Państwo z kartonu: sezon 1, odcinek 1 - recenzja
Państwo z kartonu nie jest ani kontynuacją Ucha Prezesa, ani alternatywą dla tej słynnej produkcji. To zupełnie nowy format, w którym Robert Górski z przymrużeniem oka prezentuje wady i zalety rodzinnego życia na kwarantannie.
Państwo z kartonu nie jest ani kontynuacją Ucha Prezesa, ani alternatywą dla tej słynnej produkcji. To zupełnie nowy format, w którym Robert Górski z przymrużeniem oka prezentuje wady i zalety rodzinnego życia na kwarantannie.
"Najpierw oskarżali mnie o ocieplanie wizerunku Donalda Tuska (Posiedzenie rządu), potem Jarosława Kaczyńskiego (Ucho Prezesa). Teraz będą mówili, że ocieplam wizerunek zwykłych ludzi." Tak pół żartem, pół serio mówi o swoim nowym projekcie Robert Górski – człowiek, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Państwo z kartonu to dziesięciominutowy format komediowy, dostępny na platformie Youtube i w telewizji WP. Produkcja promowana jest jako pierwszy serial całkowicie nakręcony smartfonem (a właściwie kalkulatorem). Całość skupia się na słodko-gorzkich perypetiach państwa Górskich w odciętych od świata domowych pieleszach.
Dziesięciominutowy serial Państwo z kartonu przepełniony jest ciepłym i sympatycznym poczuciem humoru, które tu i ówdzie nawiązuje do bieżącej sytuacji politycznej w naszym kraju. W pierwszym odcinku jest to jednak tak delikatne i zdawkowe, że można dojść do wniosku, iż twórcy specjalnie uciekają od tych tematów. Nie od dziś wiadomo, że polityka to gar ze wrzącą wodą, która doprowadza do czerwoności najbardziej stonowane nastroje. Tym razem Robert Górski nie ma na celu wzbudzać dyskusji i mącić wody. Odżegnuje się również od Ucha Prezesa, w którym niczym Stańczyk komentował kolejne kurioza naszej sceny politycznej.
Tym razem Robert Górski bierze na widelec małżeńskie bolączki. Wraz ze swoją żoną, Moniką Sobień-Górską, prezentuje kilka żartobliwych scenek, w których bohaterowie przekomarzają się niczym stare dobre małżeństwo. Górscy zmagają się ze zwykłymi sprawami dnia codziennego, próbują odnaleźć się na kwarantannie i komentują absurdy zaistniałej sytuacji. Wszystkie teksty napisał Robert Górski, więc można spodziewać się dowcipów na najwyższym poziomie. Czy rzeczywiście jest śmiesznie? Oczywiście kwestia poczucia humoru to chyba najbardziej subiektywna rzecz, jaka może być, jednak nie da się oprzeć wrażeniu, że tym razem twórca dość zachowawczo podszedł do „robienia sobie jaj” z naszej rzeczywistości.
Wszystko tutaj jest poprawne politycznie, bezpieczne i stonowane. Autor nawiązuje tym razem do twórczości scenicznej, jednak nie swojej, a kolegów po fachu, którzy robią furorę na kabaretowych przeglądach i festiwalach. Pan Robert bywał w swojej karierze ostry jak brzytwa, błyskotliwy i kreatywny. Niestety, tutaj jego talent nie wybrzmiewa wystarczająco donośnie. Do poszczególnych scen wdziera się przaśność, a niektóre rozwiązania mają dość mocno odtwórczy charakter. Żona dostaje od męża jako prezent listę rzeczy, które musi w sobie poprawić, a myjąc ręce według obowiązujących zasad sanitarnych, pan domu wyśpiewuje refren jednej z piosenek Beaty Kozidrak. Gdzieś to już widzieliśmy, prawda? Czyżby pomysł został zaczerpnięty z internetowych memów? A może inspiracją dla Roberta Górskiego były najnowsze doniesienia medialne?
Tu i ówdzie można się oczywiście serdecznie uśmiechnąć. Niektóre riposty dokazujących małżonków są dowcipne i pomysłowe, ale ewidentnie brakuje pazura, który Robert Górski naostrzył sobie przez lata kabaretowej i telewizyjnej działalności. Format wydaje się być stworzony po to, żeby umilić czas członkom rodzin, którzy w trakcie kolejnych miesięcy kwarantanny zaczynają rzucać się sobie do gardeł. Małżeństwo Górskich co rusz daje sobie kuksańce, jednak robią to w bardzo sympatyczny i nieszkodliwy sposób. Kwarantanna nie jest taka zła, jeśli jesteśmy w tym razem, na dobre i złe – tak mogłoby brzmieć przesłanie produkcji. Pozytywny klimat serialu z pewnością urzeknie tych, którzy po codziennych znojach, chcą się odprężyć przy czymś lekkim i niezobowiązującym.
Na koniec warto wspomnieć o nietypowej formie Państwa z kartonu. Serial nakręcony jest komórką, niestety jak na razie twórcy nie wykorzystują w stu procentach możliwości, jakie daje ta forma. Większość scen nagrywanych jest przy pomocy statywu, więc w ogólnym rozrachunku nie widać różnicy z tradycyjną pracą kamery, zwłaszcza że jakość materiału jest bardzo dobra. Na korzyść produkcji działają natomiast główni bohaterowie tworzący bardzo sympatyczną parę. Robert Górski to oczywiście stary wyga, który na scenie zjadł zęby, więc zastrzeżeń co do jego warsztatu nie ma żadnych. Wraz z żoną odgrywają napisane wcześniej role, jednak chemia pomiędzy małżonkami jest prawdziwa i niezaprzeczalna. Być może w kolejnych odcinkach to ona będzie siłą napędową produkcji.
Jak na razie Państwo z kartonu trudno traktować inaczej niż zbiór skeczy i gagów ku pokrzepieniu serc. Serial ma swoje zalety, ale zachowawcze poczucie humoru sprawia, że fani żartów balansujących na granicy poprawności politycznej nie mają tutaj raczej czego szukać. Niemniej produkcja z pewnością znajdzie swoją widownię. Poza tym Robert Górski nie raz udowodnił, że potrafi zaskakiwać. Może na dalszym etapie serial złapie wiatr w żagle?
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat