Into the Badlands: sezon 1, odcinek 5 i 6 (finał) – recenzja
Końcówka sezonu Into the Badlands zaoferowała mniej akcji, bardziej skupiając się na rozwoju fabuły. Podwaliny położone pod kolejną serię mają potencjał.
Końcówka sezonu Into the Badlands zaoferowała mniej akcji, bardziej skupiając się na rozwoju fabuły. Podwaliny położone pod kolejną serię mają potencjał.
Wątki obyczajowe w domu Quinna w obu odcinkach wyglądają ciekawiej i w pewnym momencie nawet zacząłem sądzić, że pójdzie to może w nieoczekiwaną stronę. Niestety - choć jest interesująco, to nadal sztampowo i banalnie. Szybko stało się jasne, co zrobi Jade i jak to wszystko się rozwinie. Niby te miłe sceny na polu pomiędzy żonami miały rozwiać otoczkę przewidywalności, ale zabieg ten jest nieudany, dlatego też koniec końców okazuje się to nieciekawe i niewiele wnoszące. Twórcy jedynie rozwijają trochę Jade, pokazując ją jako pewniejszą siebie, niż pierwotnie można było zakładać. Niestety w tym wątku mało jest potencjału do wykorzystania w 2. sezonie. Wychodzi to przeciętnie.
Plus za rozwijanie świata przedstawionego. Pierwszy raz słyszymy coś więcej o tym, co ukształtowało rzeczywistość z opowieści Quinna. Do tego poznajemy postać Kaznodziei, który jest ojcem Lydii, aczkolwiek na razie ten religijny kult niewiele wnosi do Into the Badlands. Pomysł jest raczej zwyczajny i trudno powiedzieć, czy ma szansę rozwinąć się w kolejnej serii. Najlepiej jednak wypada pojawienie się mnichów szukających M.K. Twórcy nieźle mieszają elementy postapo, kung fu i fantasy, kreując przyjemną mieszankę. Dobrze ustawiono wszystko w taki sposób, by kameralność tego świata w 2. sezonie po prostu zniknęła. Historia w końcu może nabrać rozmachu i rozwinąć skrzydła.
Najsłabiej wypada relacja Sunny'ego z Veil. To, że kobieta ot tak uwierzyła Quinnowi, że Sunny mógł zabić jej rodziców, jest absurdalne. Dlaczego w ogóle mogła uwierzyć komuś, kogo cały czas traktowała jako zabójcę swoich rodziców, a nie mężczyźnie, którego kocha? Niezrozumiały i nieprzemyślany zabieg fabularny, który sztucznie i nieudanie wprowadza dramatyzm.
Sceny akcji nadrabiają niektóre fabularnie niedociągnięcia. Pojedynek Wdowy z Sunnym wygląda efektownie i pomysłowo. Wszystko utrzymano w stylu zahaczającym o wire-fu, który ten serial stosuje od początku. Może się podobać fakt, że przez większość walki widzimy w tych widowiskowych scenach aktorów, a nie dublerów czy kaskaderów. To świadczy o naprawdę dobrym i dopracowanym przygotowaniu. Finałowy popis M.K. w końcu daje widzom pokaz jego nadprzyrodzonej siły, chociaż mimo wszystko z tego motywu można było wyciągnąć więcej. Trochę nadrabia finałowa walka Sunny'ego z trzema mnichami. Dobra, rozbudowana choreografia oferuje pojedynek widowiskowy i przede wszystkim trudny dla bohatera. Do tej pory poza Wdową nie walczył z kimś równym, a już na pewno nie z silniejszym. Świetnie, że w roli głównego przeciwnika obsadzono kogoś takiego jak Cung Le, który mógł zaprezentować trochę umiejętności. Ciekawe jest to, że ta walka jest zarazem najbardziej utrzymana w chińskim stylu, gdzie elementy fantasy odgrywają kluczową rolę. Sami mnisi intrygują możliwością kontroli swoich mocy. Tego typu motywy są właśnie tym, co zachęca do obejrzenia 2. sezonu. Chcę więcej.
Odcinek trochę negatywnie zaskakuje w kwestii finalizacji losu Quinna. Mimo wszystko ta postać miała pewną charyzmę, którą można i przede wszystkim trzeba było lepiej wykorzystać; zabicie bohatera w tak zwyczajny sposób rozczarowuje. Na plus Stephen Lang jako Waldo - miejmy nadzieję, że jego rola w ewentualnym 2. sezonie będzie większa, bo jest to postać z potencjałem. Najlepsza jednak pozostaje Wdowa, która ma w sobie coś intrygującego, co nadaje temu serialowi pędu. Mam nadzieję, że jednak jej nie uśmiercą, jak sugerowano w jednym z cliffhangerów, bo to byłaby wielka strata.
Into the Badlands to dobry serial, który potrzebuje lepszych scenarzystów, by być naprawdę świetny. Mimo znakomitych scen akcji, których chciałoby się więcej, jest w fabule wiele dość sztampowych i nieciekawych zagrań, które można było zrobić po prostu lepiej, oferując coś mniej typowego. Mimo wszystko nie ma drugiego takiego serialu w telewizji, dlatego liczę, że 2. sezon powstanie, bo zasiane w tych odcinkach ziarna, mają szansę wyrosnąć na coś wyjątkowego.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat