Odwilż: sezon 2 – recenzja
Data premiery w Polsce: 1 kwietnia 2022Wracamy do Szczecina, gdzie przestępczość nie śpi. Funkcjonariuszka Katarzyna Zawieja natrafia na trop przemytników ludzi.
Wracamy do Szczecina, gdzie przestępczość nie śpi. Funkcjonariuszka Katarzyna Zawieja natrafia na trop przemytników ludzi.
Katarzyna Zawieja (Katarzyna Wajda) jest policjantką, której mąż całkiem niedawno popełnił samobójstwo. Mniej więcej w tym samym czasie musiała rozwiązać dość trudną sprawę zabójstwa młodej dziewczyny. Wraz ze swoim partnerem Trepą (Bartłomiej Kotschedoff) udało im się rozwiązać tę zagadkę. Jednak funkcjonariuszka zapłaciła za to dużą cenę. Musiała wziąć urlop w pracy i poddać się badaniom. Teraz wraca do obowiązków i stara się funkcjonować tak, jakby nic się nie stało. Dalej z trudem wiąże życie zawodowe z prywatnym. Idzie jej to średnio. Wychowaniem jej córki tak naprawdę zajmuje się teść (Andrzej Grabowski), jej matka (Ewa Skibińska) i właśnie Trepa. Katarzyna jest zbyt zajęta rozwiązywaniem kolejnych zagadek. Jedną z nich jest śmierć jej informatora, który miał jej pomóc w zlikwidowaniu siatki przestępczej zajmującej się przemytem kobiet z Białorusi. Dowodzi nią znany lokalny gangster (Tomasz Schuchardt), którego już mąż Zawiei (Wojtek Zieliński) bezskutecznie próbował wsadzić do więzienia. Policjantka czuje więc, że to na niej spoczywa odpowiedzialność aresztowania tego bandyty. Jeśli znajdzie obciążające go dowody. Bo na razie ma same poszlaki oraz poczucie, że na komisariacie pracuje kret donoszący gangsterowi o każdym nawet najmniejszym posunięciu w sprawie.
Reżyser Xawery Żuławski zabiera nas ponownie do Szczecina, który w jego wizji jest miastem, w którym panuje mrok. Muszę przyznać, że podoba mi się to, w jaki sposób ten twórca wykorzystuje uroki tego miejsca do przedstawiania historii kryminalnych. Jest w tym coś odświeżającego. Zazwyczaj twórcy miejsce akcji osadzają w Warszawie czy Wrocławiu. Żuławski postanowił wyjść poza schemat w poprzednim sezonie i jestem mu za to wdzięczny. Mamy więc pościgi mrocznymi uliczkami, dokami, kanałami. Reżyser dobrze wie, jak wykorzystać to miasto, by pasowało mu do opowieści i by oczarować widza. Robi to perfekcyjnie. Problemem jednak jest sam scenariusz. Tym razem jego autorami są Bartosz Janiszewski i Kevin Rundle, którzy chyba nie mieli wymyślonej jakiejś głębszej intrygi, więc zaserwowali nam coś skleconego na szybko. Dla przyzwoitości zaznaczę, że nie są to autorzy pierwszego sezonu, tamten został napisany przez Martę Szymanek i Piotra Szymanka. Na pierwszy rzut oka jest to nawet ciekawa historia, problem pojawia się, gdy zaczynamy jej się przyglądać bardziej uważnie. Wtedy dostrzeżemy wszystkie banalne rozwiązania i kompletnie niewykorzystane okazje. Mamy tutaj galerię postaci, które aż proszą, by je pogłębić, nadać charakteru i lepiej wykorzystać w prowadzonej opowieści. Jedną z nich jest chociażby dwóch młodych właścicieli klubu starających się zostać dobrze prosperującymi przestępcami, jak ich ojciec. Grani są świetnie przez Eryka Kulma Jr. i Nikodema Rozbickiego. Problem w tym, że scenarzyści nie mają na nich kompletnie pomysłu. Przez co pojawiają się w kilku scenach, które są bardzo chaotycznie wciśnięte w całą opowieść. Można odnieść wrażenie, że na siłę. Podobnie jest z postacią teścia Zawiei, czyli Andrzejem Grabowskim. Pojawia się on raptem w kilku scenach i jest kompletnie w nich zbędny. Ten były funkcjonariusz policji pierwotnie miał chyba spełniać w tej historii jakąś ważniejszą funkcję, ale z biegiem pisania scenariusza chyba twórcy o nim zapomnieli.
Największym rozczarowaniem jednak jest sama Katarzyna Zawieja. Już w pierwszym sezonie była ona bardzo antypatyczna i ciężko się jej kibicowało. W drugim sezonie jest jeszcze gorzej. I znów. Nie jest to wina Katarzyny Wajdy, która stara się jak może, by wyciągnąć coś więcej z tej postaci, ale po prostu scenariusz na to nie pozwala. Dostajemy więc mocno stereotypową policjantkę, która nie potrafi opiekować się rodziną, woli siedzieć w pracy i ganiać po ulicy za zbirami. Do tego jest uzależniona od alkoholu, ale że jest skuteczną funkcjonariuszką, wszyscy przymykają na to oko. Banał goni banał.
Myślałem, że przynajmniej zagadka kryminalna uratuje ten sezon w moich oczach, bo zaczęło się naprawdę dobrze. Wątek przemytu ludzi z Białorusi na teren Unii Europejskiej jest fajnie wymyślony. Do tego Tomasz Schuchardt genialnie gra gangstera. Udaje mu się zbudować taką postać, której widz się będzie naprawdę bać. Tylko co z tego, skoro po kilku dobrze zapowiadających się scenach nagle nam znika z serialu, by pojawić się dopiero w finałowym odcinku. I to w dość kuriozalnej scenie. A sama intryga kryminalna rozpada się jak domek z kart i dostarcza tylko rozczarowanie. Ja wiem, że wszyscy starają się kopiować Harlana Cobena, wsadzając w finale opowieści tyle twistów, by widz się nie domyślił, kto zabił. Jednak ekipa Odwilży robi to tak nieumiejętnie, że można się tego domyślić już od drugiego odcinka. A sam motyw zabójstwa jest po prostu głupi. Niszczy cały klimat, który serial mozolnie stara się zbudować w ciągu tych sześciu odcinków. Jestem rozczarowany, a muszę powiedzieć, że pierwszy sezon mi się nawet podobał.
Twórcy zostawili sobie furtkę na potencjalną kontynuację. Jeśli się na nią zdecydują, to mam nadzieję, że bardziej się przyłożą do scenariusza. Zwłaszcza postaci Katarzyny Zawiei, która mogłaby być ciekawa, gdyby twórcy poświęcili jej więcej uwagi. Nadali jakiegoś charakteru. I nie zrozumcie mnie źle. To dalej jest jeden z ciekawiej zrealizowanych seriali kryminalnych w Polsce. Jednak po pierwszym sezonie oczekiwałem więcej, a dostałem mniej. I to mnie boli.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat