnąłem z ciekawością. Tom drugi serii Hillbilly umocnił mnie w przekonaniu, że to był słuszny ruch.
W ostatnich zeszytach Zbira czuć było już zmęczenie materiału i powolnie uwidaczniający się brak koncepcji na ciągnięcie przygód nietuzinkowego bohatera. Całe szczęście widział to także Eric Powell, który wiedział, kiedy ze sceny zejść niepokonanym, i zakończył serię… by sięgnąć po inne pomysły i środki artystycznego wyrazu. A to finalnie zaowocowało właśnie niniejszą serią, opartą na pomyśle stworzenia nowej, quasi-fantastycznej mitologii Apallachów. I to – jak na początek – całkiem dobrze się autorowi udaje.
Istotą tego komiksu jest klimat. Powell starannie konstruuje atmosferę mrocznej baśni, jakiej nie powstydziliby się nieocenzurowani bracia Grimm, a jego świat zamieszkuje cała masa mało szlachetnych stworów i potworów wszelkiej maści, z których znakomita większość ma apetyt na ludzkie mięso, albo inne, nie mniej podłe zamiary. W kontrze postawiony został ponury, tajemniczy osobnik o imieniu Rondell, wyposażony w magiczny oręż (wykuty ponoć przez samego diabła) i wielką, podskórną nienawiść do wiedźm oraz wszelkiej maści diabelskiego pospólstwa.
Kolejne rozdziały cyklu to potyczki z mniej lub bardziej groźnymi istotami demonicznej proweniencji, które zasiedlają dawno już przebrzmiałe, sielskie amerykańskie Południe. I z jednej strony da się tutaj wyczuć pewną dozę tęsknoty za tym beztroskim w swojej istocie, folkowym światkiem południowych stanów, a z drugiej otrzymujemy nadreprezentację istot diabelnie (dosłownie i w przenośni) niebezpiecznych, które z powodzeniem odzierają ów świat przedstawiony z całej sielankowości. To zabieg świadomy i zamierzony, bo zło wydaje się jaskrawsze i uwypuklone, gdy konfrontujemy je z jego przeciwieństwem.
Historyjki są proste, acz chwytliwe, w dodatku często okraszone zgrabnym suspensem. To oszczędnie skrojone opowieści z klasycznym schematem konfrontacji opartej na fortelu, z oczywistym zwycięstwem głównego bohatera. Czyli triumfującego dobra.
Opowieść o Rondellu nie zmierza jak na razie w żadnym kierunku, a jest jedynie pretekstem do zaprezentowania kolejnych epizodów i spotkań z potworami kryjącymi się w dzikich ostępach. Mam jednak cichą nadzieję, że kolejne tomy serii to zmienią i wędrówka naszego bohatera zyska bardziej określony kierunek i finalny cel.
Tym, co z pewnością nie zawodzi, jest rysunek. Wspaniała, nieco cartoonowa kreska, a także rozmiłowanie Powella do szkicowania w detalach wszelkiej maści potworów powodują, że praktycznie przy każdej planszy jest na czym zawiesić oko. Graficzna maniera autora jest na tyle rozpoznawalna, że nikt, kto zetknął się z twórcą Goona, nie pomyli jego prac z dziełami innych.
Drugi tom Hillbilly'ego to nadal przykład zgrabnie rozbudowywanego świata, który jednak nieco cierpi na brak konkretnej, długofalowej historii. Powell skupił się na konstruowaniu własnej, rodzimej mitologii, trochę po macoszemu traktując przy okazji fabularną oś opowieści. Jak na razie... mam nadzieję. Bo serwowanie takich krótkich epizodów w trakcie wędrówki donikąd szybko może odbiorcę znużyć. Szkoda by było taki świat zbyt pochopnie odstawić na półkę.
Poznaj recenzenta
Mariusz WojteczekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat