Niebezpieczne związki
Nie ma co z tym dłużej zwlekać. Można wszem i wobec ogłosić, że Brooklyn Nine-Nine to nie tylko najlepsza nowa komedia tego sezonu, ale chyba najlepszy sitcom w ogóle w amerykańskiej telewizji (w każdym razie - na pewno TOP3).
Nie ma co z tym dłużej zwlekać. Można wszem i wobec ogłosić, że Brooklyn Nine-Nine to nie tylko najlepsza nowa komedia tego sezonu, ale chyba najlepszy sitcom w ogóle w amerykańskiej telewizji (w każdym razie - na pewno TOP3).
Dawno nie miałem okazji recenzować odcinka B99, ale już od jakiegoś czasu byłem w stanie w pełni podpisać się pod powyższym stwierdzeniem. Nadal tak jest, choć jak na ironię "Full Boyle" było epizodem zaledwie bardzo dobrym w zestawieniu z rewelacyjnymi, z jakimi mieliśmy (w większości przypadków) do czynienia do tej pory.
Serial stacji FOX urzeka nie tylko unikalnym typem humoru, pełnego satyry i parodii, ale fantastycznie zgraną obsadą, która od samego początku stworzyła paczkę tak zgraną, że aż trudno uwierzyć, iż oglądamy dopiero pierwszy sezon. Wykształciły się również pewne stałe zabiegi, które z reguły dostarczają największej liczby komediowych perełek. Od jednego z nich zdecydowano się drastycznie odejść w siedemnastym odcinku, co pokazało małą ryskę w niemal bezbłędnym do teraz Brooklyn Nine-Nine. Wydaje mi się, że nie było w tym sezonie epizodu, w którym interakcja Holta i Peralty była zniwelowana praktycznie do zera. Brakowało mi tego tym razem czegoś, co nieraz udowadniało, że jest jednym z głównych motorów napędowych serialu.
[video-browser playlist="635385" suggest=""]
Po dwóch genialnych ostatnich odcinkach (szczególnie tym po Super Bowl) tym razem twórcy uraczyli nas bardzo przyjemnym zapychaczem, który skupia się na Boyle’u i jego nowej miłości. Związek to delikatny i wybuchowy zarazem, a jedynym człowiekiem, który może utrzymać na wodzy szalone emocje swojego kumpla, jest niezawodny Jake Peralta. W pozostałych wątkach odcinka Rosa i Amy uczą się pokory po spotkaniu z lokalnym superbohaterem, a kapitan Holt zatrudnia Ginę jako szefa kampanii wyborczej przed kolejną elekcją do Policyjnego Stowarzyszenia Czarnoskórych Gejów i… ech… AAGLNYCPA. Minus drugoplanowych historii: za mało Terry’ego Crewsa. Plus: wszystko, co związane z Giną i dziwacznym numerem tanecznym na czele.
Szkoda, że nie wszystkie seriale zawieszają poprzeczkę tak wysoko, iż nawet ich nieco słabsze odcinki nadal są świetne. Brooklyn Nine-Nine to komediowy geniusz w czystej postaci, więc mam ogromną nadzieję, że doczekamy się co najmniej sześciu sezonów i filmu pełnometrażowego.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat