„iZombie”: sezon 1, odcinek 13 (finał) – recenzja
Jedna z ciekawszych, zabawniejszych i bardziej pomysłowych premier ostatnich miesięcy dobiegła końca. Finał "iZombie" ma swoje wady, ale solidne kulminuje dobrze prowadzoną historię. Opowieść o Liv okazała się naprawdę dobrym serialem.
Jedna z ciekawszych, zabawniejszych i bardziej pomysłowych premier ostatnich miesięcy dobiegła końca. Finał "iZombie" ma swoje wady, ale solidne kulminuje dobrze prowadzoną historię. Opowieść o Liv okazała się naprawdę dobrym serialem.
"iZombie" w finale nie prezentuje sprawy odcinka, bo wszystkie wydarzenia są powiązane z głównym wątkiem sezonu. Liv je tym razem mózg wrednej Theresy z poprzedniego epizodu i przez to też sama staje się nieprzyjemna dla otoczenia. Tym razem jednak osobowość bohaterki po potrawce nie odgrywa tutaj tak istotnej roli i staje się raczej tłem. Po raz pierwszy w tym serialu skutki jedzenia mózgu nie są tak ważne dla odbioru odcinka. To chyba nawet dobrze, bo scenarzyści pokazują, że historia jest w stanie się obronić, gdy jedna z największych zalet "iZombie" pozostaje mniej widoczna.
Wątek mordercy Theresy jest związany z efektywną konspiracją, która wyśmienicie napędza rozwój wydarzeń. Twórcy wyraźnie nam tutaj mówią, że Blaine i zombie nie są największym zagrożeniem, bo czarny charakter jest ponad nimi. Właściciel firmy "Max Rager" ma niecne plany, a słowa, że to dopiero początek, mogą obiecywać, że w 2. sezonie wszystko rozwinie się w atrakcyjnym kierunku.
Blaine to czarny charakter sezonu i choć powróci w kolejnym, raczej nie będzie już grać pierwszych skrzypiec. Możemy od razu dostrzec wyraźną różnicę, bo Blaine jako postać jest ciekawy, charyzmatyczny i może się podobać, a tego samego nie można powiedzieć o właścicielu firmy "Max Rager". Choć darzę Stevena Webera sympatią, na razie sprawdza się dość przeciętnie.
Wydarzenia w sklepie mięsnym to najjaśniejszy punkt odcinka. Major w końcu dojrzewa, bierze sprawy w swoje ręce i niemal dosłownie robi rzeźnię (choć łatwość, z jaką zabija zombie, jest troszkę przesadzona...). Pewnie niektórym może się nie podobać, że sceny rozwalania głów zombie nie są pokazane. Stacja The CW nie ma najmniejszego problemu z przemocą, więc nie to jest tutaj czynnikiem decydującym o takim zabiegu. Mnie to wygląda bardziej na komiksowe podejście, chęć pokazania rozlewu krwi tak, jak widz odbierałby go na kartach zeszytu. Wygląda to dobrze, więc jakoś szczególnie nie żałuję, że twórcy poszli w tym kierunku.
[video-browser playlist="712247" suggest=""]
Major jest też problemem tego odcinka, jak i być może całego serialu. Kiedy Blaine wbił mu nóż w brzuch, a potem wyjawił prawdę o Liv, dostaliśmy emocje i dramaturgię. Jego śmierć w tym momencie mogłaby wyśmienicie zbudować sens tego finału i być fenomenalnym wstępem do kolejnego sezonu. Niestety zdecydowano się na oczywisty i banalny krok - Liv zmienia go w zombie. Nie jest to dobre wyjście, bo każdy kolejny etap jest jednak przewidywalny. Trudno było spodziewać się, że Major nagle zdecyduje się być z Liv na wieczność.
Plus w tym wszystkim taki, że te błędy okazały się bardzo istotne w procesie rozwoju Liv, która wyciąga wnioski i dojrzewa. Podjęcie decyzji o oddaniu Majorowi ostatniej dawki leku jest odważne, ale wydawało się ono formalnością. Liv musi pozostać zombie, by nadal mogła walczyć ze złem. Ciekaw jestem, w jakim kierunku rozwinie się jej relacja z Majorem, ale nie spodziewałbym się tutaj romansu. Być może jedynie jakaś akceptacja lub przyjaźń - nic więcej. Dowodem na to, jak dobrze wpłynęło to na Liv w kwestii rozwoju, jest jedna z ostatnich scen z umierającym bratem bohaterki. Dobrze, że powiedziała "nie", bo kolejny zombie mógłby skierować fabułę w nieciekawe rejony. A tak w ogóle - scena z wybuchem, w której jej brat został zraniony, jest największym idiotyzmem, jaki ten serial zaprezentował. Naprawdę, chłopak widzi rozbite szyby i trupy w środku, a zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie, podchodzi bliżej? Nie kupuję tego.
Czytaj również: Będzie 2. sezon „iZombie”
"iZombie" to serial, który szybko znalazł swoją tożsamość i stał się wartościową produkcją. Jest zabawnie, a kreatywność twórców potrafi zachwycić. Wiele tutaj wyśmienitych pomysłów, a każdy odcinek oferuje coś świeżego i niespotykanego. Jest to naprawdę zaskakująco dobra rozrywka, której trudno było spodziewać się po takim koncepcie. Oby w 2. sezonie również przygotowano niewiele odcinków i zachowano tak wysoką jakość.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat