Judasz i Czarny Mesjasz - recenzja filmu
Po wielu miesiącach Judasz i Czarny Mesjasz jest już legalnie dostępny w Polsce. Z tej okazji oceniam, czy warto obejrzeć jednego z laureatów tegorocznych Oscarów.
Po wielu miesiącach Judasz i Czarny Mesjasz jest już legalnie dostępny w Polsce. Z tej okazji oceniam, czy warto obejrzeć jednego z laureatów tegorocznych Oscarów.
Podczas Oscarów 2021 można było zauważyć pewną tendencję. Nominowana została cała grupa filmów o bardzo podobnej tematyce. Dotyczyła ona ukazania uciśnionej społeczności afroamerykańskiej w Stanach Zjednoczonych. To nie pierwszy raz, kiedy Akademia wyróżnia ważne społecznie filmy. Tym razem, w związku z ruchem Black Lives Matter oraz protestami ulicznymi, które miały miejsce po zabójstwie George’a Floyda, taka tematyka stała się jeszcze bardziej aktualna. Inna sprawa, że poza wpisaniem się w kulturowy ruch rewolucyjny, Judasz i Czarny Mesjasz jest po prostu bardzo dobrym filmem.
Filmy biograficzne nie zawsze gwarantują wysoką jakość. Każdy z nas pewnie potrafiłby wymienić chociaż jedną biografię, która została zekranizowana w marny sposób. Na przestrzeni lat wiele takich tytułów podzieliło widownie: Billie Holiday z 2021 roku nikogo nie zachwyciła, Bohemian Rhapsody zostało oskarżone o zmienianie wydarzeń historycznych, Vice szokowało nas swoim hipsterskim pomysłem a Jackie tak naprawdę niepotrzebnie powstała. Inaczej jest w przypadku Judasza i Czarnego Mesjasza. Film Shaki Kinga stanowi przykład, jak tworzyć tego typu kino.
Fabuła została oparta na faktach i przedstawia losy Freda Hamptona, który w latach 60. przewodniczył Partii Czarnych Panter w stanie Illinois. Hampton był zaledwie dwudziestojednoletnim aktywistą, który prywatnie dawał się poznać jako spokojny i poważny człowiek. Jednak przemawiając, mógłby nakłonić całą salę słuchaczy do skoku w ogień. Równocześnie poznajemy historię Williama O'Neala, który niefortunnie próbuje ukraść samochód, podszywając się pod agenta FBI. W zamian za uniknięcie więzienia władze oferują mu wejście w szeregi Federalnego Biura Śledczego jako informator donoszący o poczynaniach Hamptona. Sprawa komplikuje się, gdy O’Neal zaczyna rozumieć postulaty przywódcy Czarnych Panter i staje się rozdartym w swoich działaniach.
W tle pojawia się jeszcze masa innych bohaterów i nazwisk, jednak to dwóch odtwórców głównych ról - Daniel Kaluuya i Lakeith Stanfield - staje się najlepszą częścią filmu. Produkcja ukazuje skomplikowaną relację Hamtpona (Kaluuya) i O’Neala (Stanfield), którzy zaczynają razem współpracować. O’Neal staje się ochroniarzem Hamptona oraz osobą, która zawsze jest w potrzebie i w pobliżu. W międzyczasie zdradza swojego przywódcę i przyjaciela, informując o jego działaniach FBI. Ich występy aktorskie są na tyle dobre, że na ekranie zaczynają ze sobą rywalizować o to, kto zagrał lepiej. Rozdarcie emocjonalne oraz najcięższe emocje, które pojawiają się na twarzy Stanfielda, rywalizują (również o Oscara) z wybuchowymi przemówieniami, które głosił Daniel Kaluuya i które zapierają dech w piersiach. Z niewiadomego mi powodu obie role zostały nominowane w kategorii aktorów drugoplanowych, pomimo że Kaluuya grał w filmie główną rolę. To też przyczyniło się do bratobójczej batalii o najważniejszą statuetkę, którą mógł dostać tylko jeden z nich.
Obok zachwycających występów aktorskich przychodzi nie do końca zachwycający scenariusz. Historia dwójki Panter w wielu momentach staje się zbyt niezrozumiała ze względu na przewijające się wokół postacie. Cały wątek koalicji ochroniarza Hamptona z FBI wypada momentami karykaturalnie, tworząc pewnego rodzaju kryminał niskich lotów. Jednak z drugiej strony główna oś, na której koncentruje się scenariusz, to osoba Hamptona. Jego postać została napisana z doskonałą dawką tragizmu, tajemniczości oraz autentyczności. Hamtpon przez cały czas trwania rewolucji wie, że prędzej czy później zostanie zabity. Pomimo tego angażuje się w stu procentach w sprawę, którą rozpoczął i o którą tak walczy. To - połączone z rewelacyjnym przygotowaniem aktorskim ze strony Daniela Kaluuyi- skutkuje wciągającą historią.
Stany Zjednoczone są ekspertem, jeżeli chodzi o rozliczanie się ze swoimi demonami przeszłości. W związku z aktualną sytuacją społeczną oraz problemami, jakie mają tam miejsce, Judasz i Czarny Mesjasz pełni mniej więcej taką samą rolę, co Krzyżacy dla Polaków. Obrazy ulicznych zamieszek oraz protestów są aktualne nawet dla nas w Polsce. W dodatku historia Hamptona zgrabnie łączy się z niedopowiedzianą intrygą z filmu Proces Siódemki z Chicago, który również brał udział w oscarowym starciu. Film w intrygujący sposób opowiada o postaci ważnej historycznie, tworząc kawałek dobrego kina. Nic dziwnego, że dostał aż sześć nominacji do Oscara, z których wygrał dwie.
Podchodziłem do tego filmu sceptycznie, mając świadomość, że nie jestem docelowym adresatem zekranizowanej historii. Podczas seansu jednak zachwyciła mnie aktualność przekazu, rewelacyjne kreacje aktorskie oraz jakość, z jaką został nakręcony film. Po zakończeniu Judasza.. mogę śmiało stwierdzić, że jest to tytuł, który powinien stanowić kanon filmów biograficznych. Warto więc obejrzeć tę pozycję z kilku powodów. Po pierwsze, jest to kino edukacyjne, które otwiera oczy na kilka ważnych społecznie kwestii oraz pokazuje inną stronę historii. Po drugie, King, Kaluuya i Stanfield weszli na gorące podium topowych aktorów, przed którymi jeszcze wiele znakomitych ról. Dobrze, że mieli w końcu okazję do pokazania, na co ich naprawdę stać. W końcu, po trzecie – Judasz i Czarny Mesjasz to dobre, niełatwe kino, które zostało dostosowane do każdego. Czas poświęcony na seans nie będzie więc czasem straconym.
Poznaj recenzenta
Bartek SzukielKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat