Kapitan Ameryka. Steve Rogers. Tom 1 – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 18 marca 2020Kapitan Ameryka. Steve Rogers jest komiksem, który w 2016 roku wstrząsnął Ameryką. Teraz za sprawą wydania historii przez Egmont, możemy po kilku latach sprawdzić, jak dziś prezentuje się historia, w której Kapitan Ameryka z dumą na twarzy wypowiada „Hail Hydra”.
Kapitan Ameryka. Steve Rogers jest komiksem, który w 2016 roku wstrząsnął Ameryką. Teraz za sprawą wydania historii przez Egmont, możemy po kilku latach sprawdzić, jak dziś prezentuje się historia, w której Kapitan Ameryka z dumą na twarzy wypowiada „Hail Hydra”.
Kapitan Ameryka jest bardzo ważny dla kultury komiksowej, chociaż od lat historie z postacią wymyśloną przez Joe’ego Simona i Jacka Kirby’ego nie były zbyt popularne. Nick Spencer postanowił jednak wywołać niemałe zamieszanie, co przełożyło się na spore zainteresowanie historiami ze Steve’em Rogersem w roli głównej. Oto bowiem okazało się, że w najnowszej serii poświęconej herosowi, ten jest agentem Hydry. Reakcje były burzliwe, często bardzo skrajne i ocierające się o absurd, scenarzysta zaś musiał uspokajać fanów przed wydaniem kolejnych zeszytów, że to dalej ten sam Kapitan Ameryka. Nikt nie zrobił zamachu na kanon, prawda zaklęta w tej historii nie jest do końca taka, jak mogło wydawać się niektórym po pierwszym zeszycie.
Palenie komiksów rzeczywiście okazało się nie być najlepszym rozwiązaniem i dość szybko dowiadujemy się, że zmiana u Kapitana Ameryki w nazistę nastąpiła wraz z jego odmłodzeniem, które spowodowane było działaniami kostki Kobik pod postacią dziewczynki. Wydawało się, że po wydarzeniach w Pleasant Hill Steve, odzyskawszy młodość, znowu będzie kopał tyłki w imię wielkiej Ameryki. Jednak w historii Spencera faszystowska organizacja Hydra nie tylko dochodzi do głosu i robi to jeszcze mocniej, siejąc terroryzm, ale też ma u swojego boku Steve'a Rogersa, który jako podwójny agent służy Red Skullowi. Warto jednak podkreślić już na samym początku, że Nick Spencer nie kłamał, mówiąc, że to wciąż ta sama postać, na zawsze wierna swoim ideałom. Z tą różnicą, że na szczycie jego systemu wartości są te reprezentowane przez Hydrę.
Kapitan Ameryka. Steve Rogers. Tom 1 porusza serca fanów kadrem, na którym Kapitan Ameryka wypowiada „Hail Hydra” i jest to oczywiście zrozumiałe, bowiem od zawsze była to postać przejawiająca wszelkie pozytywne wartości obywateli Stanów Zjednoczonych. Steve Rogers jest od dekad uosobieniem siły wojska amerykańskiego i choć z początku był narzędziem propagandy w zamyśle twórców (uderzając choćby Adolfa Hitlera na pierwszej okładce), miał pokazywać swoją siłę i dbać o dobre morale obywateli. Dlatego wielu głowiło się, jak można teraz zaprzepaścić te wszystkie lata i zrobić z niego nie tyle antagonistę, co agenta Hydry. Spencer wiedział jednak, że nie da się tak mocno zaingerować w kanon, a chciał przecież pchnąć życie w komiksy o Kapitanie Ameryce. Świetnym pomysłem zatem okazało się zmienienie jego wspomnień tak, aby pamiętał swoje dzieciństwo przez pryzmat nauk wpajanych przez Hydrę. To sprawia, że wciąż jest idealistą, nie typowym dyktatorem chcącym władzy nad światem. Nie jest w końcu drugim Red Skullem, który widzi funkcjonowanie państwa zupełnie inaczej. Steve Rogers chce lepszego świata, ale ten proces zostanie przeprowadzony pod totalitarnymi rządami. Ukazanie motywacji i sposobu działania tytułowego bohatera są w komiksie fantastycznie wyłożone i przedstawione.
Całość potrafi dotknąć czytelnika jeszcze bardziej tym, że stanowi komentarz społeczny i polityczny, związany z wieloma problemami na szczycie w Stanach Zjednoczonych, gdzie władza trafia do ludzi niekompetentnych lub niewłaściwych. Komiks powstawał w momencie, gdy Donald Trump kandydował dopiero na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych i być może wrzucanie jego słów w usta Red Skulla jawi się jako wątpliwej jakości propaganda, ale jednak element komentarza jest nieodzowny dla historii o Kapitanie Ameryce. Dzięki temu jeszcze lepiej pokazuje kontrast pomiędzy odwiecznym rywalem Steve’a Rogersa a właśnie tytułowym bohaterem, który nawet będąc po stronie Hydry, myśli zupełnie innymi kategoriami, jeśli chodzi o ostateczny kształt państwa. Trudno zatem podczas lektury wyzbyć się wrażenia, że takie przedstawienie sytuacji od samego początku to najlepszy pomysł na zaprezentowanie nowej historii z odmłodzonym Kapitanem Ameryką.
Choć mamy tutaj Kapitana Amerykę nazistę, to jednak nie jest to tylko wytrych fabularny lub coś w rodzaju zmyślnej atrakcji, która ma na celu sprzedanie większej liczby numerów. Właściwie na przestrzeni całego tomu widzimy wiele cech Kapitana przepuszczonych przez zupełnie inne sito, udowadniając nam tym samym, jak wyjątkowym charakterem jest Steve. Wciągnięty w fabułę czytelnik chłonie wszystkie te elementy, w których tytułowy bohater dalej jest sobą, nawet zindoktrynowany przez nauki Hydry, wciąż jest człowiekiem o wielkim sercu. Śledzimy jego szaleńcze pomysły lub podążanie po trupach (wypchnięcie z samolotu Jacka Flaga), ale wciąż mamy niezłomnego i pełnego idei mężczyznę. Odwrócenie tej sytuacji daje nam potwierdzenie, że nawet będąc nazistą, ten pragnie idealnego świata. W trochę bardziej szalonym wydaniu, ale jednak.
Dlatego też trudno nie docenić kunsztu Spencera, który fantastycznie poukładał wszystkie te elementy i sprowokował sytuację, mogącą być dowodem na wielkość Kapitana nawet w momencie, gdy ten jest obrzydliwy ideologicznie. Nie oznacza to jednak, że komiks ustrzegł się błędów. Kapitan Ameryka. Steve Rogers napotyka problemy z narracją, głównie jeśli chodzi o wątki poświęcone Sharon Carter i Marii Hill oraz przy okazji wszystkich tych wtrąceń z II Wojny Domowej. Zmiana tonu jest zauważalna na przestrzeni całego tomu, gdyż z nieco bardziej przyziemnej historii otrzymujemy superbohaterskie konfrontacje. Jest tutaj jednak wszystko to, co dobre u Spencera; świetnie wyważony humor i polityczny komentarz, który naprawdę robi tutaj robotę. Bo nawet jeśli ktoś odniesie wrażenie, że autor łopatologicznie stara się nam wyjaśnić pewne kwestie, to jednak wiele jest też momentów, w których wychodzi geniusz scenarzysty. Weźmy choćby ten moment, gdzie pokazany jest mężczyzna z problemami, w kilku kadrach dostrzegamy jego motywację i to, co kierowało nim, gdy decydował się przystąpić do Hydry i oddać za nią życie. Spencer pokazuje też, na jakim typie ludzi żeruje Red Skull i wystarczyło do do tego naprawdę kilka stron, aby tak świetnie zarysować zaistniałą sytuację.
Z narracją nie ma z kolei problemów, gdy otrzymujemy bardzo ważne retrospekcje z młodości Steve'a, które dodatkowo przeplatane są bardzo pomysłowo z wydarzeniami z teraźniejszości. Tym bardziej, że dzieje się naprawdę dużo, ale dobrze akcentowane są w wszystkie wątki w tej historii. Szczególnie imponujące jest ukazanie działań Kapitana Ameryki, który niezwykle sprawnie porusza się po szachownicy i zawsze wie, którą figurą akurat poruszyć. Nie oznacza to jednak, że jest nieomylny i zdarzy mu się nie raz stracić z planszy figurę.
Słów jeszcze kilka o oprawie wizualnej w wykonaniu Javiera Piny i Jesusa Saiza, która jest zdecydowanie przeciętna. Sceny walk są mało dynamiczne, a szczególnie w oczy razi nowy kostium Kapitana Ameryki. Jest mało atrakcyjny, a jego nowa tarcza choć daje nowe możliwości, to jednak kadry nie zawsze mogą oddać wszystkie te rewelacje w warstwie graficznej.
Zdegenerowany Kapitan Ameryka zabijający dla własnych celów. Takie oblicze ikony rzeczywiście jest niepokojące i prowokuje wiele pytań, co jest zdecydowaną zaletą komiksu. Spencer świetnie poukładał wszystkie klocki, udowadniając, że to naprawdę skrzętnie zaplanowana intryga i nic nie jest tutaj dziełem przypadku. Śmiało można powiedzieć, że po latach Kapitan Ameryka. Steve Rogers wciąż jest świetnym wprowadzeniem do Tajnego Imperium.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1992, kończy 32 lat