„Nie z tego świata”: sezon 10, odcinek 8 – recenzja
Oceniamy 8. odcinek 10. sezonu Supernatural pt. "Hibbing 911".
Oceniamy 8. odcinek 10. sezonu Supernatural pt. "Hibbing 911".
Odcinki Nie z tego świata ("Supernatural") z grubsza można podzielić na emocjonalne rollercoastery, trzymające dobrą średnią potwory tygodnia (coraz rzadsze z sezonu na sezon), jak i zapychacze. "Hibbing 911" należy do kategorii tych ostatnich - jest fillerem, niewiele wnoszącym do głównego wątku sezonu, ale zgrabnie rozegranym i miłym w odbiorze.
Niezły odbiór odcinka zapewnia przede wszystkim spotkanie dwóch dobrze zarysowanych postaci kobiecych, które mimo początkowych oporów zaczynają działać w zadziwiająco dobrym tandemie. Oto powraca energiczna szeryf Jody Mills (w tej roli ponownie Kim Rhodes), kobieta po przejściach, która uczestniczy w pożegnalnym zjeździe prawie że emerytowanych szeryfów stanu Dakota. Okazuje się, że Sam był z nią w kontakcie nawet podczas poszukiwań Deana, co świadczy o zażyłości między tą dwójką (chociaż zapomniał poinformować ją, że go znalazł). Jakby było mało pań szeryf, do pary mamy drugą - Donnę Hanscum, znaną z odcinka o wysysaczu tłuszczu pishtaco, czyli "The Purge". Donna jest zupełnym przeciwieństwem opanowanej Jody – przemawiająca rozwlekłym południowym akcentem, nieco puszysta, wiecznie roześmiana i serdeczna (prawdziwy promyczek słońca, do licha), chociaż czasami pokrywa uśmiechem zakłopotanie. Jednakże zdecydowanie nie jest głupia, a do tego nadzwyczaj dobrze znosi zetknięcie ze światem nadprzyrodzonym. To bardzo sympatycznie napisana postać, mająca dobre serce i mocny charakter, a do tego dużo ciepła, czasem nawet zbyt "lukrowanego", doskonale odgrywana przez Briannę Buckmaster.
[video-browser playlist="632724" suggest=""]
W tle "Hibbing 911" Winchesterowie bez większego powodzenia próbują w zbiorach Ludzi Pisma znaleźć cokolwiek na temat piętna Kaina. Okazuje się, że Ludzie Pisma woleli akademickie podejście do życia i roztrząsanie, ile diabłów mieści się na końcu szpilki, bądź traktaty o transgenderyzmie wśród wilkołaków. Zmęczony researchem lub próbujący od niego uciec Dean bardzo pragnie ruszyć na łowy i wykorzystuje pretekst pod postacią zgłoszenia od Jody (oraz spojrzenie szczeniaczka, zwykle zarezerwowane dla młodszego z Winchesterów). O dziwo, w "Hibbing 911" nie mamy do czynienia z nowym potworem, a z doskonale znanymi nam wampirami w nieco innej odsłonie, które, jak widać, mogą przebywać w świetle dziennym, porządnie wysmarowane kremem z filtrem. Raz jeszcze pojawia się wątek wyboru bycia lub niebycia potworem, w tym sezonie poruszany po wielokroć, zapewne po to, by bardziej podkreślić dylematy Deana obarczonego piętnem Kaina, jak i okresem "zdemonienia".
W "Hibbing 911" pojawia się wiele smaczków. Otwarcie ze zbryzganym krwią uśmieszkiem na ścianie. Wariacja na temat "zapachu napalmu o poranku" i "hakuna matata". Utarcie nosa szowinistom. "Weight" zespołu The Band. Miło, że nie zapomniano o podopiecznej Jody, z którą co prawda pani szeryf miewa kłopoty, jak to z nastolatką, ale wciąż się nią opiekuje.
Czytaj również: 2. sezon "Legends" z Seanem Beanem zamówiony
Krótko mówiąc, "Hibbing 911" to zapychacz, ale zapychacz miły dla oka. Głównym atutem odcinka pozostają dwie doskonale przedstawione, powracające postacie kobiece, które nie mają zamiaru zginąć, a przynajmniej taką mamy nadzieję. Współpraca między nimi aż iskrzy. Współpraca między braćmi również pozornie układa się jak najlepiej, choć oczywiście nigdy nie należy ufać Winchesterom, kiedy mówią, że czują się doskonale. Dean sam z siebie mówi Samowi, że po raz pierwszy nie czuje, by piętno Kaina popychało go do zabijania (co i tak jest zaskoczeniem dla brata, który nie miał pojęcia, że Dean się z tym zmaga) i nareszcie czuje się sobą, ale czy to prawda? Wygląda to raczej na ciszę przed burzą. Poczekamy, zobaczymy.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat