Mr. Mercedes: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
W najnowszym odcinku serialu na podstawie prozy Stephena Kinga po raz pierwszy twórcy prezentują nam pojedynek, tym razem słowny i nie bezpośredni pomiędzy głównym bohaterem a czarnym charakterem całej opowieści. Czy to sprawiło, że był to dobry epizod? Sprawdźmy.
W najnowszym odcinku serialu na podstawie prozy Stephena Kinga po raz pierwszy twórcy prezentują nam pojedynek, tym razem słowny i nie bezpośredni pomiędzy głównym bohaterem a czarnym charakterem całej opowieści. Czy to sprawiło, że był to dobry epizod? Sprawdźmy.
W najnowszym odcinku serialu Mr. Mercedes emerytowany detektyw Bill Hodges, mimo sprawy Pana Mercedesa, która jest jego zmorą, zaczyna cieszyć się życiem. Wszystko za sprawa Janey, z którą prowadzi prywatne śledztwo. Kolejnym przystankiem na drodze bohaterów do schwytania mordercy jest rozmowa z matką nowej przyjaciółki Hodgesa. W tym czasie Brady dostaje życiową szansę związaną z jego karierą zawodową, co staje się dla niego dogodną okazją do wprowadzenia swojego tajemniczego planu w życie. Jednak demony i frustracja wkrótce odzywają się w obydwu mężczyznach, co doprowadza do ich konfrontacji.
Tak naprawdę ten epizod toczy się właśnie wokół budowania tej atmosfery frustracji i niemocy u przeciwników, znajdujących się po różnych stronach barykady sprawiedliwości, co doskonale sprawdza się w całej historii. Paradoksalnie te momenty bezsilności i gniewu protagonisty i czarnego charakteru opowieści sprawiają, że stają się oni do siebie bardzo podobni. Scenarzyści zgrabnie ujawniają zmory przeszłości Hodgesa i Brady'ego, które rzutują na ich działania w teraźniejszości. Ta negatywna dobrze wpływa na tempo całej narracji i rozwój psychologiczny bohaterów, którzy zaczynają się powoli zachowywać jakby nie mieli nic do stracenia i stawiają wszystko na jedną kartę. Twórcy bardzo dobrze stopniują napięcie w tym odcinku, krok po kroku osaczając głównych bohaterów aż do momentu zaserwowania nam ich gwałtownego wybuchu, który mocno popycha całą historię do przodu. Za to ogromny plus.
Co do pojedynczych wątków Billa i Brady'ego, to obydwa elementy wypadają co najmniej dobrze. W ciekawy sposób jest rozwijana relacja pomiędzy detektywem a Janey. Nienawiść miesza się tu z troską i miłością, a na horyzoncie czeka już trzecia osoba niezadowolona z intymnej więzi obydwojga. Brendan Gleeson po raz kolejny świetnie wypada jako przytłoczony swoim bagażem z przeszłości mężczyzna, jednocześnie także ciekawie sprawdza się jako radosna i ciesząca się życiem wersja Hodgesa. W wątku Brady'ego także w pewien interesujący sposób rozwija się jego specyficzna relacja z szefem i koleżanką z pracy, gdzie antagonista jest jednocześnie zgryźliwy i sarkastyczny wobec nich a także w pewien sposób przyjacielski i wdzięczny za ich obecność. Harry Treadaway nadaje swojej postaci pewien psychotyczny wyraz, który widzimy w scenie z próbą uśmiercenia psa, połączony z wyjątkowym bólem i tęsknotą za normalnym życiem, co doskonale widać w jednej z ostatnich scen, w której Brady konfrontuje się z matką. Można powiedzieć, że w końcu postać Brady'ego jest tym, na co zasługują widzowie. Bardzo się z tego powodu cieszę.
Oczywiście najlepszym momentem nowego epizodu jest słowne starcie pomiędzy Billem a Bradym. Panowie muszą wyładować swoje życiowe frustracje i po raz pierwszy konfrontują swoje arsenały ciętych ripost, zdolności dedukcyjnych i researcherskich oraz filozofii, które kierują ich działaniami. To starcie na argumenty wypada naprawdę dobrze, bohaterowie starają się przemycić swoje racje, jednak żaden w pełni nie może udowodnić, że to jego motywacje są słuszne. W pewnym momencie rozmowa zamienia się w przekrzykiwanie na wyzwiska i docinki dzieciaków z podstawówki i brakuje inteligentnych tez stawianych przez obydwie strony, ale wbrew pozorom w tym tkwi siła tej sceny. Hodges i Brady są doskonale świadomi swoich wzajemnych przekonań i celu, a to starcie miało być tylko pewnego rodzaju zapalnikiem, który upewni ich w konieczności spełnienia przeznaczenia jakie im pisane.
Mr. Mercedes po udanym początku i słabych kolejnych odcinkach od pewnego czasu trzyma świetny, równy poziom, co dobrze wróży na kolejne epizody serialu. Wątki obydwu głównych postaci rozwijają się w ciekawy sposób i powoli zaplatają. Pozostaje tylko czekać na kolejny odcinek i starcie dwóch odmiennych moralnie filozofii.
Źródło: zdjęcie główne: Audience Network
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat