Kolano Ahed - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 24 czerwca 2022Kolano Ahed igra z widzem od pierwszych minut, a reżyser Nadav Lapid wysyła jasne sygnały, że to nie będzie łatwy spacerek po jego filmowym manifeście.
Kolano Ahed igra z widzem od pierwszych minut, a reżyser Nadav Lapid wysyła jasne sygnały, że to nie będzie łatwy spacerek po jego filmowym manifeście.
Wieloznaczność nowego filmu Lapida funduje na pewno ciekawy seans, ale czy Kolano Ahed to rzeczywiście siła natury, coś w rodzaju burzy piaskowej na wielkiej pustyni? A może to tylko piasek podrygujący na małej plaży w nadmorskim miasteczku?
Bohater imieniem Y przybywa do Sappiru, gdzie ma odbyć się spotkanie dotyczące jego ostatniego filmu dokumentalnego. Miejsce wydaje się opustoszałe, wypalone przez doskwierające tam słońce. Jest tam jednak pracowniczka Ministerstwa Kultury, Yahalom, która robi wszystko, by miejscowość odżyła. Jest coś nietypowego w tym, jakie konwenanse i zasady panują w systemie. Nasz bohater Y niekoniecznie chce się im podporządkować.
Kolano Ahed to nie jest prosta opowieść o kwestiach cenzorskich i sposobach unikania spojrzeń władzy. Nedav Lapid na tapet bierze znacznie więcej tematów. Ważna jest w tym przypadku znajomość kontekstów lub chociaż podstawowa wiedza na temat tego, co dzieje się w Izraelu. Zapewne jest to kwestia indywidualna, ale uważam, że trudno odbierać to dzieło jako obraz uniwersalny. Reżyser nie chce prowadzić nas za rękę. Może jedynie na początku, bo potem jego przewrotność i formalna wolność daje się we znaki.
Wystarczy spojrzeć na Y. Bohater nosi skórzaną kurtkę, wydaje się bardzo wyluzowany, jest człowiekiem związanym ze sztuką. Może niekoniecznie awangardową, raczej społecznie zaangażowaną. W samym filmie mamy do czynienia z wieloma pomysłami na niekonwencjonalne prowadzenie historii. Twórca przeplata wszystko różnorodnymi wizjami w akompaniamencie utworów muzycznych.
Kontekstu nie wymaga oczywiście bardzo ogólne spojrzenie na świat, który agituje młode pokolenie, wychowuje je w nienawiści do drugiego człowieka (zwanego wrogiem) i przekonaniu, że silniejszy ma zawsze rację. Reżyser jest bardzo ironiczny. Czuć jego niechęć i bunt manifestowany za pomocą Y. Na początku to działa, ale później Lapid skacze z jednego tematu na drugi, co w tak krótkim filmie staje się niestrawne. Zanim produkcja na dobre się rozwinie, pojawiają się napisy końcowe i ostatecznie pozostaje spory niedosyt.
Nie jest to film łatwy w ocenie. Podzielone opinie na jego temat są w tym przypadku bardzo intrygujące. Złożoność tematyczna i systemy wartości prezentowanych bohaterów zderzają się z ironią i humorem nieoczywistym, co jednym przypadnie do gustu, innym nie. Reżysera nie obchodzi zadowalanie widzów i pokazywanie łatwych dróg interpretacji. Seans wymaga koncentracji, aby formalne sztuczki nie pokryły mgłą tego, co istotne. Nie zawsze się to udaje, ale ta intensywność ma swój urok i zdecydowanie warta jest sprawdzenia.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat