Mechanicy: sazon 1 - recenzja
Mechanicy to stworzony przez Netflixa sitcom, który raczy świeżym pomysłem na miejsce akcji. I to jedyna dobra rzecz, jaką można o tym serialu powiedzieć.
Mechanicy to stworzony przez Netflixa sitcom, który raczy świeżym pomysłem na miejsce akcji. I to jedyna dobra rzecz, jaką można o tym serialu powiedzieć.
Netflix ma duży problem z tworzeniem sitcomów i ogólnie seriali komediowych. Wygląda to tak, jakby wszystko było tworzone według jakiegoś przestarzałego schematu, który platforma wykupiła i nie chce postawić na kreatywność, by uaktualnić swoje propozycję. Dlatego też ich sitcomy sprawiają wrażenie niezwykle do siebie podobnych i nie ma w tym niczego pozytywnego. Powielane gagi, podobne rozwiązania fabularne i humor oparty na tych samych schematach to standard. Czy nikt z twórców platformy nie dostrzegał problemu, że każdy ich nowy serial komediowy w ostatnich latach jest równany z ziemią przez krytyków i widzów. Mechanicy nie są tutaj wyjątkiem, bo sitcom pomimo dobrego pomysłu na miejsce akcji, idzie tą samą wytyczoną ścieżką.
Mechanicy mieli potencjał, bo miejsce pracy tytułowej grupy w branży profesjonalnych wyścigów samochodowych to w końcu coś innego. Nie jest to powtórka z rozrywki w postaci skupienia się na problemach rodzinnych. Każde inne miejsce pracy determinuje inne relacje i ciekawszy bardziej insiderski humor. W tym przypadku jednak nic takiego nie ma, bo scenariusze nawet nie liznęły budowanego potencjału, racząc widza nudą, kiepskim poczuciem humoru i sztampami. Próba bawienia widza jest oparta na nudnych stereotypach, kliszach i wałkowania tej samej cechy danej postaci w każdym odcinku. Czy to głupkowaty kierowca, czy czarnoskóry mechanik, czy gość, który wszystkich irytuje - non stop ten sam gag powtarzany tak często, jakby twórcy mieli nadzieję, że może za 10 razem w końcu rozbawi. Niewiele tutaj powodów do śmiechu, a nawet do uśmiechu. Być może da się dostrzec pojedyncze momenty pozwalające coś rozruszać, ale już chwilę po nich znów jesteśmy przytłaczani sztampą i oczywistościami.
Nudne postaci można by przeżyć, gdyby historia z nimi związana nie była oparta na irytujących stereotypach czy boleśnie oczywistym rozwoju, jak potencjalny związek romantyczny centralnej postaci z jego najlepszą przyjaciółką. Zapomnijcie o jakimkolwiek emocjonalnym zaangażowaniu w wątek, bo wszelkie próby rozbijają się o ścianę z impetem, więc gdy przychodzi co do czego, można to traktować jedynie z obojętnością. Boleśnie się na to patrzy, jak Kevin James po raz kolejny marnuje swój talent komediowy na coś, co nie ma znaczenia i nie śmieszy pomimo bardzo karkołomnych prób. Jak wspominam Diabli nadali, to aż żal patrzeć, jak się marnuje. Przynajmniej jednak jakoś się wyróżnia, czego nie można kompletnie powiedzieć o innych aktorach tej produkcji. Trudno będzie wam spamiętać nawet ich imiona. Są nijacy i wywołują jedynie obojętność, a o rozbawianiu nie ma mowy.
Mechanicy to kolejny fatalny, nieśmieszny sitcom Netflixa, który odtwarza ograne schematy po linii najmniejszego oporu. Szkoda czasu. Nie warto.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat