„Jeździec bez głowy”: sezon 2, odcinek 11 – recenzja
Jeździec bez głowy żegna się w tym roku z widzami, pozostawiając wielki niedosyt. Oceniamy finał midseasonu.
Jeździec bez głowy żegna się w tym roku z widzami, pozostawiając wielki niedosyt. Oceniamy finał midseasonu.
Jeździec bez głowy ("Sleepy Hollow") w 2. sezonie to klasyczny przypadek niespełnionych nadziei. Zaproponowano nam nieustanne wzloty i upadki, przy czym produkcja niestety częściej zawodziła, niż zapewniała dobrą jakość i rozrywkę. Zaczęło się dobrze, od przysłowiowego trzęsienia ziemi, jednak twórcom nie udało się satysfakcjonująco i ciekawie poprowadzić rozpoczętych wątków - zadowolono się zbyt prostymi rozwiązaniami. Akcja odcinka "The Akeda" rozpoczyna się tam, gdzie zakończono "Magnum Opus": nadchodzi Apokalipsa, zaś Abbie oraz Crane, którzy zdobyli miecz Matuzalema, walczą z czasem i złośliwością rzeczy martwych, aby powstrzymać Molocha.
Bardzo mi w tym odcinku przeszkadzało to, że nie poświęcono ani jednej sceny na pokazanie, jak na kolejne dziwne zdarzenia (krwawy grad!) reagują zwykli, niewalczący ze Złem ludzie. Co prawda przyzwyczaiłam się już do tego, że Jeździec bez głowy kompletnie ignoruje społeczność Sleepy Hollow, która zdaje się być jak pod wpływem chocholego tańca z "Wesela", pogrążona w marazmie, otępiała, ślepa i głucha na wszystko. W "The Akeda" spodziewałam się czegoś, co pokazałoby widzom, że Crane i reszta bohaterów nie żyją w szklanej kuli, tylko w prawdziwym, reagującym na to, co się dzieje, społeczeństwie (w końcu rozpoczyna się Apokalipsa i można podejrzewać, że nie tylko w tym miasteczku dzieje się coś bardzo dziwnego). A wystarczało pokazać w jednej scenie, jak dziennikarz robi materiał z niecodziennych zjawisk atmosferycznych - już to wszystko wyglądałoby bardziej realistycznie.
[video-browser playlist="632722" suggest=""]
Jakiś czas temu pisałam, że możemy być pewni tego, iż w Jeźdźcu bez głowy nie zginie żaden z głównych bohaterów. I nie sądzę, abym się myliła, ponieważ Frank Irving został w tym sezonie zepchnięty na boczny tor, a jego znaczenie malało z każdym odcinkiem. 1. seria przedstawiła nam Irvinga jako pełnowartościową postać, która miała dużo do powiedzenia w fabule i, co ważniejsze, zyskała sympatię większości widzów. Po trafieniu do Terrytown Irving został zdegradowany do roli statysty, a w konsekwencji widzowie zobojętnieli na jego los. Nie jestem w stanie wybaczyć scenarzystom tego, że zamiast pogłębić tę postać spłycili ją do maksimum. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, jak Irving znosił pobyt w psychiatryku ani nie pokazano nam, jak z tą sytuacją zmagają się jego żona i córka. Postać Franka Irvinga została sprowadzona do jednego motywu: wielkiego poświęcenia, które zresztą nie wyglądało ani przekonująco, ani emocjonalnie. Podejrzewam, że twórcy chcą zrobić z Irvinga kolejnego Jeźdźca Apokalipsy, co nie jest złym rozwiązaniem. Gorzej byłoby, gdyby na śmierci jego przygoda z serialem się skończyła, ponieważ wtedy stałby się jedynie sztandarowym przykładem bohatera, który został popsuty przez scenarzystów tak bardzo, że jego los stał się dużej części widzów obojętny.
Dobrze, że w końcu uwolniono Jeźdźca bez głowy od postaci Molocha, który jako główny antagonista serialu miał przerażać, a jedynie męczył swoją nieudolnością. Jego diaboliczne plany nigdy nie działały, nie przekonywał również w roli przywódcy. Pozbycie się go może wyjść produkcji jedynie na dobre (chyba że planują go jeszcze wskrzesić, co byłoby posunięciem niezwykle wtórnym). Czy miejsce Molocha zajmie Henry? Wszystko na to wskazuje. Taka rola mogłaby odświeżyć bohatera granego przez Johna Noble'a, który mimo starań nie zdołał w 2. sezonie przebić się przez kiepskie scenariusze, a w rezultacie Henry Parrish z odcinka na odcinek wyglądał coraz bardziej mizernie.
Czytaj również: "Jeździec bez głowy" - Mark Goffman o finale midseasonu (SPOILERY)
Twórcy Jeźdźca bez głowy w "The Akeda" postawili na odświeżenie formuły serialu. Nie da się jeszcze przewidzieć, czy wyjdzie to produkcji na dobre - należy czekać i obserwować, w jakim kierunku będzie się toczyć historia. Przecież zawsze jeszcze można napisać bliźniaczo podobną do Molocha postać czy marnym scenariuszem zepsuć kolejnego bohatera... Odnoszę wrażenie, że Jeźdźcowi bez głowy dobrze zrobiłoby odświeżenie nie tylko opowiadanej historii, ale również ekipy scenarzystów. Kilka kolejnych odcinków emitowanych po przerwie pokaże, czy warto jeszcze w ten serial wierzyć.
Poznaj recenzenta
Kamila HladiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat