„Humans”: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
"Humans" może nie jest oparte na oryginalnym koncepcie i porusza kwestie, które dobrze znamy z kina i telewizji, ale to nie zmienia faktu, że stacje Channel 4 i AMC stworzyły produkcję wciągającą oraz pełną uroku. To science fiction z duszą - serial, któremu nie można odmówić świetnego klimatu i realizacji.
"Humans" może nie jest oparte na oryginalnym koncepcie i porusza kwestie, które dobrze znamy z kina i telewizji, ale to nie zmienia faktu, że stacje Channel 4 i AMC stworzyły produkcję wciągającą oraz pełną uroku. To science fiction z duszą - serial, któremu nie można odmówić świetnego klimatu i realizacji.
„Humans” to produkcja z dużym potencjałem i jedna z najbardziej obiecujących pozycji tego lata. Jestem pewien, że znajdą się fani szwedzkiego pierwowzoru, którzy z tym stwierdzeniem się nie zgodzą, ale ja przyznaję się bez bicia, że „Äkta mäniskor” jeszcze nie widziałem i oceniam brytyjsko-amerykańską nowość bez żadnych uprzedzeń. Na razie – jest dobrze.
Najnowszy, 2. odcinek był nieco słabszy od pilota, ale wynika to tylko i wyłącznie z tego, że wątków oraz postaci jest tu sporo i trzeba je jakoś uporządkować oraz ze sobą połączyć. Twórcy zrobili pierwsze poważne kroki w tym kierunku i jestem pewien, że fabuła będzie z każdą kolejną minutą coraz bardziej skupiona na tym, co najważniejsze. Na razie da się zauważyć na ekranie mały chaos, jednak wszelakie wady są nadrabiane innymi aspektami.
„Humans” to przede wszystkim science fiction, w które można uwierzyć. Koncept robotów/androidów wcale nie wydaje nam się mało prawdopodobny, szczególnie gdy zestawimy go z obsesją ludzkości na punkcie nowych technologii. Pewnego dnia faktycznie może nadejść czas, kiedy maszyny nami zawładną – o czym zresztą wspominał w premierze agent ścigający świadome modele, swoisty łowca androidów. Nadto widoczne są tu więc konotacje z innym słynnym serialem Channel 4 - „Black Mirror”. Tam jednak mamy do czynienia z hermetycznymi historyjkami, które przestrzegają nas przed technicznymi nowinkami, zamykając się w około 45 minutach. Tu dostajemy soczysty dramat z ciągłą fabułą, który ma możliwość opowiedzenia o wiele bardziej kompleksowej historii.
Choć poszczególne wątki są niejako rozerwane, można już zauważyć pewne punkty wspólne. George Millican (świetny William Hurt) okazał się być współtwórcą syntetycznych ludzi i jego wątek nabrał tym samym rumieńców. Sam staruszek - nieco zamknięty w sobie i z ewidentnie bolesną przeszłością – próbuje odnaleźć siłę i odwagę, aby „wrócić do gry”, obserwując to, co dzieje się z jego wynalazkami. Co może go do tego skłonić? Może Leo, który – tak jak George – ma dużo wspólnego z tajemniczym Davidem Elsterem, „ojcem” androidów. Tak czy owak, bardzo ciekawy zwrot akcji nastąpił w wątku Leo. Czy też odnieśliście wrażenie, że jest hybrydą człowieka i maszyny?
[video-browser playlist="717219" suggest=""]
Bardzo dobrze ogląda się również poczynania Anity i Niski. To zdecydowanie dwa najciekawsze roboty – i kto wie, czy nie postacie – w całym serialu. Gemma Chan i Emily Berrington spisują się znakomicie, a przebłyski ich człowieczeństwa, choć subtelne, sprawiają, że sceny z ich udziałem wywołują bardzo dużo emocji. Scenarzyści nie mają też zamiaru poddawać się stagnacji, a świat wokół bohaterek wciąż jest zmienny. Anita już wpakowała się w takie tarapaty, że Laura chce się jej pozbyć, a Niska uciekła z burdelu. Ciekawe, co czeka je dalej.
Tak się składa, że podobnych zachwytów mieć nie można, jeśli chodzi o ludzkie postacie. Oprócz wspomnianego Millicana nie są one na ten moment nadzwyczaj interesujące. Podejrzliwa matka (choć trzeba przyznać, że Katherine Parkinson z sitcomu „The IT Crowd” radzi sobie świetnie w roli dramatycznej), napalony syn, zbuntowana córka czy zazdrosny o androida glina - w tych przypadkach podążamy według utartych schematów, ale to zapewne się zmieni, gdy poszczególne historie zaczną się bardziej zazębiać.
Choć więc nie wszystko funkcjonuje tu jeszcze perfekcyjnie, trzeba twórcom dać kredyt zaufania i czas na odpowiednie rozkręcenie akcji. Produkcja rekompensuje swoje niedociągnięcia świetną realizacją i atmosferą. Tu wyróżnić trzeba ścieżkę dźwiękową, której autorem jest Cristobal Tapia de Veer. Gdy tylko rozbrzmiewa, zaczynam tęsknić za serialem „Utopia”.
Zobacz również: Widowiskowy zwiastun filmu fantasy „Attack on Titan”
„Humans” to bardzo miła letnia niespodzianka i science fiction wysokich lotów. Miejmy nadzieję, że prezentowany obecnie poziom nie tylko się utrzyma, ale jeszcze wzrośnie - a wiele na to wskazuje.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat