

Po trzech odcinkach widać, że zaletą nowego sezonu serialu Sleepy Hollow jest fabularna ciągłość. Ma to więcej spójności niż poprzednie sezony i dzięki temu nie mamy wrażenia, że oglądamy serial kryminalny z demonami. Fabuła jest przemyślana tak, by nie była opierana na zwykłych sprawach kryminalnych, a nawet jeśli takowe się pojawiają, są one związane z głównym wątkiem sezonu. To może się podobać, bo robi to lepsze wrażenie niż wcześniejsze odcinki.
Tylko ten odcinek to niestety wielka powtórka z rozrywki. Postać jeźdźca bez głowy jest już wyeksploatowana do granic możliwości. Jej powrót w tym odcinku jest wymuszony i niepotrzebny. Rozumiem, gdyby oryginalny tytuł odpowiadał polskiemu i twórcy byliby zmuszeni wprowadzić z powrotem ten czarny charakter, ale nie mieli tego obowiązku. Wszystko jest przez to schematyczne, przewidywalne i oczywiste, bo każde zachowanie złoczyńcy i bohaterów jest takie samo, jak już oglądaliśmy w przeszłości. Nuda.
Nowa grupa bohaterów na razie nie porywa i nadal porusza się w sztywnych ramach schematów. Nie są ani ciekawi, ani sympatyczni, a ich przewidywalne reakcje i zachowania pozostawiają wiele do życzenia. Nawet zasugerowany romans jednego z bohaterów z Ginny jest mdłą oczywistością, która nie za bardzo jest w tym wszystkim potrzebna. Relacje pomiędzy bohaterami też nie są zbyt interesujące, a wręcz przypominają odznaczanie kolejnych punktów na liście. Tym razem opieramy się na prawdzie o Ichabodzie. Nie zapominajmy o czarnym charakterze, który przypomina postać z parodii gatunku.
Kwestia Diany i jej córki także jest w tym odcinku potraktowana po macoszemu. Nie mam nic przeciwko schematom i oczywistościom, jeśli jest to przedstawione w atrakcyjnej formie, ale twórcy idą po linii najmniejszego oporu. Negatywna reakcja Diany na wieść o przeznaczeniu córki jest tak samo oczywista, jak to, że koniec końców będzie zmuszona zaufać Ichabodowi i spółce.
Najgorszy w tym wszystkim jest cliffhanger, który opiera się na kliszy z filmów science fiction w stylu Prometheus. Pamiętacie, jeśli coś rusza się na ziemi i nie wiecie, co to, trzeba się do tego pochylić, bo na pewno zaraz nie skoczy wam na twarz. Mam przynajmniej nadzieję, że pomysł z tą czarną mazią jakoś rozrusza serial w kolejnych odcinkach.
Źródło: fot. Tina Rowden/FOX
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

