Pokolenie V - sezon 1, odcinek 4 - recenzja
Pokolenie V zaliczyło solidny start sezonu, więc w czwartym odcinku twórcy śmiało pozwalają sobie na kolejne dziwactwa. A te dostarczają sporo nieprzyzwoitego czarnego humoru.
Pokolenie V zaliczyło solidny start sezonu, więc w czwartym odcinku twórcy śmiało pozwalają sobie na kolejne dziwactwa. A te dostarczają sporo nieprzyzwoitego czarnego humoru.
W czwartym odcinku serialu Pokolenie V zadebiutowała postać znana z komiksu Chłopaki – Tek Knight. Twórcy bardzo pomysłowo wprowadzili tego superbohatera do historii. W pewnym sensie epizod przypominał serial kryminalny, gdy prowadzono w nim „śledztwo” w formie telewizyjnego reality show. Zupełnie jak w proceduralu, w którym mamy zagadkę, przesłuchanie, łączenie faktów i na koniec ujawnienie prawdy. Choć w tym przypadku to detektyw został zdemaskowany. Dobrze to działało pod względem komediowym i skutecznie odwracało uwagę od tego, że fabuła nie posunęła się zbytnio do przodu. Warto pochwalić Link not found za charyzmę, bo skradł show głównym bohaterom. Twist z jego „przypadłością” bawił, szczególnie jeśli uważnie śledziło się jego dziwne zachowanie w stosunku do okrągłych przedmiotów. Gdy cała prawda wyszła na jaw, to angielska nazwa jego programu „The Whole Truth with Tek Knight” zyskała nowe komiczne znaczenie. Dobrze wpisywało się to w ton świata The Boys. Tutaj wszystko robi się na pokaz i z łatwością manipuluje się informacjami dla własnych celów.
Marie, Jordan, Andre czy Cate znaleźli się w cieniu Tek Knighta – nic nowego się o nich nie dowiedzieliśmy. Poza tym, że relacja między tą pierwszą dwójką nabrała bliższego charakteru. Poświęcono też trochę czasu Andre, który zaczyna się powoli buntować przeciwko ojcu – warto obserwować, jak ten wątek się rozwinie. Jednak ciekawiej oglądało się Sama i Emmę, którzy uciekli ze szpitala pod uniwersytetem i zostawili za sobą stos trupów. Jest między nimi dobra chemia, więc ich rozmowy wzbudziły zainteresowanie. Można było się domyślić, że bratu Luke’a się pogorszy. Zaskoczyły zabawne zwidy z czymś w rodzaju boysowej wersji Ulicy Sezamkowej, tylko z muppetowym The Deepem oraz Jasonem Ritterem. Warto pochwalić Asę Germanna, który świetnie potrafił pokazać nie tylko to sympatyczne i wrażliwe oblicze swojej postaci, ale też niestabilność psychiczną.
W najnowszym odcinku nie zabrakło pokazu supermocy studentów, którzy przybyli na ratunek doktorowi Cardosie. CGI było niezłe, choć niezbyt imponowało, szczególnie przy powiększeniu Emmy. Podobnie było ze starciem, które odbywało się w zamkniętym pomieszczeniu. Jednak nie chodziło tu o widowiskowość, a o chęć powstrzymania wariującego Sama – to już emocjonowało. Widzów pozostawiono z pytaniem, dlaczego scena nagle się urwała, a Marie trafiła do łóżka z Jordan. Wydaje się, że stoi za tym Cate, która włada zdolnościami podobnymi do Rogue i Jean z X-Menów, albo Rufus, który potrafi spowodować, że komuś „urwie się film”. Dzięki temu dostaliśmy kolejną zagadkę do rozwiązania. Co tak naprawdę wydarzyło się na Uniwersytecie Godolkina? Może nie spędza to snu z powiek, ale tajemnica skutecznie podtrzymuje zainteresowanie fabułą.
Najnowszy odcinek był krótki (trwał nieco ponad 40 minut), ale miał wszystko to, za co lubimy ten świat – moce, czarny humor, krew, ciekawych superbohaterów i całkiem angażującą historię. Nie zbrakło też kontrowersyjnych i sprośnych wydarzeń – jak to z nagim Rufusem. Świat przedstawiony wciąż dobrze działa, a twórcy śmiało korzystają z motywów i stylu The Boys. Chce się wracać do tego serialu, nawet jeśli tym razem wydarzenia nie wcisnęły w fotel. Pozostaje czekać na to, co wydarzy się w kolejnych odcinkach.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat