Ransom Canyon: sezon 1, odcinek 1 - 3 - recenzja
Data premiery w Polsce: 17 kwietnia 2025Porównywanie nowej serialowej produkcji Netflixa do fenomenu Yellowstone robi Ransom Canyon krzywdę. To produkcja zupełnie inna i żeby w pełni ją docenić, trzeba zdać sobie z tego sprawę. Po pierwszych trzech odcinkach sporo rzeczy nie gra, ale można też wskazać kilka naprawdę solidnych elementów.
Porównywanie nowej serialowej produkcji Netflixa do fenomenu Yellowstone robi Ransom Canyon krzywdę. To produkcja zupełnie inna i żeby w pełni ją docenić, trzeba zdać sobie z tego sprawę. Po pierwszych trzech odcinkach sporo rzeczy nie gra, ale można też wskazać kilka naprawdę solidnych elementów.

Po pierwsze to nie jest serial w stylu Yellowstone. Taylor Sheridan jest tradycjonalistą, jeśli chodzi o podejście do spraw Dzikiego Zachodu. On oddaje hołd życiu kowbojów, pokazuje je i wychwala pod niebiosa. W Ransom Canyon w pierwszych trzech odcinkach ani razu nie zobaczyliśmy przeganiania bydła, ujarzmiania koni czy łapania byka na lasso. To nie jest serial o kowbojach, to jest serial o miasteczku w Teksasie, o ludziach z zupełnie inną mentalnością niż ranczerzy z Montany.
Każdy, kto nastawiał się na neowestern, musiał czuć srogie rozczarowanie, oglądając początek Ransom Canyon. Sam przez chwilę byłem w tym miejscu. Szybko jednak zrezygnowałem z porównywania wszystkiego co na ekranie do Yellowstone. Serial Netflixa trzeba by wtedy ganić za biedę w pokazywaniu widoków, za sztucznie wyglądające, skromne pseudorancza, za tanią scenografię, brak żywej akcji i polotu, brak rzucania mięsem i ukazywania surowości kowbojów z krwi i kości.
Kiedy więc mija pierwsze rozczarowanie, można powiedzieć co nieco o samym serialu. Po pierwsze nie jest to produkcja wyjątkowo ambitna, to raczej średniej jakości romans, który przeplata się z dużą dawką nastoletnich dramatów. Jednak to nie jest jakiś wielki zarzut. Małe teksańskie miasteczko żyje, łączy się w nim kilkanaście mocniej lub słabiej zarysowanych wątków. To tygiel charakterów, jednak bliżej mu do brazylijskiej telenoweli, aniżeli do opowieści o ludziach, którzy nigdy nie rozstają się ze swoimi coltami.
Taki pomysł ma na siebie Ransom Canyon, to nie ma być kalka Yellowstone, lecz coś kompletnie innego. To ma być serial o człowieku, który nie może poradzić sobie ze stratą najbliższych, o kobiecie szukającej swojego miejsca na ziemi, o bogatym pozerze, który z jednej strony gardzi swoim głównym rywalem, a jednocześnie prawdopodobnie dość mocno go podziwia. Te wszystkie rzeczy wybrzmiewają i są jakieś. Wątki nie nudzą, wręcz przeciwnie potrafią zaskakiwać fabularnymi zwrotami.
Jedyne, co niejako łączy ten serial z Yellowstone, to muzyka country dość często używana w tle, czy nawet będąca integralną częścią fabuły. Jednak produkt Taylora Sherida był przerysowany, przekraczał granice, czasami stając się serialem niemal superbohaterskim. Zarówno Duttonowie, jak i ich przeciwnicy byli niejako innym rodzajem mafii. Ransom Canyon chce pokazać życie normalnych Teksańczyków, to jak potrafią się bawić, jaką społeczność tworzą, ten serial mocno stąpa po ziemi, jest dużo bardziej ludzki.
Szkoda tylko, że za ciekawym pomysłem nie zawsze nadąża realizacja. Niestety autorzy scenariusza nie są mistrzami budowania dialogów. Często są one sztywne i miałkie, a na dodatek zbyt długie i pozbawione tempa. Trochę przypomina to stare filmy, w których jak ognia unikano dubli, w związku z czym aktorom na ekranie zdarzały się pauzy i zająknięcia. Nie wiem, czy taki był zamysł, czy to miało jeszcze bardziej podkreślić swojską atmosferę serialu, ale mi czasami zwyczajnie to przeszkadzało. Przez tego typu rzeczy aktorsko serial nie wygląda jak produkt pierwszoligowy. Josh Duhamel stara się jak może, ale jest zbyt wiele niedociągnięć, by dało się je skutecznie przykryć.
Mimo wszystko warto dać Ransom Canyon szansę. Jeżeli chcecie zobaczyć zupełnie inny obraz współczesnego Dzikiego Zachodu, bardziej przyziemny, bliższy codzienności, to ten serial może dać Wam sporo miłych chwil i przynieść na Wasze twarze ciepły uśmiech. Jednak warunkiem koniecznym do czerpania satysfakcji z oglądania jest całkowite odrzucenie porównań z Yellowstone. Netflix nie rzuca tym serialem wyzwania Taylorowi Sheridanowi. W ani jednej sekundzie tych pierwszych trzech odcinków nie było czuć chęci skopiowania historii rodu Duttonów. Ransom Canyon to pozycja dla ludzi, którzy chcą z jednej strony poczuć klimat country, z drugiej potrzebują nieco wytchnienia od strzelanin i morderstw. To produkcja nieco melancholijna, skierowana do osób o duszy romantyka.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1964, kończy 61 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1985, kończy 40 lat
ur. 1949, kończy 76 lat

