iZombie: sezon 2, odcinek 6 – recenzja
iZombie cały czas trzyma równy poziom, dostarcza śmiechu, emocji i świetnej rozrywki. Nawet ryzykowne zabiegi wychodzą pomyślnie.
iZombie cały czas trzyma równy poziom, dostarcza śmiechu, emocji i świetnej rozrywki. Nawet ryzykowne zabiegi wychodzą pomyślnie.
Najbardziej niepokojące w iZombie było rozwijające się uczucie pomiędzy Majorem i Liv. Kiedy ostatecznie zdecydowali się być razem, istniało ryzyko, że wszystko rozwinie się w sztampową stronę, jak to często bywa w serialach amerykańskiej stacji The CW, w których romanse odgrywają kluczową rolę. Na szczęście tutaj twórcy są ponad to i bawią się konceptem, starając się pokazać go inaczej, ciekawiej - trochę lepiej. Pole do popisu daje im już kwestia braku seksu przez to, że Liv jest zombie. Wychodzi to nieźle i nie irytuje, a nawet ma potencjał na luźne sceny (których w tym odcinku nie brakowało).
Sprawa odcinka wychodzi pomysłowo i ciekawie. Po raz kolejny mamy do czynienia z inną Liv, która tym razem jest uzależniona od hazardu. Udaje się znów ukazać to z pomysłem i humorem, ale obyło się bez drastycznej przemiany, która oferowałaby więcej. Momenty zakładania się o zwyczajne głupoty naprawdę potrafiły rozbawić - jak choćby zakład z policjantem. Sprawa prosta, ale dobrze opowiedziana. Nie ma na co narzekać, szczególnie że zostało to świetnie powiązane z jednym z przewodnich wątków gangstera i zarazem dawnego pracodawcy Blaine'a. Pomysł na to, by wykorzystać schemat sympatycznego pana, który ukrywa bezwzględną naturę, nie jest niczym nowatorskim, ale tutaj wychodzi świetnie. Jego opowieść w salonie fryzjerskim w istocie jest mroczna i zbudowano wokół niej dobry klimat.
Wątek Blaine'a w szóstym odcinku pokazuje tę postać z zupełnie innej strony. Nie jest on już taki potężny, wszechwiedzący i groźny. Niby powinno to sprawić, że będzie przez to ciekawszy, ale w tym przypadku zaczynam się zastanawiać, czy aby scenarzyści nie stracili na niego pomysłu. W ostatnich odcinkach nie ma on nic specjalnego do roboty i jest jakby trochę zagubiony jako człowiek. Wątek ojca granego przez Roberta Kneppera jedynie to uwydatnił. Zabawnie wypada motyw nagłego zniknięcia ojca wtedy, kiedy zaczął robić problemy Blaine'owi. Mam nadzieję, że jednak trochę ta postać się rozrusza, bo jest coraz słabszym punktem opowieści.
Odcinek Max Wager potrafi zaintrygować tajną misją Majora. Mimo wszystko to rozwiązanie wywołuje mieszane odczucia. Z jednej strony ciekawi fakt, że magazynuje zombiaków w jakimś określonym celu i najwyraźniej ich nie zabija; z drugiej to znowu trochę pozbawia Majora wad, czyniąc z niego zbyt śnieżnobiałą postać. Uzależnienie przeszło jak za pstryknięciem palca, a tu dodatkowo nie mamy do czynienia z mordercą zabijającym, by chronić ukochaną. Nie jestem pewien, czy jest to dobry kierunek rozwoju.
iZombie pomimo kilku niedociągnięć nadal świetnie bawi. Główna bohaterka wzbudza sympatię, humoru nie brak, a historia ciekawi. Czego chcieć więcej?
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat