Ja teraz kłamię – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 28 czerwca 2019Co jest dla nas atrakcyjniejsze, prawda czy fikcja? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Paweł Borowski w swoim nowym filmie zatytułowanym Ja teraz kłamię.
Co jest dla nas atrakcyjniejsze, prawda czy fikcja? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Paweł Borowski w swoim nowym filmie zatytułowanym Ja teraz kłamię.
Ludzie lubią zaglądać celebrytom pod kołdrę. Sprawdzać, z kim sypiają, jakimi autami jeżdżą, z jakimi uzależnieniami i problemami się borykają. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że w tej alternatywnej rzeczywistości najpopularniejszym programem telewizyjnym jest Konfesjonał gwiazd. Troje uczestników: Mat, Yvonne i Celia opowiadają w nim widowni swoją przejmującą historię, która ma chwycić słuchaczy mocno za serce i spowodować, że w czasie głosowania wybiorą właśnie ich. Jeśli im się powiedzie, wygrają fortunę. Tylko czy celebryci mówią prawdę? A może kłamią, by dostać pieniądze.
Pawel Borowski w swoim nowym filmie Ja teraz kłamię stawia poważne pytanie, czy prawda bywa jeszcze interesująca? A może filmowe historie i „prywatne” sesje gwiazd w kolorowych magazynach zmanipulowały nas tak bardzo, że jesteśmy w stanie przyjąć tylko fikcję, a prawda nas nie interesuje? Wolimi wierzyć w bajeczne życie filmowych i muzycznych gwiazd, nie dostrzegając, że w przytłaczającej liczbie przypadków ich codzienność nie różni się niczym od naszej. Nie ma tam codziennie orgii, skandali i narkotykowych imprez.
Celia (Maja Ostaszewska) jest aktorką w średnim wieku, która kiedyś była na szczycie, ale teraz dostaje coraz mniej propozycji. Reżyserzy wolą zatrudniać dużo młodsze aktorki. Jej mąż, reżyser Mat (Rafał Maćkowski), ma dla niej ciekawy projekt i szuka sponsorów. Ci jednak w głównej roli widzą młodziutką piosenkarkę Yvonne (Paulina Walendziak). I tak życie całej trójki uczestników Konfesjonału gwiazd zaczyna się przeplatać.
Ja teraz kłamię to wizualnie jedna z ciekawszych rodzimych produkcji tego roku. Katowice, które są tutaj głównym miejscem akcji, wyglądają jak futurystyczny świat. Osoby odpowiedzialne za przygotowanie rekwizytów, urządzanie pomieszczeń i wyszukiwanie lokacji wykonały genialną pracę. Każda lokacja wygląda kosmicznie. Ten zabieg bardzo pomaga w oderwaniu się od naszej rzeczywistości i zanurzeniu w tej proponowanej przez Borowskiego. Nowoczesność przeplatająca się z architekturą wnętrz rodem z lat 80. prezentuje się wręcz baśniowo.
Film urzeka także za sprawą świetnych zdjęć i zabawą obrazem. Arkadiusz Tomiak, nawiązując zresztą do tytułu filmu, bardzo często oszukuje widza, udowadniając, że to, co widzi, niekoniecznie musi być prawdziwe. Bardzo często bawi się skalą przedmiotów widocznych na pierwszym planie.
O ile warstwa wizualna zachwyca, o tyle scenariuszowo już jest gorzej. Dostajemy trzy związane ze sobą nowelki ukazujące życie każdej z postaci. Niestety, reżyser nie pokusił się o jakieś skróty, więc bardzo często niektóre sceny oglądamy trzy razy. I to nie z jakiegoś innego kąta, ujęcia czy perspektywy. Nie. To są dokładnie te same sceny. Zupełnie jakby reżyser nie wierzył, że widz je zapamiętał, dlatego z uporem maniaka je powtarza. Przez to film strasznie się dłuży i szybko nudzi. Całości nie ratuje nawet prowokująca do myślenia puenta filmu, ponieważ gdy opowieść się kończy, jesteśmy tak znudzeni, że czekamy tylko na napisy końcowe.
Rozumiem, że ten mankament mieli zamaskować znani aktorzy, których w tym filmie nie brakuje: Ostaszewska, Więckiewicz, Buzek, Woronowicz, Kulig, Chabior czy Poniedziałek. Niestety, oprócz Mai Ostaszewskiej, która gra jedną z głównych postaci, reszta pojawia się na ekranie w krótkich epizodach. Przydzielone im role w żadnym stopniu nie pokazują ich możliwości aktorskich. Są to bardzo często suche dialogi, które nie dają im nawet szansy na wykreowanie ciekawych postaci. Najlepszym przykładem są tutaj Więckiewicz i Poniedziałek, o których w skrócie można powiedzieć, że po prostu są. Pewnie tylko po to, by można było umieścić ich na plakacie i nazwiskiem zachęcić widzów do wybrania akurat tego tytułu w kinie.
Szkoda, bo Ja teraz kłamie, ma bardzo duży potencjał. Wystarczyło tylko wzorem Tarantino czy Soderbergha użyć kilku zabiegów fabularnych, by uniknąć licznych powtórzeń, a i tak przekazać zamierzoną myśl. Jedyne co z widzem zostanie na dłużej, to kilka świetnych wizualnie kadrów, dla których warto wybrać się na ten film do kina.
Źródło: zdjęcie główne: Olaf Tryzna
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat