Niech żyje królowa
Po nie do końca satysfakcjonującej premierze, The White Queen nabiera wyrazu wraz z rozpoczęciem pałacowych intryg i prawdziwej gry o tron.
Po nie do końca satysfakcjonującej premierze, The White Queen nabiera wyrazu wraz z rozpoczęciem pałacowych intryg i prawdziwej gry o tron.
Znakomicie wypada pokazanie dojrzewania Elżbiety, począwszy od nieźle nakręconej koronacji. Ferguson coraz bardziej podoba mi się w tej roli. Jej zjawiskowa uroda idealnie zazębia się z budowaną atmosferą i wydarzeniami, w których uczestniczy. Świetnie sobie radzi w scenach politycznych rozmów, jednocześnie dobrze nakreślając przemianę ze zwyczajnej dziewczyny w królową, która musi mierzyć się z oponentami na wielu frontach. Aktorka ma charyzmę i niesamowitą prezencję - z łatwością wzbudza sympatię i emocjonuje, zapewniając przyjemność w śledzeniu jej losów.
Na jej tle pojawia się druga silna kobieta ówczesnego okresu - Małgorzata Beaufort. Amanda Hale buduje postać kobiety niezrównoważonej, która nie potrafi sobie poradzić z porażką w wojnie. Wie, że jej syn ma być królem - widziała znak, nikt jej nie wierzy, ale obstaje przy swoim. Hale tworzy naprawdę emocjonalną kreację politycznej oponentki, której przyjdzie jeszcze odegrać znaczącą rolę w całej intrydze. Chociaż na razie wygląda na postać tragiczną, nie mającą pozytywnych prognoz na przyszłość, każdy znający choć odrobinę historii wie, że jej losy będą interesujące.
[video-browser playlist="635638" suggest=""]
Problemem tego odcinka jest tak naprawdę zbyt duży skok w czasie. W ciągu 50 kilku minut akcja ruszyła za szybko do przodu - kilka lat to zbyt wiele. W kilku miejscach wprowadza to trochę chaosu. Z drugiej strony - może to i lepiej? W końcu od razu przechodzimy do oczekiwanego konfliktu z lordem Warwickiem i Jerzym, bratem króla Edwarda. Tutaj twórcom należą się oklaski na stojąco za casting - obsadzić w rolach Warwicka i Jerzego dwóch świetnych aktorów, którzy słyną z grania czarnych charakterów w serialach kostiumowych, to strzał w dziesiątkę. Co prawda nie mieli oni za dużo do pokazania w tym odcinku, ale liczę, że szybko się to zmieni. James Frain i David Oakes powinni stworzyć duet godny zapamiętania.
Razi sytuacja z pojmaniem Edwarda, która zostaje przedstawiona zbyt powierzchownie i prosto. Widzimy, że król w stanie wojny sam na terenie wroga (!) wyrusza w podróż, więc naturalnie jest, że wpada do niewoli. Nierozważnie i głupio to pokazano, zwłaszcza że - jeśli mnie pamięć nie myli - w książce wyglądało to o wiele wiarygodniej.
The White Queen wraz z przemianą i dojrzewaniem głównej bohaterki nabiera wyrazu w drugim odcinku. Kobiety stają się wytrawnymi graczami w grze o tron, wyrywając się z serialowych schematów bycia obiektem seksualnym. Zgodnie z oczekiwaniami, romans zszedł na dalszy plan, a prym wiedzie walka o władzę, a to zapewnia kawał dobrej rozrywki.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat