Piotruś Królik 2: Na gigancie – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 18 czerwca 2021Piotruś Królik powraca w sequelu – czy przyjemna pierwsza część z 2018 roku doczekała się godnej kontynuacji? Sprawdźmy.
Piotruś Królik powraca w sequelu – czy przyjemna pierwsza część z 2018 roku doczekała się godnej kontynuacji? Sprawdźmy.
Piotruś Królik to uroczy gryzoń, który w 2018 roku zawitał na wielkich ekranach kin. W pierwszej części główna część fabuły skupiała się na jego rywalizacji z nieprzyjemnym Thomasem McGregorem, co oczywiście było niewyczerpanym źródłem gagów i humoru sytuacyjnego, jak to w typowej zabawie w kotka i myszkę. Tym razem jednak opowieść przybiera dużo dojrzalszy ton – Thomas i Bea są już po ślubie, a harce i psoty odchodzą na dalszy plan. Sam film dużo na tym traci – na pierwszy rzut oka jest tu po prostu dosyć nudno.
Choć ludzie byli ważni dla fabuły oryginału, mam wrażenie, że w filmie Piotruś Królik 2: Na gigancie odsunięto ich trochę na bok – Bea i Tomasz skupiają się wyłącznie na promocji książki i zapewnieniu sobie jak największych szans na jej przebojową kontynuację (do fabuły wprowadzono w tym wątku nijakiego Nigela (David Oyelowo), który chyba miał być kimś w rodzaju złoczyńcy, mąciwody, co tak szczerze też sprawdza się tutaj średnio). Znacznie częściej na pierwszym planie figurują zwierzęta – a ich perypetie nie mają już takich rumieńców co w części pierwszej. Okazuje się, że pozostawione same sobie futrzaki tracą charyzmę, co w oczywisty sposób odbija się również na filmie.
Po odebraniu Piotrusiowi przeciwnika McGregora królika zestawia się z zupełnie nową postacią, złodziejaszkiem Barnabasem, który wkręca bohatera w swój niecny plan. Jak na produkcję familijną przystało, niecność tegoż planu jest raczej bezpieczna i umiarkowana. Niestety, perypetie futrzaków (wspomaganych przez grono innych znajomych – od kotów po jelenia) wypadają raczej nużąco. Mało się dzieje, nie ma się z czego pośmiać... Bohaterowie co prawda często ucinają sobie pogawędki z morałami, jednak nawet i one niczym się nie wyróżniają – przekaz płynący z produkcji jest uniwersalny i opiera się na prostym pojmowaniu dobra i zła; nie ma tu miejsca na nic głębszego czy bardziej edukacyjnego... A skoro nie jest ani szczególnie wesoło, ani komediowo, ani inteligentnie czy emocjonalnie, szybko pojawia się wrażenie, że jest po prostu... nijak.
Nie da się również nie zauważyć, że w nowym filmie mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią. Pomijając już fakt, że fabuła jest raczej prosta i niewymagająca, ewidentnie widać tutaj, że twórcy nie mieli większego pomysłu na wypełnienie półtorej godziny seansu czymś wartościowym – skutkuje to niczym innym jak dłużyznami, zapętleniem tego samego żartu przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt sekund (żeby jeszcze ten żart rzeczywiście powodował salwę śmiechu – to może bym to zrozumiała) oraz wstawianiem nic niewnoszących sekwencji do muzyki (a tej jest tutaj dużo za dużo – w co drugiej scenie w tle gra popowa ścieżka dźwiękowa, co mnie zupełnie nie przekonuje – ba, nawet rozprasza). Patrzy się na to wszystko raczej z przymusu aniżeli z chęci – film jest gorszy niż część pierwsza; brakuje mu iskry, pomysłu i dynamiki. Coś się wypaliło i mocno to widać.
Piotruś Królik 2: Na gigancie to propozycja kierowana do młodszej części widowni, ale nawet z perspektywy osoby dorosłej nie widzę w niej nic, co mogłoby wyróżnić ją pośród innych filmów familijnych. Nie ma już tego samego humoru i udanych gagów co w części pierwszej, a cały wątek rywalizacji Piotrusia z Thomasem po prostu przestał istnieć. Nie ma na czym zawiesić oka, a całość szybko ulatuje z pamięci. W porównaniu z jedynką – odnotowuję utratę jakości. Na plus oczywiście sama animacja i efekty specjalne – w te rzeczywiście włożono sporo pracy, co procentuje na ekranie. Poza tym nic szczególnego. Szkoda.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat