Mayans M.C.: sezon 1, odcinek 10 (finał sezonu) – recenzja
Mayans M.C. zaczął się fatalnie, a zakończył rewelacyjnie. Finał 1. serii to książkowy przykład tego, w jaki sposób seriale powinny konkludować swoje sezony.
Mayans M.C. zaczął się fatalnie, a zakończył rewelacyjnie. Finał 1. serii to książkowy przykład tego, w jaki sposób seriale powinny konkludować swoje sezony.
Oczywiście najważniejszym i najbardziej szokującym momentem odcinka jest wbijający w fotel cliffhanger z końcówki, ale zanim przejdziemy do jego omówienia, skupmy się na innych zaletach finału. Kto z was spodziewał się, że bracia Reyes tak bezwzględnie potraktują swojego kuzyna? Kto przewidział, że Alvarez zrzuci klubową kamizelkę i zostanie prawą ręką Galindo? Ostatni odcinek pierwszego sezonu Mayans MC obfituje w nieprzewidywalne momenty i przez to właśnie należy go tak wysoko ocenić. Kurt Sutter prawie w każdym momencie stara się iść pod prąd, rozwijając swoją opowieść w bardzo nieoczekiwany sposób. Wynikiem tego dostajemy twór oryginalny i zaskakujący. Stąd już prosta droga do wielkości.
Zanim jednak Mayans M.C. osiągnie (bądź nie osiągnie) taki status, musi dopracować kilka niedociągnięć, które były widoczne w przeciągu całego sezonu. Na szczęście w finale, produkcja robi krok milowy w naprawianiu błędów. Wszystko jest tu na miejscu, każdy element spełnia swoją rolę. Podobnie jak w Sons of Anarchy i tym razem dostajemy dłuższe segmenty, okraszone melancholijną (ale zawsze wyborną) muzyką, podczas których bohaterowie nie mówią za dużo, a my czujemy, że stają się oni nam niezwykle bliscy. Kurt Sutter ma niesamowitą zdolność pokazywania wnętrza swoich postaci właśnie w takich audiowizualnych perełkach. To właśnie w tego typu momentach poznajemy jego bohaterów najlepiej.
Świetne sceny z udziałem Reyesów pokazują emocje, jakie targają mężczyznami, gdy zdają sobie sprawę, że Jimeneza nie czeka szczęśliwe zakończenie. Na tym etapie opowieści Angel jest równie ważną postacią co Ezekiel. EZ do tej pory odgrywał rolę jedynego protagonisty, ale w finale to w okół Angela dzieją się najistotniejsze rzeczy. Bardzo sugestywnie wypada jego romantyczny spacer z Adelitą. Ich wspólna (doskonale zagrana) scena zgłębia relację między tą dwójką, czyniąc z nich kochanków niespełnionych – osoby darzące siebie uczuciem, które nie jest w stanie zaznać zaspokojenia. Podobna z resztą zależność istnieje pomiędzy Ezekielem i Emily. Dwójka ta pozornie jest sobie już zupełnie obca. Czy jednak oznacza to, że płomień między nimi wygasł całkowicie?
Gorąca retrospekcja z Emily i EZ zaprzecza temu, ale obserwując Miguela i jego żonę działających jak zgrana drużyna, trudno podejrzewać Emily o nieuczciwość w stosunku do swojego męża. Galindo w finale odgrywa epizodyczną rolę, ale jest tak charyzmatyczny, stanowczy i przenikliwy, że dobitnie akcentuje swoją obecność w konkluzji serialu. Uczucie pomiędzy nim a jego żoną jest szczere i… bezwzględne, o czym przekonuje się matka Miguela. Starsza pani znalazła się na rodzinnym marginesie. Czy zostanie tam na zawsze? Wydaje się to wątpliwe.
Najważniejsze wydarzenia odcinka mają miejsce oczywiście w końcówce, na dużej imprezie w siedzibie Mayans M.C. To tutaj Alvarez ogłasza swoją abdykację i tutaj pojawia się wreszcie członek stałej obsady Synów Anarchii. Motocyklista Happy, mimo że był obecny się pewnego momentu w każdym odcinku poprzedniego serialu Suttera, zawsze trzymał się na dalszym planie. W drugim sezonie Mayans M.C. będzie on odgrywał ważniejszą rolę, bo okazuje się, że to jego Ezekiel podejrzewa o zabójstwo swojej matki.
Abstrahując od tego, czy Happy rzeczywiście jest winny, czy nie, sytuacja ta generuje olbrzymie możliwości przed kolejnym sezonem serialu. Czy czeka nas crossover z krwi i kości pomiędzy Synami Anarchii i Mayans M.C.? Bracia Reyes nie cofną się przed niczym, chcąc pomścić swoją matkę. Za Happym z pewnością stanie całe Samcro. Sytuacja ta zapowiada pasjonujące wydarzenia. Dodając do tego Alvareza, który od tej pory będzie reprezentować interesy kartelu, i Lincolna Pottera, wciąż trzymającego Ezekiela w garści, możemy spodziewać się, że druga odsłona Mayans M.C. będzie prawdziwą petardą.
Serce rośnie podczas seansu takich odcinków. Mayans M.C. w finale zaserwował nam przepyszny koktajl, w którym emocjonalne sceny mieszają się z zaskakującymi momentami i dramatycznymi rozstrzygnięciami. Każdy fan fabularnej rozrywki będzie ukontentowany tak świetnie rozegraną konkluzją sezonu. A pomyśleć, że po premierze pierwszego odcinka wielu postawiło na tej produkcji kreskę, nazywając ją nieudaną podróbką Synów Anarchii. Teraz Mayans M.C. jest pełnoprawną opowieścią, z miejscem akcji w świecie znanym z poprzedniego serialu Kurta Suttera. Już w drugim sezonie zobaczymy zderzenie obu wizji tego utalentowanego twórcy.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat