Nie z tego świata – 07×12
Z tygodnia na tydzień wiara w Winchesterów jest niestety coraz mniejsza. Od kilku już odcinków nie widać formy z początku sezonu. Siódma odsłona staje się coraz bardziej wyblakła, a serial traci kolejnych widzów.
Z tygodnia na tydzień wiara w Winchesterów jest niestety coraz mniejsza. Od kilku już odcinków nie widać formy z początku sezonu. Siódma odsłona staje się coraz bardziej wyblakła, a serial traci kolejnych widzów.
Muszę się przyznać, że po premierze i pierwszej części sezonu byłem wręcz wniebowzięty formą, w której powrócili bracia po nijakim szóstym sezonie. Wierzyłem, że serial złapał drugi oddech. Jednak im dalej, tym jest coraz gorzej, a powrót po zimowej przerwie jest niemalże tragiczny. Naprawdę ciężko pogodzić się z myślą, że kiedyś na kolejny odcinek czekało się z zapartym tchem, a teraz to się ogląda zaledwie z przyzwyczajenia, wierząc w lepsze jutro.
Kolejny już, dwunasty odcinek, nie był pod żadnym względem odkrywczy. Historia napisana przez scenarzystów wręcz banalna. Przecież już nie raz mieliśmy do czynienia z bożkami i to takimi, którzy byli zdecydowanie lepiej ukazani. Może zamysłem twórców było zrobić bardziej humorystyczny odcinek, ale to też im to za bardzo nie wyszło. Teksty, które zostały napisane dla Deana nie śmieszą, a wszelkie żarty sytuacyjne przywołują raczej wyraz politowania na twarzy niż zachwytu. Zresztą podobną koncepcję odcinka widzieliśmy już w szóstym sezonie, kiedy to bracia spotkali legendarnego Samuela Colta. Tamto cofnięcie w czasie było jednak dużo ciekawsze niż te najnowsze.
[image-browser playlist="605747" suggest=""]©2012 The CW Television Network
Co prawda na pochwałę zasługuje całkiem przyzwoite oddanie klimatu roku 1944, jak i sama scenografia. Niezłym elementem było również ukazanie ludzi tamtych czasów z perspektywy dużo więcej wiedzących niżby cokolwiek mogłoby na to wskazywać. Nie da się nie zauważyć też pewnych podobieństw pomiędzy rokiem 1994 i 2012, które twórcy ładnie zaakcentowali. Ezra do złudzenia przypomina Bobby’ego, natomiast Eliot Ness został ukazany jako łowca tamtych czasów. To jednak za mało, aby odcinek oglądało się przyjemnie.
"Time After Time After Time" miał też ukazać jak bracia sobie radzą w świecie bez drugiego ojca. Pomysł uciekania w pracę może i dobry, ale także źle zrealizowany, bo historie są zbyt płytkie, zbyt proste do rozwiązania. Miłym zaskoczenie były natomiast sztuczki Deana, który czarował przy komputerze, a Sam siedział całkowicie osłupiały z wrażenia. Do tego dialog jaki miał miejsce w tej scenie jest dużo lepszy od tych, które stoczył starszy z braci z Nessem.
[image-browser playlist="605748" suggest=""]©2012 The CW Television Network
Niestety Winchesterowie po raz kolejny zawiedli i póki co nie widać światełka w tunelu. Wiadomo, że kiedyś ma powrócić Castiel, Lucyfer czy też Crowley i to póki co jest nikła nadzieja dla Supernatural. Te postacie zawsze podnosiły znacznie poziom odcinka i może ich pojawienie się sprawi, że słaba fabuła przestanie, aż tak razić.
Ocena: 5/10
Źródło: fot. ©2012 The CW Television Network
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat