Like a Dragon: Infinite Wealth - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 26 stycznia 2024Kiryu Kazuma i Kasuga Ichiban to dwie istotne osoby dla serii Yakuza, która porzuciła swą nazwę i mocno się zmieniła. W Infinite Wealth stają oni do walki ramię w ramię.
Kiryu Kazuma i Kasuga Ichiban to dwie istotne osoby dla serii Yakuza, która porzuciła swą nazwę i mocno się zmieniła. W Infinite Wealth stają oni do walki ramię w ramię.
Już raz pisałem, że czas rozstać się z Kiryu. Było to przy okazji recenzji Yakuza 6. Wtedy nikt nie przypuszczał, że śmierć Kiryu to był szwindel, ściema, zasłona dymna. Nowe fakty na ten temat poznajemy w części Like a Dragon: Infinite Wealth, która wprowadza tę postać jako jednego z dwóch grywalnych bohaterów. Główną postacią jest Ichiban, ale swoje pięć minut ma również Kazuma. Teraz (chyba) na poważnie rozstajemy się z Kiryu, a stery przejmuje nie kto inny, jak szalony, rozczochrany Ichi.
Honolulu rządzi!
Fabuła gry rozgrywa się w kilku miejscach, w tym poza Japonią. Przygodę z Infinite Wealth rozpoczynamy w Yokohamie, gdzie spotykamy Ichibana pod krawatem i za biurkiem. Pomaga on tym, którzy odeszli z Yakuzy i nie mogą odnaleźć się w "legalnym" świecie. Pomoc ta nie zawsze jest krystalicznie czysta, ale koniec końców udaje się dopiąć swego. Ludzie ci wychodzą na prostą i stają się częścią społeczności.
Jak więc nasz bohater znalazł się na rajskiej wyspie? Kasuga dowiaduje się, że matka – która miała nie żyć – jednak żyje. Wraz z kumplami wyrusza więc na poszukiwania. Po przylocie na Hawaje uderzyło mnie to, jak wielu jest tam… Japończyków. Zdecydowanie trudniej znaleźć tam kogoś, kto mówi po angielsku. W żaden sposób nie jest to wytłumaczone, co dziwi jeszcze bardziej. Tylko przy niektórych postaciach pojawiają się jakieś informacje wyjaśniające.
W Honolulu Ichiban szybko wpada w tarapaty, ale też szybko zdobywa za sojusznika prawdziwą legendę – Kazumę Kiryu, Czwartego Przewodniczącego Klanu Tojo. Z czasem bohaterowie zacieśniają więzi i dowiadują się więcej o swojej przeszłości.
Mapa Honolulu zasługuje na kilka słów
To największy obszar w historii serii Ryu Ga Gotoku. Pięknie zaprojektowany! Liczba detali jest przytłaczająca. Mamy więcej restauracji, sklepów, minigier i pobocznych historii, a lokacje do odblokowania rozmów pogłębiających więzi z kolegami Kasugi są teraz oznaczone odpowiednimi symbolami na mapie.
Większa mapa oznacza również więcej form transportu. I choć do większości z nich i tak dotrzemy na piechotę, to pojawiły się też inne, choć nie darmowe opcje. Honolulu jest skomunikowane liniami tramwajowymi. Wreszcie Kasuga zdobywa możliwość korzystania z ładowalnego Segwaya. Oczywiście nie wszystko dostajemy od razu. Przykładowo: żeby otrzymać Segwaya, trzeba będzie się trochę powygłupiać w absurdalnej misji pobocznej (takich misji jest sporo w serii).
Sam korzystałem z tej formy transportu od czasu do czasu. Preferowałem ciągły bieg i odkrywanie nowych zakątków mapy. Plusem jest to, że bohater się nie męczy.
Ogrom Honolulu – mnogość atrakcji, sklepów i innych miejsc do odwiedzenia – jest szczególnie widoczny, gdy zestawimy lokację z innymi, np. Yokohamą czy Kamurochō. Tak, wracamy i do tej słynnej lokacji, która towarzyszyła nam w wielu grach serii. O ile Yokohama jeszcze wypada jako tako, to Kamurochō przy stolicy stanu Hawaje jest zwyczajnie słabe. Parę sklepów i niewiele więcej.
To również pokazuje progres, jaki seria wykonała na przestrzeni lat. A to jeszcze nie wszystko, bo w Infinite Wealth znajdziemy również swoistą "grę w grze", którą docenią fani takich tytułów jak Animal Crossing. Żeby tam się dostać, trzeba będzie jednak poświęcić dobrych kilka godzin...
Wyspa Dondoko
Nie kłamali twórcy z Ryu Ga Gotoku, że wyspa to prawdziwy złodziej czasu. Słusznie nazywa się ją Animal Crossing: New Horizons w stylu Like a Dragon. Dondoko to zaśmiecony kawałek lądu, w którym Kasuga staje się jednoosobowym zespołem sprzątającym, mającym na celu przekształcenie jej w pięciogwiazdkowy kurort. Bohater z kijem bejsbolowym, harpunem i siatką na motyle rusza, by ze ścierniska zrobić San Francisco, jak śpiewają bracia Golec. Co więcej, tak jak w Animal Crossing, mamy tutaj upływ czasu. Kasuga ma gdzie się przekimać, a rano znów zaczyna ciężką pracę polegającą na sprzątaniu, kupowaniu i tworzeniu nowych przedmiotów, a następnie umieszczaniu ich na wyspie.
Turowość została zastąpiona tradycyjnym modelem pojedynku, ale w dużym uproszczeniu. Z pewnością docenią to ci gracze, którym nie podchodzi model walki wprowadzony w "siódemce".
Gracz na wyspie dąży do tego, by być coraz lepszym, większym i popularniejszym. Zanim nasz kurort zacznie prężnie działać, trzeba przejść przez ważne etapy, o których jesteśmy informowani. Potem czeka nas już tylko wielkie otwarcie i modernizowanie. Zabawa na wyspie to miły odpoczynek od głównej fabuły. Faktycznie dobrze by działała jako samodzielna gra. Z pewnością na nią jeszcze wrócę, by pobawić się tam troszkę dłużej.
Rajskie widoki
Grafika w grze prezentuje się bardzo dobrze, ale pojawiają się momenty, gdy poziom detali nie jest równomierny. Warto zaznaczyć, że efekty specjalne, ulice miast oraz modele postaci i ich animacje stanowią prawdziwą ucztę dla oka. Tego samego nie można powiedzieć o lochach, czyli specjalnych miejscach znanych z gatunku RPG, gdzie w podziemiach czają się trudniejsi przeciwnicy, ale i bardziej opłacalne przedmioty. Lochy są bardzo surowe, chłodne i mają strukturę korytarzową. Wyglądają ubogo na tle pozostałych elementów graficznych.
Co dwóch to nie jeden
Od pewnego momentu w grze przyjdzie nam kierować nie jednym, a dwoma niezależnymi zespołami: na Hawajach i w Japonii. Kierować nimi będą odpowiednio Ichi i Kiryu, ale każdemu będzie przyświecał zupełnie inny cel. Ichiban nadal będzie skupiał się na poszukiwaniu matki, a Kiryu zamyka niedokończone sprawy. To właśnie tutaj będzie sporo retrospekcji i nawiązań do poprzednich odsłon serii Yakuza z udziałem właśnie tego bohatera. Podyktowane jest to wątkiem fabularnym związanym z tym bohaterem. Nie warto o nim opowiadać, ale warto samemu go rozegrać.
Rozgrywka nie zmienia się wcale. I tu i tam wykonujemy te same zagrywki, tak samo walczymy i modyfikujemy swój skład.
Like a Dragon: Infinite Wealth to tytuł wpisujący się w charakterystykę produkcji RGG studio. Oferuje dziesiątki godzin doskonałej zabawy, wyróżnia się absurdalnym poczuciem humoru, wartką historią oraz barwnymi postaciami, do których bardzo łatwo się przywiązujemy. To również napakowany do granic możliwości produkt, w którym znajdziemy m.in. mnóstwo minigier z portfolio SEGA. Tytuł ten zasługuje na uwagę fanów gier RPG, oferując im rozległy świat do odkrywania i wiele godzin emocjonującej zabawy, nawet jeśli nie lubią się z turową rozgrywką podczas walk.
PLUSY:
+ w większości znakomita grafika;
+ przyjemna muzyka;
+ odrębne wątki fabularne dla pary bohaterów;
+ wciągająca i szalona rozgrywka;
+ długość gry;
+ liczba aktywności pobocznych;
+ Wyspa Dondoko.
MINUSY:
- miejscami długie przerywniki,
- bardzo dużo Japończyków w tym Honolulu,
- końcówka absurdalna rodem z Sharkinado.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat