Planeta Singli 4: Wyspa – recenzja filmu
Netflix przygotował kontynuację franczyzy, której poprzednie trzy części przyciągnęły tłumy do kin. Czy streamingowemu gigantowi udało się zadowolić fanów? Sprawdzamy.

Amerykański gigant streamingowy nie ma najlepszej passy, jeśli chodzi o filmy. Produkcje, które nam serwuje, są najczęściej ogromnym rozczarowaniem. Nie ma znaczenia, jak duże nazwiska stoją za danym projektem – i tak trudno czuć satysfakcję po seansie. Są oczywiście wyjątki, ale zdarzają się bardzo rzadko, zwłaszcza jeśli chodzi o rodzime tytuły. Gdy ogłoszono, że Netflix nakręci kontynuację Planety Singli i do tego odpowiedzialna za niego będzie ekipa oryginału, a na ekranie zobaczymy całą główną obsadę, byłem pełen nadziei. Ci ludzie wiedzą, co robią. Wszystkie trzy części miały porządne fabuły, które trzymały pewien poziom. Nie szurały humorem po dnie. Nawet serial stworzony przez Canal+ był ciekawy i nie żerował na popularności kinowego brata. Wydawało się, że nie da się tego schrzanić. Jednak platformie z czerwonym N w logo właśnie się to udało.
Planeta Singli 4: Wyspa to ogromne rozczarowanie na każdym polu. Akcja rozgrywa się na greckiej wyspie, gdzie wypoczywają nasi bohaterowie. Tomek Wilczyński (Maciej Stuhr) jest w dołku, bo jego kariera przeżywa kryzys – nie ma żadnych nowych projektów telewizyjnych. Gwiazdor dorabia sobie na nagrywaniu życzeń dla fanów na jednej z popularnych aplikacji. Do tego jego związek z Anną (Agnieszka Więdłocha) nie ma się najlepiej, bo bezskutecznie starają się o dziecko. Drugiej parze również się nie układa. Bogdan (Tomasz Karolak) po pandemii stał się wyznawcą wszelkich teorii spiskowych, łącznie z tą, że pewna grupa ludzi steruje pogodą na globie za pomocą wież 5G. Natomiast Ola (Weronika Książkiewicz) nie potrafi zaakceptować faktu, że czas płynie, a ona nie młodnieje. Dlaczego wszyscy wylądowali w Grecji? Zaprosił ich tam Marcel (Piotr Głowacki), który chce im przedstawić swój nowy biznes oraz dużo młodszego narzeczonego Miguela (Nikodem Rozbicki). Chłopak nie podoba się Tomkowi, który podejrzewa, że ta cała miłość to jeden wielki szwindel, mający na celu oszukanie jego przyjaciela na duże pieniądze.
Scenariusz, za który odpowiada Sam Akina, jest bardzo naciągany i pełen logicznych dziur. I pewnie byłbym w stanie mu to wszystko wybaczyć, gdyby było przynajmniej zabawnie. Ale humoru też w nim praktycznie nie ma. Tomasz Karolak dwoi się i troi, by nas rozbawić. Jednak jego trudy zdają się na nic, bo wypowiada nieśmieszne teksty. Co gorsza, grany przez niego Bogdan staje się wręcz irytujący przez te ciągłe podejrzenia o czające się za każdym rogiem spiski. Autor scenariusza stara się jakoś uaktualnić swój tekst. Wplata do niego nawiązania do głośnego dokumentu Netflixa Oszust z Tindera, nazywając go oczywiście "Oszustem z Planety Singli". Tyle że ta produkcja była na językach wszystkich trzy lata temu i świat zdążył już o niej zapomnieć. Odgrzewanie tego kotleta wywołuje raczej grymas na twarzy widza, a nie apetyt.
Od premiery Planety Singli 3 minęło 6 lat. Mam wrażenie, że twórcy zapomnieli, jakich bohaterów stworzyli. Na seansie nowej odsłony wydawało mi się, że to zupełnie inne postacie grane przez tych samych aktorów. Zatraciły swoje charaktery, a część z nich jest tu wciśnięta na siłę. Anna w tej opowieści wydaje się zbędna i sztucznie dopisana do niektórych scen. Nie rozumiem też, po co twórcy wrzucili do historii Aleksandra – granego przez Kamila Kulę – którego fani raczej nie oczekiwali w kolejnej części i zapewne chętniej zobaczyliby nową postać. A tak mamy po prostu grono, które powinniśmy kojarzyć.
Na ekranie pojawia się również Dorota Kolak jako samotna kobieta spędzająca wakacje w Grecji i szukająca wrażeń w ramionach młodszych partnerów. Czuć w tym wątku ogromny niewykorzystany potencjał. Zresztą jak przy większości aktorów i postaci, które się tutaj pojawiają.
Planeta Singli 4: Wyspa to płytki, nudny i niezwykle infantylny film z ogromnie rozczarowującym finałem. Kiedyś takie żerujące na nostalgii fanów kontynuacje trafiały bezpośrednio na VHS, teraz pojawiają się na Netfliksie. Szkoda tylko aktorów, którzy się marnują w tej produkcji i niepotrzebnie rzucają cień na swoje dokonania w trzech poprzednich częściach. Miałem wrażenie, że twórcy po seansie Mamma Mia powiedzieli sobie: "My też możemy coś takiego nagrać w egzotycznej scenerii, ale bez wstawek muzycznych. I też będzie fajne!". No więc nie będzie.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1982, kończy 43 lat

Lekkie TOP 10
