Homeland: sezon 7, odcinek 5 – recenzja
Po zeszłotygodniowym dynamicie Homeland zwalnia nieco tempo. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby przy okazji nie zostały wprowadzone pewne dyskusyjne motywy do opowieści.
Po zeszłotygodniowym dynamicie Homeland zwalnia nieco tempo. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby przy okazji nie zostały wprowadzone pewne dyskusyjne motywy do opowieści.
W najnowszym odcinku Carrie montuje ekipę i rusza na infiltracyjną akcję. W skład jej drużyny wchodzi Max, Dante i kilku specjalistów od mokrej roboty, których nie mieliśmy okazji wcześniej poznać. W jednego z zakapiorów wciela się uznany aktor James D'Arcy. Jego udział w przedsięwzięciu zwiastuje, że postać, którą portretuje, nie będzie tylko odgrywać epizodycznej roli.
Carrie i pozostali biorą się za tajemniczą kochankę Wellingtona. Ich akcja zajmuje dużą część odcinka i wpisuje się w ramy tzw. heist movie. Przy okazji pojawia się tu kilka motywów, które do tej pory nie były obecne w Homeland. Otóż serial zaczyna śmieszkować i niestety robi to dość nieudolnie. Twórcy próbują na siłę stworzyć wizerunek grupy luzaków od zadań specjalnych. Bohaterowie przerzucają się ciętymi ripostami i zjadliwymi one linerami. O dziwo bryluje w tym Carrie. All right, motherfuckers, we're back in business – rzuca bohaterka, która jest rozdygotana i podekscytowana jak nigdy do tej pory.
Takie rozrywkowe podejście do tematu to nowość w Homeland. Osobiście nie przypadło mi do gustu. Wyszło sztucznie i na siłę. Zupełnie nie pasowało do naturalistycznego stylu serialu. Sama akcja, mająca za zadanie podłożenie podsłuchu, również pozostawiała wiele do życzenie. Sprawiała wrażenie, jakby twórcy na siłę chcieli skomplikować wydarzenia, aby ich charakter był maksymalnie sensacyjny. Z drugiej jednak strony, w kolejnych epizodach może się okazać, że grupa była wodzona za nos przez przebiegłą nieznajomą, która pozbyła się obu pluskiew i wyprowadziła podsłuchujących w pole. Jeśli taka będzie prawda, całość nabierze dużo lepszego wyrazu.
Kolejny dyskusyjny motyw stanowiły wydarzenia w kościele, podczas pogrzebu ofiar masakry. Dostaliśmy tutaj rozwiązanie fabularne przypominające bardziej naiwne zagrywki z Designated Survivor niż realizm Homeland. Cóż za zwroty akcji! Cóż za niespodziewany przebieg wypadków! Żony zabitych agentów FBI pojawią się kościele w ostatniej chwili – w momencie, gdy już wydawało się, że szczęście odwróciło się od pani prezydent. Niestety nie zostały przyjęte z należytym szacunkiem. Gdy już wydawało się, że dojdzie do linczu, na ratunek paniom przychodzi jedna z wdów po zamordowanych autochtonach. Miłosiernie przyjmuje je pod swoje skrzydła, chroniąc przed gniewem radykałów. Kolejny infantylny zwrot akcji, podsumowany patetycznym przemówieniem głowy państwa.
Nic ciekawego nie wydarzyło się również u Saula. Doradca pani prezydent, po dramatycznych wydarzeniach z farmy, od razu przeszedł do ofensywy. Już w pierwszych minutach odcinka wpada na trop rosyjski w niedawnej masakrze. Zaczyna prowadzić swoje osobiste śledztwo - prawdopodobnie tak będzie wyglądał jego wątek przez najbliższe odcinki. Już teraz mieliśmy tego przedsmak. Sekrety, kłamstwa, tajemnice… Ciekawe, czy droga, którą będzie podążał Saul w najbliższym czasie, doprowadzi do kolejnego spotkania z Dar Adalem.
Na plus trzeba zaliczyć sposób, w jaki twórcy pokazują rodzące się uczucie między Dantem a Carrie. Bohaterowie różnią się nieco temperamentem, ale mają pewne cechy wspólne, dzięki którym istnieje niezaprzeczalna chemia między nimi. Mimo pewnych uproszczeń akcja infiltracyjna również miała dobre strony. Końcowe chwile mocno zabiły ćwieka bohaterom. To już kolejny raz, kiedy Homeland raczy nas krwistym cliffhangerem. Miejmy jednak nadzieję, że to twórcom nie wjedzie w krew.
Serial zaskoczył, wykorzystując pewne motywy fabularne, które do tej pory były znamienne dla mniej wymagających produkcji telewizyjnych. W całej opowieści nie odgrywają większej roli, ale nadają pewien charakterystyczny ton odcinkowi i nie da się ich zignorować. Być może znajdą się tacy, dla których podobne rozwiązania nie będą miały większego znaczenia. Innym mogą one się nawet spodobać. Osobiście uważam, że są niebezpieczne i mogą skierować Homeland na drogę infantylności i sztampowości. Dobrze, że jak na razie w całej historii serialu to tylko pojedynczy przypadek. Miejmy nadzieję, że podobne zagrania nie będą pojawiać się w przyszłości zbyt często.
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat