Ludzkie przygody nie anioła Castiela
Bracia Winchester nieco zwalniają tempo po emocjonującym drugim odcinku sezonu. Twórcy jednak wciąż prezentują zaskakująco wysoki poziom opowieści, dodając szczyptę charakterystycznego humoru.
Bracia Winchester nieco zwalniają tempo po emocjonującym drugim odcinku sezonu. Twórcy jednak wciąż prezentują zaskakująco wysoki poziom opowieści, dodając szczyptę charakterystycznego humoru.
Można było się spodziewać, że scenarzyści prędzej czy później będą musieli przyjrzeć się bliżej upadłym aniołom. A kto będzie do tego najlepszy, jak nie nasz ukochany aniołek Castiel? Po utracie skrzydeł i boskiej mocy znajomy braci poznaje życie człowieka. Oczywiście nie może to być normalne, więc w Supernatural jest zrobione z odpowiednim dystansem. Z przysłowiowym "bananem na ustach" ogląda się, jak Cas boryka się z wszelkimi trudnościami normalnego życia - nieważne czy to jest jedzenie, czy oddawanie moczu. Wszystko jest dla niego nowe i zostaje wyraźnie zaznaczone oraz podsumowane odpowiednimi wstawkami w dialogach. Trudno zachować powagę, kiedy Castiel mówi, że nie wie, jak my, ludzie, mogliśmy się przyzwyczaić do załatwiania potrzeb fizjologicznych. Jednak dopiero konwersacja na temat swojego "pierwszego razu" naszego znajomego aniołka z braćmi rozkłada na łopatki. Cały dialog wypada wpisać na listę najlepiej napisanych humorystycznych wstawek w historii seriali, jednak następująca część konwersacji po prostu niszczy wszystko, co do tej pory widzieliśmy:
- Zabezpieczyłeś się?
- Miałem anielskie ostrze.
Co tu dużo mówić; to trzeba zobaczyć na własne oczy i najlepiej wrzucić na komórkę czy jakiś inne urządzenie mobilne, bo scena jest warta Oskara.
[video-browser playlist="634351" suggest=""]
Także młodszy z braci nie zwalnia tempa i skutecznie kradnie każdą scenę, w której przemienia się w anioła Ezekiela. Metamorfoza jest efektowna, bowiem praktycznie natychmiastowa. Nie wiem ile Padalecki musiał ćwiczyć, ale na ekranie wygląda to oszałamiająco. Zmiana postawy z dobrze znanego Sama w zdecydowanego, pewnego siebie anioła, która jest ukazana przede wszystkim za pomocą mimiki, budzi podziw. Powiem szczerze, że oglądanie tej transformacji chyba nigdy mi się nie znudzi. Ponadto, dzięki możliwości grania przez Jareda dwóch postaci na raz, relacje braci są jeszcze ciekawsze niż dotychczas. Oscylują na krawędzi kolejnego wielkiego konfliktu, a jednocześnie dostarczają gamy tylu barwnych, interesujących, a zarazem nowych sytuacji, że aż chce się, aby ta sytuacja trwała jak najdłużej.
Spadek poziomu można odczuć jedynie w wątku głównym, który jest powtórką z poprzednich sezonów. Władzę przejmuje Bartłomiej, rekrutuje kolejne naczynia itd. - prawda, że brzmi znajomo? Tylko po co mu Cas? Bóg jeden wie. Mam nadzieję, że bracia szybko uporają się z tym kolejnym wybrykiem natury i powrócą do wielowątkowości, której byliśmy świadkami w poprzednim odcinku. Wolę już bowiem oglądać nawet przeciętnego Crowleya niż kolejnego szaleńca z chorymi zapędami na władzę.
Aktualnie 9. sezon Supernatural raczy nas zaskakująco wysokim poziomem. Raz pod względem fabuły, innym razem w sferze aktorstwa, a czasami po prostu rozbrajającym humorem, jak to ma miejsce w "I’m No Angel". Trudno się więc dziwić, że każdy seans z Samem i Deanem to obecnie przyjemność.
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat