Duet BochniakKościukiewicz w 2015 roku zaserwował widzom film Disco Polo pokazujący kulisty tego muzycznego biznesu. Teraz panowie wracają z szaloną produkcją gangsterską w klimacie westernu. Nie ma co ukrywać  pomysł bardzo odważny i świeży jak na nasze rodzime kino. Akcja osadzona jest w małym miasteczku na granicy polsko-radzieckiej, gdzie kwitnie przemyt, a przestępczość ma się lepiej niż kiedykolwiek. Okolicą trzęsie jedna rodzina, która ma zamiar powiększyć swoje wpływy. Na jej czele staje Róża Lewenfisz (Maja Ostaszewska) wpierana przez starszą siostrę Zbroję (Borys Szyc) i siostrę z nieprawego łoża Lilę (Malgorzata Gorol). Pomysł jest prosty. Dojdzie do połączenia dwóch rodzin: polskiej i rosyjskiej. Trzeba będzie tylko zlikwidować niejakiego Lwa Alińczuka (Andrzej Chyra), który nie chce się na to zgodzić. Gdy jego już nie będzie, syn przejmie interesy, ożeni się z Różą i razem będą władać granicą. Plany mogą nieświadomie pokrzyżować im zrośnięci biodrem bracia Hudini – Albert (Dawid Ogrodnik) i Albin (Mateusz Kościukiewicz) opracowujący skok na bank, by tym samym podnieść swój status społeczny i uciec w świat z piękną Heleną (Magdalena Boczarska). Fabuła Magnezji jest dość zawiła. Mamy w niej bardzo dużo ciekawie wymyślonych i nakreślonych bohaterów. Gdyby reżyser się uparł, mógłby spokojnie z tego nakręcić miniserial, w którym w każdym odcinku obserwowalibyśmy wydarzenia z perspektywy innej postaci. Wydaje mi się, że to byłby lepszy pomysł niż ten szaleńczy pęd przez historię. Miejscami dzieje się tu po prostu za dużo i widz nie nadąża za bohaterami. Bochniak i Kościkiewicz stworzyli historię bardzo współczesną, choć osadzili ją w odległych czasach. Podkreślili tym samym, że ludzie wcale się nie zmieniają. Od zawsze kierowała nami chęć szybkiego zysku i chodzenia na skróty. Bo nie da się inaczej opisać zachowania braci, którzy przez lata nazywani mutantami pragną wyrwać się z miasteczka i zmienić swój status społeczny. Do tego potrzebują pieniędzy, a że na samej fotografii raczej się nie dorobią, chcą obrabować bank. To przecież szybsze i łatwiejsze. Podobnymi pobudkami kieruje się Róża Lewenfisz, której nie wystarcza już drobny przemyt. Scenarzyści mówią nam wprost – światem rządzi pieniądz. Jest on też sprawcą wszystkich nieszczęść, które na ludzi spadają, o czym bardzo boleśnie przekonają się niektórzy bohaterowie. Przez ekran w mniejszych lub większych rolach przewija się plejada gwiazd: Maja Ostaszewska, Agata Kulesza, Andrzej Chyra, Bartosz Bielenia czy Piotr Głowacki to tylko czubek góry lodowej. Największym zaskoczeniem dla widzów miał być Borys Szyc grający Zbroję Lewenfisz. Piszę „miał być”, bo dla mnie ten motyw jest do bólu ograny przez tego aktora. Pierwszy raz Szyc zagrał kobietę, gdy promował swój film Dżej Dżej w 2014 roku. Następnie powtórzył to w Sherlocku Holmesie przygotowanym dla Storytel. Na gali zamknięcia festiwalu OFF Camera wystąpił na scenie z fragmentem tego słuchowiska, wcielając się nie tylko w tytułowego detektywa, ale też i w jego wielką miłość, Irene Adler. Widząc go w spódnicy w Magnezji, nie byłem więc zaskoczony, na co pewnie liczyli twórcy.  Gdy oglądałem nowy film Bochniaka, bardzo często towarzyszyło mi uczucie, że twórca w czasie castingu nie wybierał aktorów, zwracając uwagę na ich predyspozycje, tylko kierował się nazwiskami. Niestety, mamy tu kilka kompletnie nietrafionych kreacji. Nie rozumiem też ogromnej fascynacji bokserem Mariuszem Wachem, którego reżyser zatrudnia w prawie każdym swoim filmie i daje mu coraz większe role.    
fot. materiały prasowe
+8 więcej
Film przyciąga naszą uwagę pięknymi kostiumami stworzonymi przez Dorotę Roqueplo i muzyką Jana Kaczmarka. To dzięki temu widz ma uczucie, że zostaje przeniesiony nawet nie do innej epoki, a do innego świata.      Magnezja nie jest moim zdaniem złym filmem. Ma specyficzny klimat i sposób prowadzenia akcji, ale potrafi zainteresować. Stylistyka, jaką wybrali twórcy, intryguje oryginalnością. Czegoś takiego w polskim kinie jeszcze nie było. Panowie udowadniają, że nie ma co się bać eksperymentowania i wychodzenia z pewnej strefy komfortu podczas opowiadania historii. Za to mają u mnie bardzo duży plus. Niestety, przez kilka nietrafionych pomysłów castingowych i miejscami zbyt rubaszny humor część widzów zawiedzie się seansem. To nie jest produkcja dla wszystkich. Podobnie było z filmem W lesie dziś nie zaśnie nikt, który podzielił oglądających na tych, którzy się nim zauroczyli, i tych, którzy zmieszali go z błotem. Z Magnezją jest podobnie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj