Pocałunek stali – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 23 stycznia 2018Jak wypada Pocałunek stali, nowa książka Jeffery'ego Deavera, której bohaterami są Rhyme i Sachs. Przeczytajcie recenzję.
Jak wypada Pocałunek stali, nowa książka Jeffery'ego Deavera, której bohaterami są Rhyme i Sachs. Przeczytajcie recenzję.
Po jedenastu powieściach z cyklu poświęconego perypetiom kryminalnym genialnego, acz przykutego do wózka kryminalistyka Lincolna Rhyme’a i detektyw Amelii Sachs, którzy mierzą się z wszelkiego rodzaju psychopatycznymi mordercami, po dłuższym czasie nadszedł moment, gdy na runku polskim ukazał się tom dwunasty pt. The Steel Kiss. Zdecydowanie nudniejszy i bardziej irytujący od poprzednich.
Alfred Hitchcock powiadał, że dobry film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a później napięcie powinno rosnąć. W Pocałunku stali wszystko zaczyna się od makabrycznego, ale zdawałoby się – wypadku, gdy przypadkowy człowiek wpada do otwartego mechanizmu ruchomych schodów, by zginąć śmiercią krwawą i bolesną, mimo dobrych chęci detektyw Sachs, w tym samym centrum handlowym ścigającej przestępcę. Jeżeli tragiczne przemielenie niewinnej ofiary przez schody ruchome można uznać za trzęsienie ziemi, to dalej… napięcie nie rośnie. Przynajmniej nie na kolejnych kilkuset stronach, zapełnionych skrupulatnymi przemyśleniami na temat niebezpieczeństw, jakie niosą ze sobą nowoczesne technologie i „inteligentne” urządzenia gospodarstwa domowego, prawniczymi zawiłościami ubezpieczeń na życie, filozoficznymi dywagacjami Rhyme’a, dylematami Sachs wracającej do dawnej miłości i zapiskami z życia i przeszłości złoczyńcy. Na domiar złego Lincoln Rhyme nie chce dłużej pracować jako kryminalistyk, wybierając świat spraw cywilnych i – o zgrozo, nie mając zbyt wielkiej ochoty na współpracę z detektyw Sachs, a zajmując się nową „stażystką”.
Przez większość powieści czytelnik nudzi się jak mops, tęskniąc za starym, dobrym Jeffreyem Deaverem, rozsławionym adaptacją filmową The Bone Collector z Denzel Washington i Angelina Jolie. Czekając na jakiś zwrot akcji, który i owszem, następuje na ostatnich kilkudziesięciu stronach, gdy opowieść nareszcie nabiera tempa i sensu, kończąc się jak zwykle w przypadku serii Rhyme/Sachs – niespodzianką co do tożsamości Wielkiego Złego. Niestety, po dwunastu tomach cyklu staje się to już regułą, nie niespodzianką. Czyżby to… zmęczenie materiału?
Źródło: fot. Prószyński i S-ka
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat