Motocykliści – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 9 sierpnia 2024Motocykliści z Jodie Comer, Austinem Butlerem i Tomem Hardym wchodzą na ekrany polskich kin. Sprawdźmy, czy warto obejrzeć.
Motocykliści z Jodie Comer, Austinem Butlerem i Tomem Hardym wchodzą na ekrany polskich kin. Sprawdźmy, czy warto obejrzeć.
Motocykliści to opowieść o członkach amerykańskiego klubu motocyklowego Vandals, których łączą niemalże braterskie relacje. Akcja rozgrywa się w latach 60., a jednym z głównych bohaterów jest ekscentryczny Benny – jego niepokorność sprawia, że w lokalnej społeczności krążą już o nim legendy. Gdy protagonista poznaje młodą Kathy, obydwoje zakochują się w sobie z wzajemnością. Ich związek na przestrzeni lat zostanie poddany wielokrotnym próbom, a sam Benny i jego kumple z klubu będą musieli stawić czoła kolejnym wyzwaniom, gdy cała organizacja ze zrzeszenia hobbystów zaczyna coraz bardziej przekształcać się w gang. Reżyserem i scenarzystą filmu jest Jeff Nichols. Produkcja wywołała niemały szum na ubiegłorocznych festiwalach, a 9 sierpnia wkroczy na ekrany polskich kin.
Główną siłą Motocyklistów jest oczywiście obsada. Choć jest to opowieść o niegrzecznych chłopcach na wielkich motorach, tak naprawdę na główną bohaterkę wyrasta Kathy - to właśnie z jej perspektywy zostajemy wprowadzeni w całą opowieść i to ona jest kluczowym kobiecym pierwiastkiem stanowiącym przełamanie sił w tym męskim świecie. Wcielająca się w nią Jodie Comer na ekranie prezentuje się (i brzmi!) bardzo dobrze – aktorka sprawia wrażenie żywcem wyjętej z minionej epoki, ubarwiając wszystkie swoje kwestie mówione charakterystycznym akcentem. To, co mówi, jest bardzo proste, zrozumiałe – kobieta toczy swoją relację w potoczny sposób, a towarzyszący jej rozmówca tylko od czasu do czasu przerywa jej monolog dodatkowymi pytaniami. Partnerujący jej Austin Butler, który ma grać tajemniczego, niemożliwego do przejrzenia i dręczonego własnymi demonami mężczyznę, wypada w swojej roli świetnie i dokładnie kimś takim jest na ekranie. Jego Benny intryguje, w związku z czym na kolejne rewelacje na temat tej postaci czekamy z naturalnym zainteresowaniem. Trzecim istotnym dla tej historii bohaterem jest Johnny (Tom Hardy), przewodniczący całego klubu i jednocześnie dobry znajomy zarówno Benny’ego, jak i Kathy. Johnny jest chyba jedyną postacią, o której szczerze można powiedzieć, że się ją lubi – nawet mimo tego, że potrafi pokazać swoje mroczne oblicze. Hardy dodaje swojemu bohaterowi naturalności i spontaniczności – przed kamerą porusza się bardzo swobodnie. Widać, że bawi się swoją rolą; pozwala mu ona na jednoczesne bycie twardzielem w skórze oraz na opiekuńczość wobec całej grupy.
Relacje między bohaterami będą ewoluować na przestrzeni całego filmu, jednak tak naprawdę żadna z tych postaci nie zostanie nam przybliżona do końca – wiemy o nich tylko tyle, na ile wskazują ich czyny w akcji bieżącej (oraz oczywiście subiektywna ocena Kathy). Cały zabieg z oddaniem jej roli narratora wygląda dość oryginalnie, jednak jego konsekwencją jest to, że bohaterowie (a zwłaszcza sam Benny) do samego końca sprawiają wrażenie postaci z legend aniżeli ludzi z krwi i kości. Momentami faktycznie czuć, że tworzy to pewnego rodzaju barierę w odbiorze, która uniemożliwia nam pełne sympatyzowanie z bohaterami. Jeżeli jednak zastanowimy się głębiej nad ideą tej produkcji, trudno będzie mieć o to pretensje – film został zainspirowany zbiorem zdjęć z życia amerykańskich motocyklistów, nic więc nic dziwnego, że sam również sprawia wrażenie quasi-dokumentu. Twórcy pozwalają swoim bohaterom mówić dokładnie to, co myślą, a my, widzowie, przez blisko dwie godziny otrzymujemy wgląd w hermetyczną subkulturę, do której należą - dzięki takiej formule całość wypada całkiem oryginalnie.
W czasie trwania filmu pojawi się kilka kamieni milowych, o które ta historia musi zahaczać, aby się rozwijać – wszystko to jednak jest dobrze wkomponowane w formułę tej produkcji i ma raczej charakter sprawozdawczy. Przez taką formę opowieści poszczególne wydarzenia są więc nam relacjonowane raczej „na sucho”, z perspektywy czasu, w związku z czym nie można tu raczej mówić o trzymaniu w napięciu czy o zaskoczeniu kolejnymi wydarzeniami. Nie jest to jednak wada, ponieważ produkcja od samego początku podkreśla, że nie jest kinem akcji ani thrillerem – Motocykliści to trochę wywiad-rzeka, historia tocząca się swoim rytmem, będąca pewnego rodzaju relacją osoby, która obracała się w tym świecie. O ile tylko podejdziemy do seansu z taką świadomością i nie będziemy tu szukać wyścigów czy widowiska, odbiór tej pozornie powolnej historii może być całkiem intrygującym doświadczeniem.
Motocykliści to oryginalna produkcja, która w swojej prostocie wzbudza całkiem pozytywne wrażenie. Film jest bardzo dobrze zagrany i zrealizowany – technicznie nie ma się do czego przyczepić. Całość jest wierna konwencji, jaką od początku przyjęli twórcy – po dwóch godzinach seansu mamy wrażenie spójności i jednolitości przekazu. To zdecydowanie artystyczna propozycja, która zabiera widza do surowego świata gangu i oferuje wgląd w jego struktury od środka – bez oceniania, melodramatów czy fajerwerków, za to z solidną dawką nostalgii i charyzmą. Opisy fabularne to pewnego rodzaju zmyłka, ponieważ tak naprawdę nie jest to historia o pojedynczym bohaterze, którego można oceniać, klasyfikować, lubić czy też nie lubić. To próba uchwycenia całej społeczności, mechanizmów, jakie nią rządzą, i jednocześnie laurka dla dawnych lat. I koniec końców taka koncepcja się broni.
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat