Hulk: Szary – recenzja
Data premiery w Polsce: 16 grudnia 2015Piękna i Bestia albo potwór Frankensteina – takie skojarzenia nasuwają się po lekturze albumu Hulk: Szary.
Piękna i Bestia albo potwór Frankensteina – takie skojarzenia nasuwają się po lekturze albumu Hulk: Szary.
Scenarzysta Jeph Loeb i rysownik Tim Sale mieli intrygujący pomysł na tak zwaną „kolorową serię”, czyli historie o marvelowskich postaciach ujęte w nietypowy sposób. Są to przede wszystkim historie miłosne, chociaż daleko im do harlequinów. Spider-Man: Blue oraz Daredevil: Yellow miały formę listów/nagrań do kobiet, które odeszły. Na ich tle wyróżnia się Hulk: Gray, w którym tytułowy bohater w rozmowie z psychiatrą raz jeszcze przeżywa pierwsze dni po napromieniowaniu bombą gamma. I, jak się wydaje, odkrywa prawdę kryjącą się w podświadomości.
Twórcom udało się oddać szok i niezrozumienie, jakie towarzyszy Bruce’owi Bannerowi po tragicznym wydarzeniu, którego skutkiem stały się narodziny Hulka. Jednakże to właśnie ta postać znajduje się w centrum uwagi Loeba i Sale’a – mimo ogromu i niespotykanej siły wydaje się zagubiony niczym małe dziecko. Niezrozumienie świata budzi w nim wściekłość, a pościg ze strony wojska, kierowanego przez generała „Thunderbolta” Rossa, wywołuje agresję i eskalację przemocy.
W wejściu w klimat opowieści oraz w charakterystyce postaci kolosalną rolę odgrywają rysunki Sale’a z naniesionymi przez Matta Hollingswortha kolorami. Postać Hulka wyróżniają dwie cechy. Po pierwsze, faktycznie jest olbrzymi, a jego niedopasowanie do skali ludzkiego świata przedstawione jest w sprytny sposób, a mianowicie bardzo często w kadrach nie mieści się cała postać – np. widoczne są tylko jej fragmenty. Sama sylwetka natomiast sprawia wrażenie zwalistej i nieporadnej, wręcz dziecinnej mimo swych rozmiarów. Daleko jej do klasycznej wizji umięśnionego, zielonego potwora, ale w tej fabule taki obraz sprawdza się znakomicie.
Skoro jesteśmy już przy stronie graficznej, to pochwalić należy także świetnie oddane krajobrazy oraz zmieniający się układ kadrów nadający całości dynamiki. Kreska Sale’a przypomina bardziej klasyczne niż współcześnie tworzone marvelowskie komiksy, co dla jednych będzie zaletą, a inni mogą poczuć się rozczarowani.
Przede wszystkim jest to jednak, tak jak wszystkie dotychczas wydane w Polsce albumy z kolorowej serii, historia miłosna. Hulk będący antytezą Bannera dzieli z nim jedną rzecz: miłość do Betty Ross. Troszczy się o nią, na swój sposób pokazuje uczucie, nie pojmuje jej strachu. Czytelnik śledzi we wspomnieniach Bannera kolejne sceny dramatu rozgrywającego się między tą dwójką. Historia naładowana jest emocjami i podtekstami, a jej finał nie jest tak oczywisty, jak to się wydaje na pierwszy rzut oka.
W komiksie wiele jest też dodatkowych smaczków. Świetnie wygląda na przykład Iron Man przypominający archaiczne wyobrażenie robota. Można też napotkać nawiązania do pierwszych komiksów o Hulku, jak i parodystycznych wersji tej postaci. Chociażby sam tytuł nawiązuje do pierwotnego koloru Hulka, ale przy okazji dobrze opisuje treść – jako niejednoznaczną i pełną niuansów. Hulk: Szary jest jak życie: pełen odcieni szarości, a nie prostego rozgraniczenia na dobro i zło, czerń i biel. To także interesujące spojrzenie na postać i relacje między dwoma osobowościami zamieszkującymi jeden umysł i ciało.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat