Nie z tego świata – 07×16
Tym razem przed Winchesterami stanęło stare, dobrze nam znane zadanie. Ale czym byłby siódmy sezon bez nutki urozmaicenia szarej rzeczywistości?
Tym razem przed Winchesterami stanęło stare, dobrze nam znane zadanie. Ale czym byłby siódmy sezon bez nutki urozmaicenia szarej rzeczywistości?
Od razu trzeba przyznać, że odcinek oglądało się naprawdę przyjemnie. Jest to zapewne spowodowane długą przerwą, a także umieszczenie kilku wątków, które w zasadzie przeplatając, łączyły się ze sobą. Było także trochę akcji, ale i w całej historii nie zabrakło drugiego dna, które już od dłuższego czasu dotyczy psychiki braci.
Tym razem na tapetę zostały wzięte przeklęte przedmioty, które miały skłonności do zabijania niewinnych osób. Cóż, w tym momencie, wydaje się, że twórcy na siłę odgrzewają stare kotlety, przy czym nie każde takie danie jest smaczne. W tym przypadku wyszło jednak naprawdę przyzwoicie i nawet troszkę zabawnie. Mimo, że same rozwiązanie było oczywiste, od początku do końca, z radością się śledziło perypetie braci z kolejnymi przedmiotami. Mimo wszystko najlepiej wypadły szalone baletki.
[image-browser playlist="604268" suggest=""]
©2012 The CW Television Network
Jednak drugim, dużo ważniejszym elementem był powrót Lewiatanów. Trzeba przyznać, że dosyć zaskakujący i niespodziewany. Prędzej można było się spodziewać przywrócenie z martwych Bobby’ego niż powrotu legendarnych stworów. Raczej wypadało obstawiać ponowne poruszenie tego wątku przy okazji finału, a tu taka, dosyć miła niespodzianka. Niestety, nie obyła się bez wad. O ile ukazanie hierarchii, walki o władzę pomiędzy tymi stworzeniami oraz pomoc Winchesterom w najbardziej dramatycznym momencie, jest jak najbardziej uzasadniona, o tyle pobudki kierujące działaniami Lewiatanów na polu, które bracia odkryli, są wręcz absurdalne. Zło walczące o wynalezienie leku na raka? Serio? Chyba inaczej nie da się tego skomentować, szczególnie w obliczu ostatniej sceny, która tylko podkreśla kuriozum całej sytuacji.
Ostatnim, ale chyba najlepiej zobrazowanym wątkiem, który się ciągnie od dłuższego czasu, była złamana psychika Sama i jej wpływ na normalne funkcjonowanie. Scenarzyści wyraźnie zaznaczyli konsekwencję wydarzeń z poprzedniego odcinka, dodali nowe objawy, sprawiając że problem stał się realny dla wszystkich dookoła. Na to długo czekaliśmy i wreszcie widać, że zbliżamy się do punktu kulminacyjnego, jeśli chodzi o te sprawy. Ciekawi, w jaki sposób twórcy rozwiążą ten problem, bo zapewne tak będzie, ale sposób w jaki to zrobią, jest teraz największą zagadką. Problem jest złożony, jest wynikiem zdarzeń kilku sezonów – klatką Lucyfera, pobytem w piekle oraz towarzystwem diabła, który nie pozwala obecnie normalnie funkcjonować Samowi. Nikogo z pewnością nie zadowoli pstryknięcie palcami, które wszystko rozwiąże. Oby w tym wątku obyło się bez uproszczeń, które niestety były już kilka razy zastosowane, jak chociażby przy historii Amy. Co prawda pisząc dialogi do tego odcinka nie zapomniano wpleść nuty humoru, która pomimo bardzo poważnej sytuacji, pozwala widzowi, na lekki uśmiech w kąciku ust. Mowa tu, oczywiście o Lycyferze, który śpiewa "Stairway to Heaven".
[image-browser playlist="604269" suggest=""]
©2012 The CW Television Network
"Out with the Old" był całkiem przyjemnym odcinkiem, chociaż nie pozbawionym poważnej tematyki, którą zdecydowanie jest obarczony ten sezon. Co więcej, był naprawdę dobry, gdyż trzeba było na niego trochę poczekać, przez co widz mógł się stęsknić za Supernatural. Jednak mimo powrotu Lewiatanów trudno uznać go za wybitny. Był dobry i nic ponadto. Może to wynik zbyt dużych oczekiwać, ale brakuje serialowi dawnego ducha, który sprawiał, że z radością się zasiadało co tydzień przed telewizorem.
Ocena: 6+/10
Źródło: fot. ©2012 The CW Television Network
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat