„Madam Secretary”: sezon 1, odcinek 10 i 11 – recenzja
Madam Secretary wciąż ogląda się dobrze, ale po prostu nie sposób podczas seansu odczuć krzty napięcia i suspensu. Mając na uwadze, z jakimi międzynarodowymi kryzysami radzi sobie główna bohaterka, zdecydowanie powinniśmy takich emocji doświadczać. Jest o to trudno, gdy wiemy, że za każdym razem czeka nas szczęśliwe zakończenie.
Madam Secretary wciąż ogląda się dobrze, ale po prostu nie sposób podczas seansu odczuć krzty napięcia i suspensu. Mając na uwadze, z jakimi międzynarodowymi kryzysami radzi sobie główna bohaterka, zdecydowanie powinniśmy takich emocji doświadczać. Jest o to trudno, gdy wiemy, że za każdym razem czeka nas szczęśliwe zakończenie.
Madam Secretary prezentuje bardzo równy poziom w swoim debiutanckim sezonie. Epizody mijają szybko, mamy niezłe dialogi, trochę fajnego humoru, rozwijający się wątek główny i świetna jest Tea Leoni. Brakuje jednak czegoś, co sprawiłoby, że zaczęłoby nam na bohaterach serialu naprawdę zależeć, a ich samych przydałoby się w wydatniejszy sposób rozwinąć. Znów można wałkować temat Żony idealnej jako wzoru do naśladowania, ale faktycznie można to do tego sprowadzić. Bo przecież mamy dwie pozycje tej samej stacji z silnymi i niezależnymi kobietami w głównych rolach, ba, tytułowych rolach. Ale w Żonie… od samego początku tworzono wokół Alicii Florrick niesamowicie rozbudowany świat i otaczała ją plejada wielowymiarowych postaci. W Madam Secretary tego niestety nie ma. Dosłownie wszystko koncentruje się na Leoni. No a przecież nie może ona występować w każdej scenie, więc gdy jej nie ma, są przeciętne i nikomu niepotrzebne historie zapychające.
Taka konstrukcja produkcji nie sprawdza się wybitnie, jeśli chodzi o walory artystyczne tej opowieści, ale najwyraźniej komercyjnie działa całkiem nieźle. Prawie 13 mln Amerykanów (nie wliczając wyników z nagrywarek) siada co tydzień przed telewizorem, aby oglądać perypetie Elizabeth McCord. I trudno im się dziwić. Co tydzień pani Sekretarz Stanu "kopie tyłek" każdemu, kto śmie jej podskoczyć, a USA zawsze wygrywa. To takie feel good story dla widzów, mocno wygładzone, momentami wręcz cukierkowe. Madam Secretary musi w końcu pokazać pazur, a fabularnie "pobrudzić sobie rączki", bo z czasem nawet znakomita Tea nam się znudzi, a serial szybciutko wpadnie w mocarną stagnację.
[video-browser playlist="632734" suggest=""]
Tak jak wspomniałem, sprawy tygodnia w nowym hicie CBS nie porywają, bo choć wydaje się, że międzynarodowy dyplomatyczny incydent lub nawet III wojna światowa wiszą na włosku, zawsze udaje się kryzys zażegnać. W 10. odcinku wprowadzono jednak drobną modyfikację – retrospekcje. Cofnęliśmy się ponad dekadę do czasów, gdy Liz pracowała jeszcze w CIA i przesłuchiwała w Iraku terrorystę. W ostatecznym rozrachunku służyło to tylko temu, aby mieć pretekst do stworzenia konfliktu z jej najstarszą córką. Szkoda. Czekam wciąż na jakieś soczyste flashbacki, które pokażą bohaterkę w akcji, np. w czasie rekrutacji podwójnego agenta. Jakiś szpiegowski wątek rodem z Homeland temu serialowi na pewno tylko by pomógł.
I może się takowego niedługo doczekamy - nie w migawkach z przeszłości, ale w historii morderstwa byłego Sekretarza Stanu. To obecnie zdecydowanie najciekawsza historia w Madam Secretary, a w jesiennym finale nabrała ona nieco rumieńców. Bess i Jackson współpracują teraz razem, aby rozwikłać zagadkę potencjalnego irańskiego spisku. Może być ciekawie.
Czytaj również: "Prawo ulicy" w wersji HD zadebiutuje jeszcze w tym miesiącu
Produkcja CBS jest już po 11 odcinkach i choć ogląda się ją bardzo przyjemnie, to jednak trzeba mieć zastrzeżenia do sposobu, w jaki się rozwija. Jeżeli serial chce aspirować do bycia czymś więcej niż tylko cotygodniowym guilty pleasure do obiadu, scenarzyści muszą wziąć się w garść i nadać Madam Secretary więcej iskry i wyrazu. Obyśmy nie musieli na to czekać do 2. sezonu, który jest prawie pewny.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat