Ray Donovan: sezon 4, odcinek 4 – recenzja
Mickey Donovan powrócił do Los Angeles! Nie był to jednak triumfalny powrót z tarczą, a jedynie odwiedziny w celu zwerbowania ekipy do realizacji kolejnego szalonego pomysłu. Mimo to Federal Boobie Inspector zręcznie zespoił kilka wątków i położył solidne podwaliny pod dalszą część serialu.
Mickey Donovan powrócił do Los Angeles! Nie był to jednak triumfalny powrót z tarczą, a jedynie odwiedziny w celu zwerbowania ekipy do realizacji kolejnego szalonego pomysłu. Mimo to Federal Boobie Inspector zręcznie zespoił kilka wątków i położył solidne podwaliny pod dalszą część serialu.
Chapeau bas dla scenarzystów Ray Donovan za tak mądre połączeniu dwóch głównych motywów fabularnych w jedną opowieść. Zestawienie humorystycznych, awanturniczych przygód Mickeya na pustyni z naprawdę dramatyczną historią Raya to świetny pomysł i duża szansa na ciekawe rozwiązania fabularne. Kontrast między tymi dwiema postaciami jest widoczny na każdym kroku, a ich wspólne działania będą generować z pewnością wiele ciekawych pomysłów. W omawianym odcinku podglądaliśmy Mickeya podczas jego wysługiwania się pewną starszą panią w bardzo osobliwy sposób. Zaraz później obserwowaliśmy zmagania Raya, próbującego ocalić swoją rodzinę, zniżając się do bezwzględnego szantażu wiekowego gentlemana. Teraz, kiedy ojciec werbuje syna w celu odzyskania skradzionego łupu, możemy być pewni, że dalsze wydarzenia będą rozwijać się w interesujący sposób.
Wszystko wskazuje na to, że przygody Raya i Mickeya stają się teraz wątkiem centralnym. W związku z tym ciekawe, jak potoczą się dalsze losy Hectora, Marisol i księdza Romero. Mimo że pierwszy odcinek sugerował nam, iż historia rodzeństwa jest motywem przewodnim czwartej serii, to teraz jest ona ewidentnie spychana na margines. Federal Boobie Inspector zaczyna się dość mocną sceną z udziałem Hectora i Marisol. Później na przestrzeni odcinka pojawiają się oni na kilka minut i znikają. Te sporadyczne występy w tle mają za zadanie przekazać widzowi jasną sugestię – rodzeństwo jest nadal ważne, ale na razie problemy Mickeya i Raya są bardziej naglące. Scenarzyści pokazali już, że potrafią bardzo umiejętnie zazębiać różne wątki, tak więc liczę, że i ta dramatyczna historia będzie w pewnym momencie w centrum wydarzeń.
W omawianym odcinku wreszcie więcej czasu ekranowego dostają pozostali bracia Donovan. Ich historie to tematy strice obyczajowe i wciąż bardzo dobrze się je ogląda. Jesteśmy wiec świadkami końca krótkiej sielanki małżeńskiej Bunchy'ego. Z kolei mój ulubiony Donovan, Terry, walczy z Parkinsonem jak Don Kichot z wiatrakami. Ma jednak na tym polu pewne sukcesy. Udaje mu się ściągnąć młodego gniewnego z ulicy i dać szansę na lepsze życie. Mimo że historie te pozbawione są nutki napięcia, charakterystycznej dla produkcji sensacyjnych, to generują emocje i sprawiają, że widz nie pozostaje obojętny wobec bohaterów. To już standard w tym serialu i przy czwartym sezonie twórcy nadal robią to dobrze.
Niestety łyżką dziegciu jest znowu wątek Abby. Jej historia z odcinka na odcinek staje się coraz bardziej dziwna. Nie za bardzo rozumiem motywy, którymi kieruje się ona, rezygnując z leczenia raka piersi. Myślę, że 99,9% pań w jej sytuacji od razu skorzystałoby z terapii. Pani Donovan jednak uparcie odmawia aż do momentu, kiedy spotyka pewną panią doktor, która jak książę z bajki pocałunkiem przywraca Abby wiarę w medycynę. Jak do tej pory żona Raya to najsłabsza postać w serialu. Według mnie przydałby się jej jakiś konkretny reboot.
W Federal Boobie Inspector nie zobaczymy dzieci państwa Donovan, ale pojawia się za to kultowa postać dla całego serialu, agent Ed Cochran. Powraca on w naprawdę wielkim stylu, a scena w barze karaoke jest wyśmienita. Ray prosi swojego dawnego wroga o pomoc w rozwiązaniu problemów, w których się znalazł. Cochran, oprócz gratyfikacji finansowej, życzy sobie, aby Donovan zaśpiewał na żywo utwór Boba Segera. Liv Schreiber śpiewający? Tak! Twardy Irlandczyk potrafi wykonywać liryczne utwory - i to całkiem dobrze. Całość wyszła świetnie i zabawnie. Agent Cochran to kolejna barwna postać. Mimo że kontrastuje z charakterem Raya, tworzą razem zgrany duet, który bardzo dobrze się ogląda.
Czwarty odcinek najnowszego sezonu Raya Donovana to tylko preludium do kolejnych wydarzeń związanych z historiami Mickeya i Raya. Mimo to jest on pełen udanych rozwiązań fabularnych, emocjonujących wątków obyczajowych i zabawnych wstawek humorystycznych. To elektryczne połączenie sprawia, że jest to kolejny odcinek, który ogląda się bez grama nudy i z wielka ciekawością dalszego rozwoju akcji.
Źródło: zdjęcie główne: Michael Desmond/SHOWTIME
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat