„Nowy patrol” – recenzja
Łukjanienko chyba usłyszał chór jęków zawiedzionych fanów serii o moskiewskim Patrolu kilka lat temu, tuż po przeczytaniu zakończenia „Ostatniego patrolu”. Wyciągnął wnioski i dopisał kolejną, ostatnią część - „Nowy patrol”.
Autor: Wiola Myszkowska
Łukjanienko chyba usłyszał chór jęków zawiedzionych fanów serii o moskiewskim Patrolu kilka lat temu, tuż po przeczytaniu zakończenia „Ostatniego patrolu”. Wyciągnął wnioski i dopisał kolejną, ostatnią część - „Nowy patrol”.
Autor: Wiola Myszkowska
Łukjanienko dobrym pisarzem jest i od lat mu nie przechodzi. Lubi pisać dylogie, wychodzą mu świetnie. Jednak najlepszy, najbardziej interesujący świat, jaki stworzył, wyrósł ponad dwa tomy. I tak otrzymujemy już piątą odsłonę serii urban fantasy o Patrolach, "Nowy patrol", gdzie wszystko niby podzielone jest na Jasne i Ciemne, Złych i Dobrych, jednak z tym podziałem nie zgadza się nie tylko główny bohater powieści, Anton Gorodecki, ale i sam autor. Konsekwentnie nam udowadnia, że życie jest tylko i wyłącznie szare. Jak Zmrok.
W poprzednich odcinkach. Rzecz dzieje się we współczesnej Moskwie, gdzie poza zwykłymi zjadaczami chleba mieszkają też ludzie ze zdolnościami magicznymi (7 poziomów), zmiennokształtni i wampiry. Podzieleni są na Jasnych altruistów i Ciemnych egoistów, którzy działają w Nocnych i Dziennych patrolach, pilnując siebie nawzajem przed nadużyciem magii. Pomiędzy nimi stoi Inkwizycja – ani Ciemna, ani Jasna, która z kolei pilnuje obu instytucji i równowagi pomiędzy stronami. Wszyscy potrafią wchodzić w Zmrok – dziwną, niezbadaną sferę, swoisty wielowarstwowy świat równoległy, do tej pory uważany za niezamieszkały. Z naciskiem na „do tej pory”.
W „Nowym patrolu” Moskwę nawiedza potężna istota nazywana Tygrysem, która zabija (bądź nie) proroków – jasnowidzących, silnych magów, których przepowiednie zapowiadają gigantyczne zmiany na świecie (tj. II wojna światowa, skrócenie kobiecych spódniczek itp.). Dobrze znani nam bohaterowie - Anton, jego córka Nadia, Wielcy Magowie Heser i Zawulon - starają się dowiedzieć czegoś więcej o Tygrysie i, tak zupełnie przy okazji, ocalić chłopca-proroka, którego ściga.
Jest tu wszystko, za co Łukjanienkę chwalimy: świetnie napisane monologi wewnętrzne Antona, teksty piosenek wplecione w tekst, filozoficzne dialogi, dopracowana oraz logiczna fabuła, akcja i porcja nowej wiedzy na temat jego uniwersum (w tym przypadku o samym Zmroku), którą należy odkryć razem z bohaterami. Autor ma talent do wszystkich powyższych i udowadnia nam to właściwie w każdej swojej książce. Jest jednak w tej części "Patrolu" coś, co przełamuje pewien schemat i targa dobrze znaną kalkę. Pojawia się istota niemal wszechpotężna, potężniejsza niż wszyscy bohaterowie razem wzięci (warto zaznaczyć, że pisarz znalazł świetny sposób na opisywanie scen walk magicznych), a Łukjanienko nie rozwiązuje tego problemu w sposób klasyczny, hollywoodzki, odruchowy. I gdyby nie to, że chyba jedyną rzeczą, do której autor nie ma drygu, są (średnio) dwie ostatnie strony zakończenia, to końcówka „Nowego patrolu” byłaby najlepszą w historii serii. Łukjanienko jak zwykle uległ pokusie, naciągnął historię tu i ówdzie, żeby zakończenie wyszło takie, jak wyszło: na granicy wiarygodności.
Czytaj również: „Ostatni żubr”: W pogoni za żubrem – recenzja
Teraz nastąpi akapit, który jest aneksem o zabarwieniu politycznym. Po protestach na Majdanie z autorem jest pewien problem. Pisarz wypowiedział się, że dla niego wystąpienie Ukraińców było oznaką niewdzięczności za wieloletnią rosyjską pomoc. Nie obyło się bez lekkich inwektyw. Zwolennicy Majdanu Łukjanience tego nie wybaczyli i zaczęli odsyłać mu jego książki wprost na adres domowy. Ci, który nie odesłali i nadal czytają, starając się oddzielić poglądy pisarza od literatury (która, jak już wspomniano, dobra jest), ostrożnie przekładając kartki jego twórczości, traktując ją z delikatnością, jaką saper traktuje rozbrajaną minę, liczą, że pisarz zrobił to samo i oddzielił literaturę od polityki. Istniał pewien niepokój, że główny watek w "Nowym patrolu" będzie manifestem solidarności, pochwalny, wręcz tyrtejski - albo gorzej: pojawi się tam symboliczny paszkwil na niewdzięcznych rewolucjonistów. Nic podobnego. Jeśli Łukjanienko komentuje tam wydarzenia na Ukrainie, nie robi tego wprost. Jeśli jeden z wątków pobocznych (ten o młodym, uczącym się fachu Jasnym) jest nimi zainspirowany, to nie uderza nim w twarz. I za to Łukjanienkę należy docenić.
Jednym akapitem – to bardzo dobry "Patrol". Z ciekawą, dopracowaną intrygą, dobrym pisarstwem i znów lekko naciągniętym zakończeniem. Tym razem jednak nie wydumanym (jak w „Ostatnim patrolu”), a prostym, szczęśliwym, wręcz Jasnym. Ta seria mogłaby się tak skończyć, tym razem bez większego bólu i głośniejszych jęków. Wydaje się jednak, a może raczej jest taka nadzieja, że po „Nowym” przyjdzie nowy „Nowy”.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat