„Pogadanki Blunta”: sezon 1, odcinek 1 i 2 – recenzja
Patrick Stewart znowu z główną rolą w serialu telewizyjnym. To samo w sobie już wielkie wydarzenie, a do tego powrotu skłonił go sam Seth MacFarlane! Recenzujemy "Pogadanki Blunta".
Patrick Stewart znowu z główną rolą w serialu telewizyjnym. To samo w sobie już wielkie wydarzenie, a do tego powrotu skłonił go sam Seth MacFarlane! Recenzujemy "Pogadanki Blunta".
Oto ciekawe skrzyżowanie dwóch wybitnych ekranowych artystów. Z jednej strony słynny łysol – dowódca USS Enterprise i profesor Xavier w jednym. Przywódca pełną gębą. Mam wrażenie, że to właśnie jemu zawdzięczamy dzisiejszą ideę facepalmu. Z drugiej mistrz nowoczesnego żartu, który zdefiniował na nowo amerykański serial animowany dla dorosłych i nie boi się balansować na granicy dobrego smaku.
„Blunt Talk” to efekt wspólnej pracy tych dwóch osobowości. Oczywiście współautorów tego projektu jest znacznie więcej, ale skupmy się na tych dwóch. Z jednej strony Stewart, który zwykle kreuje charaktery władcze i nadzwyczaj serio (choć nie raz wystarczy lekkie drgnięcie kącika ust, by zaprzeczyć tej całej powadze). Z drugiej MacFarlane, który umiejętnie rozbawia tłumy i obraża inne tłumy. Celowo, z premedytacją i talentem. Panowie spotykali się już nie raz – Stewart zagrał (głosem) w serialach MacFarlane'a „Family Guy” i „American Dad!”, ale tym razem ma znacznie większe pole do popisu, bo może zaszaleć nie tylko głosem.
[video-browser playlist="675902" suggest=""]
A MacFarlane daje mu świetny materiał do tych szaleństw. Oto historia podstarzałego brytyjskiego „autorytetu”, Waltera Blunta, który przenosi się do Stanów i teraz próbuje głosić swoje „prawdy” po tej stronie Oceanu. Jest bezkompromisowy i zasadniczy, acz te zasady i kompromisy oznaczają dla niego chyba coś innego niż dla reszty świata. Już w pierwszym odcinku Blunt zostaje przyłapany w ciemnej uliczce z prostytutką, ale nie przeszkadza mu to w dalszym pouczaniu wszystkich. W drugim posuwa się jeszcze dalej. Patrick Stewart jako zakłamany, a przy tym raczej nieświadomy swego zakłamania moralista to coś wspaniałego i gdyby serial na tym się koncentrował, myślę, że mógłby to być jeden z najlepszych i najzabawniejszych tytułów tego roku.
Jednak twórcy "Blunt Talk" gdzieś trochę przedobrzyli, bo mimo że twórca serialu Jonathan Ames (wcześniej „Znudzony na śmierć”) nie miał dotąd do czynienia z animacjami, to - jakby pod wpływem MacFarlane'a - ten serial wygląda jak ożywiona animacja. Oto pojawiają się tu bowiem sceny wręcz dokładnie przeniesione z kreskówki. Otwierająca drugi odcinek sekwencja wodewilowa czy iście slapstickowa sekwencja w lotniskowej łazience jakoś nie przekonują, a jestem pewien, że w wersji animowanej sprawdziłyby się znacznie lepiej. Ba, bez trudu wyobrażam sobie je narysowane. I śmieję się na samą myśl.
Nie zmienia to faktu, że Stewart to aktorski mistrz i w każdym z odcinków „Blunt Talk” można znaleźć przynajmniej kilka świetnych sekwencji – autentycznych perełek humoru, które będziecie pamiętać długo. Bardzo długo. Nie ma wiele takich seriali.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat