Kroniki Times Square: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
W nowym odcinku Kronik Time Square postanowiono jeszcze bardziej zwolnić rozwój wydarzeń, ale tym razem więcej czasu poświęcono bohaterom.
W nowym odcinku Kronik Time Square postanowiono jeszcze bardziej zwolnić rozwój wydarzeń, ale tym razem więcej czasu poświęcono bohaterom.
Przed tygodniem pisałem o tym, że twórcy za bardzo skupili się na rozwijaniu branży porno, a nie samych bohaterów. Tym razem było odwrotnie i cała ta otoczka związana z filmami dla dorosłych i pracą kobiet na ulicy zeszła na drugi plan. Więcej czasu poświęcono bohaterom, ale także serial ten zyskuje coraz większy wymiar psychologiczny. Oglądanie zachowań i reakcji różnych warstw społecznych tamtego okresu jest z każdym odcinkiem jeszcze bardziej widoczne. Najważniejsze jednak, że w I See Money postacie wreszcie miały więcej do powiedzenia i uzyskaliśmy przynajmniej kilka znaczących wskazówek dotyczących dalszego rozwoju wydarzeń.
Najwięcej czasu dostała w tym odcinku Maggie Gyllenhaal, która wciela się w bohaterkę o pseudonimie Candy. Jest to z pewnością jedna z najciekawszych postaci w serialu, a sama aktorka nie ma łatwego zadania. Myślę, że swoją rolę w serialu HBO zapamięta na długo, bo niecodziennie w telewizji aktorka ma (nie)przyjemność zagrać w scenie, gdzie podczas oralnych pieszczot jej partner umiera. W każdym razie granie Candie wychodzi jej znakomicie i jest niesamowicie autentyczna w swojej roli.
Właśnie słowa określające autentyczność danych elementów serialu są najczęściej pojawiającymi się w kontekście produkcji. Realizm widoczny jest nie tylko w idealnie odwzorowanych realiach, ale przede wszystkim w kreacjach aktorów. Wspomniana Gyllenhaal, ale także James Franco są w swoich rolach wyśmienici i stanowią prawdziwą ozdobę każdego odcinka. The Deuce wypracowały także własną tożsamość i serial ten nie musi jechać na nostalgii. Nie puszcza się tam co chwilę znanych kawałków muzycznych z okresu, w którym dzieje się akcja. To nie jest serial dla osób, którzy pamiętają ten okres z własnego życia, ale dla wszystkich tych, którzy zainteresowani są motywem przewodnim.
Jak w przypadku każdego odcinka zanurzamy się w ten świat, a czas spędzony przed telewizorem mija bardzo szybko. Problem jednak w tym, że w pewnym momencie można zauważyć, że epizody mimo różnej narracji, operują na tych samych elementach. Znowu oglądamy dziewczyny próbujące na ulicy wyrobić normę (w tym odcinku nie w tak dużym stopniu, ale jednak) oraz trudności Vincenta z prowadzeniem własnej knajpy. W The Deuce źle rozłożone zostały akcenty. W I See Money wreszcie skupiono się na bohaterach, ale zaniedbano całą resztę. Narracja wciąż jest powolna, a postacie dalej zmagają się z tymi samymi problemami.
Wciąż ogląda się to jednak bardzo ciekawie, serial jest absorbujący i trudno oderwać wzrok od ekranu. Problemy scenarzystów z rozkładaniem akcentów nie są tak kłopotliwe, bo mam przeświadczenie, że pod koniec serialu wszystko się wyjaśni i takie zabiegi będą miały sens, dzięki czemu będziemy inaczej patrzeć na ten serial jako całość.
Źródło: Zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat