Twórcy kontynuują tzw. jednoodcinkowce i trzeba przyznać, że ta formuła się sprawdza. Dzięki temu serial nie nudzi. Oczywiście każda historia nie jest całkowicie oderwana od mitologii, ale jest jakby osobną, unikalną opowieścią. Od paru odcinków showrunnerzy poza tym próbują widza rozbawić i wychodzi im to coraz lepiej.

Tym razem motywem przewodnim był ślub Sama. Niby nic nadzwyczajnego, ale pomysł zrealizowany bardzo dobrze. Udało się to osiągnąć po raz kolejny dzięki sprowadzeniu postaci z poprzednich sezonów. A były one bardzo charakterystyczne, może nie ze względu na wpływ na cały serial, ale wyróżniały się osobowością. Taka Becky, którą ujrzeliśmy ponownie, wręcz błyszczała. Można jej nie lubić, ale trzeba przyznać, że świetnie została wpasowana w wątek ślubny, a później w wątek polowania. Warto nadmienić również, że stanowiła ciekawą parę z młodszym Winchesterem - są to kompletnie dwie różne postacie. Dzięki temu twórcy mogli zaaranżować wiele zabawnych sceny, które były mocną stroną ósmego odcinka.

[image-browser playlist="606917" suggest=""]©2011 The CW Television Network

Żeby było jeszcze śmieszniej to mieliśmy także drugą nietypową parę. Mianowicie Deana i Gartha. Oglądanie ich to była sama przyjemność. Podobnie jak w przypadku Sama i Becky są to dwa różne charaktery, ale co więcej dwa różne style pracy jako łowcy. I te właśnie różnice doprowadzały do niekontrolowanych wybuchów śmiechu, a Deana do konsternacji. Wystarczy wspomnieć scenę, w której Garth wpada do mieszkania pary młodej na prawo i lewo wymachując bronią – takie rzeczy tylko w Supernatural. A była to tyko jedna z wielu sytuacji kiedy można było płakać ze śmiechu. Trzeba przyznać, że była to jedna z najciekawszych par jakie przyszło nam oglądać w serialu.

Także historia mimo że była nastawiona na zabawę to sama w sobie była dobrze napisana. Sprawa była dosyć nietypowa, a przez to ciekawa. Dobrze było zobaczyć, że demony nadal są obecne i wykonują swoją pracę, gdyż stanowią one ważny element serialu. Wszystko na szczęście jak zwykle dobrze się skończyło, ale mimo happy endu nie zabrakło dobrej, szybkie akcji i nieoczekiwanego zwrotu w samej końcówce.

[image-browser playlist="606918" suggest=""]©2011 The CW Television Network

Znowu pojawił się Crowley. Był to dobrych ruch ze strony twórców nie tylko ze względu na to, że jest to bardzo lubiana przez fanów postać, ale było to jednocześnie płynne nawiązanie do wątku głównego całego sezonu, przez co odcinek nie był kompletnie oderwany od całości. To, że demony boją się Lewiatanów było wiadomo już dawno, ale że król piekieł umywa od tego ręce zamiast pomóc Winchesterom – całkowite zaskoczenie. W końcu obu stronom powinno zależeć na pozbyciu się problemu, a nie tylko braciom. Natomiast cała ta sytuacja – finałowa rozmowa z Crowleyem – była dobrym zwieńczeniem historii krótkoterminowych umów i zaakcentowaniem wątku przewodniego sezonu. Potem jeszcze tylko ostatnia scena, która ponownie rozbawiła – mina Gartha skierowana do Becky – bezcenne!

Sera Gamble znowu udowodniła, że zna się na swojej pracy. Sezon siódmy dzięki taki odcinkom jak "Season 7, Time for a Wedding" tylko umacnia w przekonaniu, że będzie to jedna z lepszych odsłon przygód z braćmi Winchester. Nieważne, czy to będzie poważny odcinek związany z wątkiem głównym, czy zabawny jednoodcinkowiec – na pewno nie będziemy się nudzić. Showrunnerzy ponadto znowu pokazali, że charakterystyczny humor, jaki jest w Supernatural od zawsze nie umarł i ma się co najmniej dobrze. Tymczasem Sam i Dean pożegnali Delaware ruszając w dalszą drogę ku nowym nieznanym wyzwaniom.

Ocena: 7+/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj