Kettering Incident: sezon 1 – recenzja
Kettering Incident to australijski, mroczny serial, próbujący nawiązać klimatem i fabułą do klasycznych produkcji, takich jak Miasteczko Twin Peaks czy Z Archiwum X. Efekt finalny jest zadowalający, jednak daleko mu do wyżej wymienionych arcydzieł telewizyjnych.
Kettering Incident to australijski, mroczny serial, próbujący nawiązać klimatem i fabułą do klasycznych produkcji, takich jak Miasteczko Twin Peaks czy Z Archiwum X. Efekt finalny jest zadowalający, jednak daleko mu do wyżej wymienionych arcydzieł telewizyjnych.
Akcja serialu rozgrywa się w miasteczku Kettering, znajdującym się wśród dzikich lasów Tasmanii. Główna bohaterka Anna Macy w wieku czternastu doświadczyła niewytłumaczalnego zjawiska, kiedy wraz ze swoją przyjaciółką zapuściły się w nieznane rejony pobliskiej puszczy. Z tamtego wydarzenia Anna pamięta jedynie niepokojące dźwięki i intrygujące światła. Po ośmiu godzinach bohaterka została odnaleziona w opłakanym stanie. Jej przyjaciółka zaginęła.
Aby poradzić sobie z traumą z dzieciństwa, Anna wyjeżdża do Londynu, gdzie zostaje renomowanym lekarzem. Niestety przeszłość nie daje jej spokoju. Bohaterce wciąż towarzyszą niepokojące wizje i zaniki pamięci. Finalnie, kobieta wraca do swojej rodzinnej miejscowości i trafia w sam środek tajemniczych wydarzeń, nierozerwalnie związanych z pobliską dziką i nieokiełznaną przyrodą.
Zarys fabularny The Kettering Incident może zaintrygować. Ten małomiasteczkowy charakter, mroczny klimat i nastrój pierwotnej grozy, którego źródło znajduje się gdzieś w głębi nietkniętego przez ludzi lasu, może zafascynować wszystkich miłośników estetyki Twin Peaks czy The X-Files. Twórcy z resztą nie kryją się z inspiracjami. Już w pierwszych odcinkach budują relacje między mieszkańcami Kettering za pomocą tajemnicy, niedopowiedzeń i zagadek o charakterze paranormalnym.
Niestety sekrety i tajemnice mieszkańców wkrótce stają się elementem dominującym w fabule. Gdzieś na dalszy plan schodzi klimat, nastrój i niezwykła przyroda Tasmanii, a kluczowe stają się relacje łączące postacie, przepychanki między miejscowymi przedsiębiorcami czy wątki miłosne. Momentami można odnieść wrażenie, że serial jest po prostu przegadany. Wiele odcinków wypełniają niekończące się dialogi, z których bardzo często nic nie wynika. Scenarzystom nie udało się interesujący sposób rozbudować historii. Popełnili wiele błędów, skupiając się na mało znaczących szczegółach, które nie miał większego znaczenia, ani przy budowaniu odpowiedniego klimatu, ani przy rozwijaniu wątku głównego.
Największą siłą serialu jest bez wątpienia Tasmania. Twórcom udało się pokazać (istniejące naprawdę) miasteczko Kettering w sposób niezwykły. Wyczucie estetyki ich nie zawiodło, dzięki czemu oprawa wizualna serialu to coś, dla czego warto po prostu go obejrzeć. Tasmania w Kettering Incident to nie egzotyczna wyspa, ale surowe, spowite mgłą miejsce, charakterystyczne raczej dla stylistyki skandynawskiej, niż dla słonecznej Australii. Największe wrażenie robi oczywiście mroczna, tasmańska dżungla. Choć w jedynym jak do tej pory sezonie, nie doświadczamy wielu scen z nią w roli głównej, to i tak jest to dominujący motyw serialu. I bardzo dobrze że tak się dzieje, bo pozostałe wątki już nie mają takiej siły.
Poboczne historie postaci potrafią dość mocno osłabić jakość poszczególnych odcinków. Wątek główny, czyli zaginięcia w lesie i geneza niewyjaśnionych wydarzeń, rozmywa się pośród kolejnych przegadanych i niezbyt dobrze napisanych scen. Motyw przewodni sam w sobie może zaintrygować, niestety pojawia się on tu i ówdzie i często odgrywa rolę drugoplanową. Twórcy wyraźnie chcą oszczędnie dawkować nam najbardziej smakowite kąski. Robią to jednak w nieumiejętny sposób, przez co fabuła traci na napięciu i staje się momentami miałka.
Kettering Incident opowiada historię za pomocą narzędzi charakterystycznych zarówno dla symbolicznej bajki, jak i naturalnego realizmu. Z jednej strony serial podejmuje dość istotne tematy w kwestii ekologii oraz równowagi pomiędzy przyrodą a cywilizacją, z drugiej wchodzi w sferę magii, gdzie rzeczywistość bywa relatywna. Siła drzemiąca w dżungli ewidentnie ma charakter nadnaturalny, mimo że twórcy wielokrotnie mylą tropy w tej kwestii. Takie połączenie często sprawdza się doskonale, wprowadzając głębie do opowieści fabularnych. Brutalna rzeczywistość w połączeniu z niepoznaną i nieokiełznaną magią tworzą przepiękny, romantyczny mit. W Kettering Incident zabrakło trochę umiejętności w prawidłowym zarządzaniu taką estetyką. Zabrakło emocji, które poruszyłyby widzem.
Mimo to serial ma wiele niewątpliwych zalet, dla których warto się z nim zapoznać. Oprawa audiowizualna robi piorunujące wrażenie. Elizabeth Debicki, wcielająca się w główną bohaterkę, ma wystarczającą aktorską charyzmę, aby pociągnąć fabułę w odpowiednia stronę. Klimat momentami gęstnieje i tworzy nastrój, którego nie powstydziłby się David Lynch. Twórcy Kettering Incident pracują właśnie nad drugim sezonem produkcji. Istnieje szansa, że opowieść zyska na jakości, a twórcy ucząc się na błędach, poprawią niedociągnięcia i stworzą coś naprawdę wyjątkowego.
Źródło: zdjęcie główne: Materiały promocyjne
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat