iZombie: sezon 3, odcinek 4 – recenzja
Ależ ten serial daje frajdy! iZombie bawi, wciąga sprawami kryminalnymi i relacjami postaci. Szkoda trochę, że główny wątek stoi w miejscu.
Ależ ten serial daje frajdy! iZombie bawi, wciąga sprawami kryminalnymi i relacjami postaci. Szkoda trochę, że główny wątek stoi w miejscu.
Sprawa śmierci plotkary jest arcyciekawie poprowadzona. Przez cały wątek widzimy, jak tropy co chwilę zmieniają się i wskazują innego winnego. To sprawia, że cała historia nabiera innego wyrazu i staje się ciekawsza, bo jako widzowie możemy zostać zaangażowani i oceniać, kto zabił. Fakt, że koniec końców odpowiada za to grupa osób jest pozytywnym zaskoczeniem, bo takim sposobem udaje się twórcom iZombie zerwać z prostymi schematami kryminałów. Przecież każdy ma prawdopodobne alibi, a nikt nie będzie z góry podejrzewać więcej niż jednej osoby, gdy nic nie wskazuje na taki obrót sprawy. Odkrycie każdego kolejnego tropu cieszy tym bardziej, że dla odmiany nie było to oparte tylko na wizjach Liv. To też jest dobre zerwanie z własnym schematem i oparcie na innych rozwiązaniach. W tym wątku mamy też cudne odwołanie do kliszy w scenie odkrycia zwłok. Jedna pani krzyczy, jak to na filmach bywa, a druga reaguje inaczej z odpowiednim komentarzem. A to daje dobry efekt.
Liv wypada całkiem dobrze. Jej ciągłe zainteresowanie wszystkim poza sprawą często potrafi porządnie rozbawić. Zwłaszcza, gdy obserwujemy przy tym reakcje zbitego z tropu Clive'a. Scenarzyści mają idealne wyczucie komediowe. Kiedy trzeba, Liv jest przerysowana, śmieszy, w innym wypadku potrafi się powstrzymać. Takie dobre skrajności widać w zadowoleniu Liv z kolejnego skoroszytu plotek czy w rozmowie z Ravim. Z nim też swoją drogą jest związane komiczny wątek filmu pornograficznego. Ten moment, gdy na posterunku cichaczem podgląda byłą aktorkę porno, wypada śmiesznie.
Cieszy mnie fakt, że Blaine nie wraca do dawnego siebie. Przynajmniej na razie. Dzięki temu jego relacja z Peyton może swobodnie się rozwijać bez niepotrzebnych komplikacji. Nie zrozumcie mnie źle, lubię komplikacje, bo one dodają kolorytu takim wątkom, ale po prostu nowy Blaine jest ciekawszy, sympatyczniejszy i rozwija się w kogoś wartościowszego dla serialu, niż ten stary. Nie zdziwiłbym się jednak, jeśli teoria Raviego jest błędna i te wspomnienia zaczną wracać z opóźnieniem.
Ravi jest w rozsypce, więc czasem jest to smutne, czasem zabawne. Twórcy dobrze lawirują pomiędzy emocjami, a humorem. Jego wspólna wyprawa z Majorem jednak nie zachwyca. Z jednej strony Ravi jest w tych scenach zabawny, odpowiednio równoważy zachowanie Majora. Z drugiej strony mamy właśnie Majora i jego krucjatę, by uratować kobietę. Jest to usprawiedliwione fabularnie, jasne, ale wychodzi nieciekawie. Jakby ten wątek nie pasował do tej całej bajki i został wepchnięty tutaj na siłę.
Główny wątek stoi w miejscu. Dostaliśmy tak naprawdę jedną scenę z nim związaną, która zbyt wiele nie wnosi. Wiemy, że jest strzelnica z kimś, kto zna prawdę o zombie. I nic więcej. Nie ma jednak żadnego tropu. Można jedynie wysnuć wniosek, że zabójstwa jest związany z tym miejscem.
A tak to iZombie daje ogrom frajdy. Bawi, emocjonuje i stanowi lekką rozrywkę na wysokim poziomie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat