Nie z tego świata: sezon 14, odcinek 14 – recenzja
Data premiery w Polsce: 18 listopada 2024Uroboros to wąż zjadający własny ogon, ale Nie z tego świata chwilowo to nie grozi, bo wciąż bywa dobrze, a momentami – jeszcze lepiej.
Uroboros to wąż zjadający własny ogon, ale Nie z tego świata chwilowo to nie grozi, bo wciąż bywa dobrze, a momentami – jeszcze lepiej.
Najnowszy odcinek Supernatural, który nastąpił po krótkim hiatusie i roztkliwiającej 300-tnej odsłonie serialu, okazał się połączeniem starego, dobrego polowania na potwora (całkiem nowego w kontekście Nie z tego świata, choć odwiecznego w mitologii greckiej) z głównym wątkiem sezonu, czyli zmaganiami z archaniołem Michałem. Bowiem kwestią czasu było, kiedy zły archanioł wydostanie się z myślowej klatki w umyśle Deana i uderzy ze zdwojoną siłą. Cóż, zgadza się, wydostał się i uderzył.
Ouroboros bardzo dobrze zachował proporcje między łowieckim polowaniem na Gorgonę (Gorgona) - zblazowanego, dekadenckiego, bardzo adekwatnie do swego statusu ubierającego się półboga o jadowitym pocałunku i apetycie na dobrze przyrządzone ludzkie mięso (Hanibal Lecter się kłania – może też był Gorgonem?), świetnie zagranego przez Philippe’a Bowgena, a podskórnym, niespokojnym oczekiwaniem na uwolnienie się Michała i kulminacyjne z nim starcie, wydawałoby – z góry skazane na przegraną.
Znękany ciągłym trzymaniem gardy Dean, siedzący z nosem w księgach i wciąż mający nadzieję Sam, zatroskany Castiel, pełen dobrych chęci, lecz nadal w nie najlepszej formie Jack, jak zwykle sarkastyczna i kolorowa jak rajski ptak Rowena – znakomicie się ich wszystkich oglądało. Momenty poważniejsze - rozmowę Deana z Castielem i Castiela z Jackiem, czy przypowieść o czarnym wężu i kurze snutą przez Gorgona, równoważyły sceny z lekkim przymrużeniem oka, jak choćby ta, gdy Sam, Rowena i Jack sposobem zdobywali z gabinetu weterynaryjnego antidotum na jad. Na marginesie, Sam (Samuel) z Roweną stanowią znakomity duet, aż chciałoby się częściej widywać ich razem na ekranie.
Widzowie serialu, którym przeszkadzał tłumek łowców z alternatywnego świata, na czele z Maggie, pałętających się po Bunkrze, w końcu mogą odetchnąć z ulgą. W tych, którzy lubią nefilima Jacka jako nugatowego chłopca, zasiano niepokój, czy aby zanadto nie szastał wypalaniem swej duszy. Z kolei ci, którzy liczyli na dłuższy, całosezonowy wątek archanioła Michała w naczyniu z Deana – od Ouroboros muszą obejść się smakiem, co zapewne nie jest miłe ich sercom.
Przyznaję, że miejscami scenariusz nieco przesadzał – czwórka ludzi i nie-ludzi strasznie obrywała w walce z jednym jedynym Gorgonem, a Dean koniecznie musiał stracić przytomność, by mogło nastąpić to, co nastąpić musiało, nie mniej odcinek oglądało się z dużą przyjemnością, aż do samego końca – niespodziewanego, zakończonego z przytupem i fajerwerkami. Oraz skrzydłami.
Z wizgiem straciliśmy głównego złego sezonu, ale pozostaje pytanie, czy aby przypadkiem nie zyskaliśmy nowego? Za to z pewnością miłośnicy Nie z tego świata zyskali nowe zawołanie, pomocne w życiu codziennym i od święta. Odtąd, gdy będzie im źle, mogą zakrzyknąć „i ja jestem Winchesterem!”.
Źródło: zdjęcie główne: Dean Buscher/The CW
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat