Now That’s What I Call Sing – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 18 listopada 2016Wszelkiego rodzaju gry muzyczne to świetny pomysł na imprezy w gronie znajomych. Na obecnej generacji konsol tego typu produkcji jest jednak dość mało. Sprawdzamy więc, czy Now That's What I Call Sing wypełnia tę niszę.
Wszelkiego rodzaju gry muzyczne to świetny pomysł na imprezy w gronie znajomych. Na obecnej generacji konsol tego typu produkcji jest jednak dość mało. Sprawdzamy więc, czy Now That's What I Call Sing wypełnia tę niszę.
Recenzowanie gier karaoke to spore wyzwanie. Z uwagi na charakter rozgrywki, przy tego typu produkcjach trudno jest oceniać oprawę graficzną, udźwiękowienie itd. Skupmy się zatem na tym, co najistotniejsze - jakości wykonania i potencjale imprezowym.
Now That's What I Call Sing jest bowiem właśnie typową grą na wszelkiego rodzaju spotkania z przyjaciółmi. W przeciwieństwie do gier, takich jak Guitar Hero, nie ma tutaj trybu fabularnego, ani kariery, w której możemy odblokowywać kolejne utwory - całą bibliotekę muzyczną mamy dostępną już od samego początku. Dobór piosenek w tej grze budzi jednak we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony widać, że twórcom zależało na tym, aby umieścić tu same najpopularniejsze hity, które (świadomie lub też nie do końca) zna niemal każdy. Z drugiej zaś dla wielu osób problemem będzie to, że kompletnie zabrakło tutaj jakiegokolwiek zróżnicowania. Nie ma tutaj klasycznych, kultowych utworów, rocka, hip-hopu - ot, sam pop. Również ilość utworów nie powala - do dyspozycji graczy oddano ich 30, co przy małej różnorodności dość szybko może zacząć nużyć. Warto tutaj zauważyć, że SingStar: Mistrzowska Impreza, dostępny na PlayStation 4, również domyślnie posiada 30 utworów, ale do tego dochodzi możliwość dokupywania kolejnych. Tutaj tego zabrakło.
Bardzo dobrze wypada jednak sam silnik, na którym oparto całą produkcję. Gra dobrze wychwytuje nasz głos i ocenia go na podstawie tego, czy udaje nam się trafić w odpowiednie dźwięki. Sam byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, jak precyzyjnie to działa. Oczywiście - nadal widać tu to, co w konkurencyjnych produkcjach i cały ten system można stosunkowo łatwo oszukać, poprzez nucenie, czy też "mruczenie" do mikrofonu. Podczas normalnej zabawy, całość sprawdza się jednak naprawdę nieźle. Pozytywne wrażenie robi również mikrofon, który dołączany jest do zestawu. Jego jakość wykonania może i nie powala, ale w trakcie zabawy wypada on przyzwoicie. Na plus trzeba również zaliczyć długi kabel. Brakuje jednak możliwości kupna zestawów, w skład których wchodziłoby więcej niż tylko jeden mikrofon, co w tego typu produkcji wydaje się być rozsądnym rozwiązaniem.
W Now That's What I Call Sing znaleźć można kilka różnych trybów zabawy, począwszy od klasycznego śpiewania solo, poprzez duety, aż po bardziej wymagające warianty zabawy. Świetnym pomysłem było umieszczenie w grze możliwości gry w dwie osoby z jednym mikrofonem - na ekranie w określonych momentach pojawia się komunikat z odliczaniem, po czym przekazujemy mikrofon drugiej osobie, która kontynuuje wykonywanie utworu. Jest poprawnie, chociaż trochę zabrakło mi jednak jakiegoś zaskoczenia, czegoś wybitnie imprezowego, co jeszcze bardziej urozmaiciłoby rozgrywkę w gronie znajomych.
Również sam design gry jest... przyzwoity. Tylko tyle i aż tyle. Menu i interfejs są bardzo minimalistyczne minimalistyczne, a przy tym wyraźnie inspirowane konkurencyjną serią Singstar, ale dzięki temu są przejrzyste i w grze odnajdą się nawet osoby, które na co dzień nie grają na konsolach. Trudno oceniać tutaj coś więcej w kwestii oprawy wizualnej - podczas właściwej rozgrywki w tle wyświetlane są bowiem jedynie teledyski, a cała reszta to tekst utworu oraz paski i punkty, które wskazują na to, jak nam idzie.
Now That's What I Call Sing to gra, która świetnie sprawdzi się jako prezent dla miłośników śpiewania i imprez w domu. Pod względem technicznym ciężko jej cokolwiek zarzucić, ale jednocześnie brak tej produkcji czegoś, co wyróżniłoby ją na tle konkurencji. To w połączeniu z monotematyczną listą utworów sprawia, że mamy do czynienia z produktem mało uniwersalnym, który nie przypadnie do gustu każdemu, stąd też taka, a nie inna ocena. Jeśli jednak jesteście fanami muzyki pop, to śmiało możecie podnieść końcową notę przynajmniej o jedno oczko w górę.
PLUSY:
+ solidne wykonanie,
+ mikrofon USB w zestawie,
+ możliwość gry w dwie osoby z jednym mikrofonem.
MINUSY:
- mała różnorodność piosenek,
- zaledwie 30 utworów, bez możliwości odblokowania lub zakupu dodatkowych.
Źródło: fot. Ravenscourt
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat