Horda - recenzja filmu
Może i Showmax wycofał się z Polski, ale to nie znaczy, że przestał produkować filmy w innych częściach świata. Sprawdzamy ich Hordę z Megan Fox.
Może i Showmax wycofał się z Polski, ale to nie znaczy, że przestał produkować filmy w innych częściach świata. Sprawdzamy ich Hordę z Megan Fox.
To miała być szybka i bezproblemowa misja ratunkowa. Grupa najemników pod wodzą Samanthy O’Hary (Megan Fox) rusza na ratunek porwanej w Afryce córce wpływowego polityka. Gdy żołnierze docierają na miejsce, okazuje się, że w klatkach znajdują się jeszcze dwie inne dziewczyny. Wbrew pierwotnym ustaleniom postanawiają je ze sobą zabrać. Od tego momentu cały ich plan ucieczki zaczyna się sypać. Nie dość, że muszą uciekać przed uzbrojonymi terrorystami, to jeszcze na ich drodze staje rozwścieczona, żądna krwi lwica.
Reżyser M.J.Bassett jest specjalistą od tworzenia seriali telewizyjnych, takich jak Iron Fist, Altered Carbon czy Ash kontra martwe zło. Tym razem porwał się na fabułę, do której sam napisał scenariusz, co chyba nie było najlepszym posunięciem. Oglądając Hordę, ma się nieodparte wrażenie, że twórcy w nieumiejętny sposób przerobili Predatora Johna McTiernana, zastępując kosmitę lwicą i przenosząc akcję do Afryki. Schemat pozostał w sumie ten sam. Grupa najemników ucieka z uratowanymi cywilami. Ich środek transportu zostaje zestrzelony, a następny pojawi się dopiero nad ranem. Jak nie trudno się domyślić, szeregi bohaterów z godziny na godzinę się zmniejszają. Poszczególni członkowie są w dość brutalny sposób likwidowani.
W założeniu film miał naświetlić problem hodowli dzikich zwierząt w Afryce, które są później wykorzystywane jako zwierzyna łowna dla turystów marzących o upolowaniu lwa czy słonia. Tworzone są więc obozy śmierci dla tych pięknych i zagrożonych gatunków. Szkoda, że Bassett kompletnie nie potrafi wykorzystać tego zagadnienia w swoim filmie. Idzie za to na łatwiznę, tworząc z oszalałej i krwiożerczej lwicy potwora zabijającego każdego człowieka, którego napotka na swojej drodze. Oczywiście zwierzę zostało wygenerowane komputerowo, co niestety widać. Widocznie cały budżet poszedł na kontrakt Megan Fox oraz materiały pirotechniczne. W produkcji aż roi się od wybuchów.
Trudno jest nam też uwierzyć, że O’Hary grana przez Fox jest dobrym dowódcą i sprawnym żołnierzem. Nawet część jej ekipy nie ma takiego przekonania, przez co cała dramaturgia filmu bardzo szybko siada. Cały czas widzimy aktorkę, która usilnie stara się przekonać nas, że jest najemnikiem. Robi to bardzo nieudolnie. Rozumiem, że w zamyśle twórców było osadzenie w głównej roli ładnej kobiety o znanym nazwisku, ale Charlize Theron była zajęta. Tak więc ktoś wpadł na pomysł, pewnie po obejrzeniu którejś z części Transformersów Baya, że Megan Fox będzie się nadawać. A że aktorka trochę wypadała z obiegu, to i jej wymagania finansowe pewnie nie były zbyt wygórowane. Marketingowo może i jest to dobre posunięcie, ale już nie filmowo. Fani kina wojennego bez trudu skrytykują gwiazdę za niewłaściwą postawę w scenach batalistycznych, amatorskie posługiwanie się bronią czy brak przygotowania taktycznego. A przecież mówimy tutaj o filmie, którego duża część fabuły opiera się na pokazaniu, jak współpracuje ze sobą zgrana grupa najemników.
Hordę minimalnie ratują podwładni O’Hary, którzy są charyzmatyczni i wiedzą, co robią. Dzięki nim część scen akcji jest przyjemna dla oka. Zwłaszcza Philip Winchester jako Joey Kasinski daje popis komediowego talentu rodem z lat 90., rzuca co i rusz jakimś sucharem. Podobnie jest z Brandonem Auretem grającym Dekkera. Obaj panowie robią, co mogą, by rozruszać trochę skostniały scenariusz, wprowadzając życie do niektórych scen. Niestety, nie mają ku temu zbyt wielu okazji. Niekiedy też za mocno się starają, zwłaszcza Winchester w ostatnim akcie zaczyna uprawiać autoparodię.
Michael J. Bassett stworzył średnie kino klasy B, które niepotrzebnie próbuje sprzedać jako klasę A. Niestety, słabe aktorstwo głównej gwiazdy, kiepskie efekty komputerowe i niekonsekwencja scenariuszowa odbierają cały fun z oglądania. Nawet biorąc to wszytko z przymrużeniem oka, trudno nie dostrzec tych wszystkich niedociągnięć. Szkoda, że ważny i nośny temat tonie w zalewie przeciętności. Może w przyszłości ktoś jeszcze po niego sięgnie.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat