Pod przykrywką - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 13 czerwca 2025Pod przykrywką to nowa komedia od Amazona, w której brutalna akcja miesza się z pokręconym humorem. Gwiazdy błyszczą na ekranie i co chwila jest nowy nieoczekiwany zwrot fabularny. Tutaj nikt nie bierze jeńców. Wyjaśniam, dlaczego warto sięgnąć po ten tytuł.
Pod przykrywką to nowa komedia od Amazona, w której brutalna akcja miesza się z pokręconym humorem. Gwiazdy błyszczą na ekranie i co chwila jest nowy nieoczekiwany zwrot fabularny. Tutaj nikt nie bierze jeńców. Wyjaśniam, dlaczego warto sięgnąć po ten tytuł.

Pomysł jest jednocześnie prosty i dziwny. Troje życiowych nieudaczników zostaje zatrudnionych przez policję w celu zrobienia drobniutkiej prowokacji. Głównym koordynatorem grupy jest postać grana przez Seana Beana. A skoro to nazwisko znalazło się w spojlerze, to może to oznaczać tylko jedno – Sean Bean kończy tak, jak zazwyczaj w jego przypadku bywa, a więc jako trup. To właśnie on w dziwnych okolicznościach werbuje Kat (Bryce Dallas Howard), która bierze do pomocy Marlona (Orlando Bloom) i Hugh (Nick Mohammed). Od początku widać, że cała trójka nie nadaje się do tego zadania. Rozpoczyna się teatr absurdów. Każdy dialog to małe komediowe arcydzieło. Tu bryluje zwłaszcza Orlando Bloom, wymyślający coraz bardziej pokręcone historie dla granego przez siebie bohatera.
Pojawia się także pierwszy złoczyńca – Fly (Paddy Considine), który zgrywa twardziela, ale okazuje się mieć miękkie serce. Wraz z jego wejściem na scenę sytuacja staje się jeszcze bardziej zagmatwana. Zaczynają pojawiać się trupy, a wraz z nimi dwójka niesamowicie nieudolnych, ale zabawnych policjantów. Jest jeszcze groteskowy szef wszystkich szefów, w którego wciela się Ian McShane. Odgrywany przez niego czarny charakter jest jedynym prawdziwym bandziorem, który nie waha się przed zrobieniem komuś krzywdy. To wprowadza odrobinę balansu między cięższą akcją a humorem. Dzięki temu Pod przykrywką nie jest grzeczną, miałką komedyjką.
Zaręczam Wam, że będziecie zanosić się ze śmiechu podczas niezgrabnych pościgów, nieudolnych prób wzajemnego zastraszania czy opowiadania historii ze zmyślonego dzieciństwa w szwajcarskiej kuźni. Humor zastosowany w tym serialu przypomina mi produkcję sprzed niemal dziewięciu lat: Special Correspondents, z Rickim Gervaisem i Erikiem Baną, która niezwykle przypadła mi do gustu. Właśnie takie powinny być komedie – bez skrótów, potrafiące w absolutnie każdym momencie odpalić granat, a w dialogach przemycić tyle zabawnej treści, ile tylko się da. Takie, które w nieprawdopodobny sposób zaskakują widza.
A jeśli mowa o zaskakiwaniu, to Pod przykrywką robi to nie raz. Co najmniej kilkukrotnie sytuacja obraca się o 180 stopni. Nie tylko aktorzy wrzuceni na głęboką wodę będą grali podwójne, a czasami nawet potrójne role. Kilka razy naprawdę będzie można złapać się za głowę. Dzięki temu, że film jest wypełniony po brzegi akcją, seans mija bardzo szybko. Cały czas coś się dzieje, nie wieje nudą. Scenariusz jest naprawdę niezwykle oryginalny. W czasach, kiedy brakuje dobrych komedii, Pod przykrywką jest strzałem praktycznie idealnym. Chociażby długi pościg, w którym główni bohaterowie uciekają na rowerach z ogromnym pakunkiem mięsa, pokazuje niesamowitą inwencję twórczą scenarzystów.

A gdzie dostrzegam minusy? Prawdopodobnie w Kat. Ona najmniej przekonała mnie do siebie, bo najmniej w niej potencjału komediowego. Bryce Dallas Howard nie ma ostatnio najlepszej passy, jej rola w Argylle – delikatnie mówiąc – nie porwała. Tutaj jest poprawna, ale nie potrafi wykrzesać z siebie wystarczającej dawki luzu. Wydaje się osobą niepasującą do konwencji. Z jej ust praktycznie nie padają żadne ciekawe kwestie. Jest poważna i skupiona na zadaniu. Szkoda, że nie weszła na taki poziom pozytywnego odklejenia jak jej koledzy z planu. Nawet gliniarz, zatrudniający ich do tej roboty, wykazał się większym potencjałem komediowym.
Jeśli szukacie dobrej, jakościowej produkcji, która sprawi Wam frajdę, sięgnijcie po film Pod przykrywką. Powinniście zakochać się w nieszablonowej roli Orlando Blooma czy w zawikłanej fabule, w której każdy każdemu w każdej chwili może wbić nóż w plecy lub z niezrozumiałych powodów zrezygnować z wymierzenia ciosu. Nieudacznicy lawirujący w świecie groźnych bandytów muszą stać się równie groźni i bezwzględni, by przetrwać. Niby proste, a jednak świeże i – jeszcze raz to powtórzę – bardzo zabawne. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś produkcja wywołała u mnie taką lawinę śmiechu. To obecnie rzadkość. Tym bardziej doceniam Pod przykrywką i tym bardziej polecam Wam seans – choćby dla Orlando Blooma wcielającego się w gościa, który gra oszalałego psychopatę i twardziela.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1959, kończy 66 lat

