„Legend”: Popis Toma Hardy’ego – recenzja
Data premiery w Polsce: 9 października 2015Brytyjski aktor ma wyjątkowo udany rok: kilka miesięcy temu wystąpił w świetnym “Mad Max: Na drodze gniewu”, teraz zaś daje prawdziwy pokaz swoich umiejętności w roli bliźniaków Kray. "Legend" zachwyca.
Brytyjski aktor ma wyjątkowo udany rok: kilka miesięcy temu wystąpił w świetnym “Mad Max: Na drodze gniewu”, teraz zaś daje prawdziwy pokaz swoich umiejętności w roli bliźniaków Kray. "Legend" zachwyca.
"Legend" to historia oparta na faktach. W latach 60. Londynem twardą ręką rządzili bliźniacy Kray: nieobliczalny Ronald i spokojniejszy, hamujący (nie zawsze udanie) brata Reginald. Byli brutalni i skuteczni, a bokserskie zaplecze czyniło z nich wyjątkowo trudnych przeciwników. Dlatego odnieśli sukces - kluby płaciły im za ochronę, w ich własnym lokalu gangsterzy mieszali się z polityczną i biznesową elitą, nieźle zarabiali także na współpracy z amerykańską mafią. Tak naprawdę to oni byli pierwszymi gangsterami-celebrytami, którzy trafiali na okładki brukowców, a nawet mieszali się w (i wywoływali) polityczne skandale. Ostatecznie jednak ich porywczy charakter, zwłaszcza zamiłowanie Rona do przemocy, stał się przyczyną ich upadku.
Tę historię opowiada "Legend" - i jest ona fascynująca. To mieszanka krwi, bijatyk i strzelanin z groteskowym humorem, opowieścią o wyrwaniu się z biedy, a także o miłości (narratorką jest żona Reggiego, Frances). Podkreślić należy zwłaszcza aspekt komiczny, dziwaczny aspekt komiczny, którego motorem napędowym jest Ron.
[video-browser playlist="750236" suggest=""]
Widzicie, Ron jest zdrowo walnięty – to opinia wykwalifikowanego psychologa. Podejrzewa się, że ma schizofrenię paranoidalną, z pewnością zaś niespecjalnie potrafi i chce hamować swoją złość, niemal zawsze wydaje się spragniony krwi. Wpędza tym w kłopoty Reginalda, który – dla żony – chciałby może nie tyle rzucić dotychczasowy styl życia, co ograniczyć rozróby i przemoc, by w spokoju cieszyć się efektami złej sławy i wcześniejszych działań. To mu się jednak nie uda, bo jego szalony brat zawsze coś wymyśli – my zaś mamy przy tym niezły ubaw, bo Ron to postać tak bezpośrednia i pełna sprzeczności, że nie sposób się nie śmiać, nawet jeżeli robi coś naprawdę strasznego, jak choćby tłuczenie innych młotkiem.
Ogromna w tym wszystkim zasługa Toma Hardy’ego, którego wprawdzie wspiera dobra reżyseria (rozciągnięta na kilka lat opowieść bardzo sprawnie płynie do przodu i łączy komedię z akcją), świetna ścieżka dźwiękowa i ogólnie klimat Londynu lat 60., ale nie ma co zaprzeczać, że to on stanowi główny ozdobnik tego filmu. Jego Ron to zwierzę i gentleman w jednym, owładnięty furią oprych i miłośnik muzyki, a także kochający synek mamusi; nawet gdy tylko stoi, nic nie mówi, Hardy idealnie oddaje rozsadzającą go energię, dzikość w oczach. Wcielając się zaś w Reginalda, tworzy zupełnie odmiennego człowieka, podobnego do swojego brata fizycznie, ale poza tym całkowicie innego. Efekt jest wspaniały, efektownie wypadają zwłaszcza sceny bijatyk z udziałem obu braci.
Tym samym "Legend" wskakuje na listę najlepszych filmów roku, Tom Hardy zostaje zanotowany jako solidny kandydat do przynajmniej oscarowej nominacji, a bracia Kray znowu cieszą się sławą. Widz zaś z seansu wychodzi z uczuciem obejrzenia czegoś wyjątkowego.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat